A ja opowiem Wam, moją historię z zagubioną kotką moich rodziców.
Dwa lata temu wsadziłam kotkę do kontenerka i pojechałam do lecznicy w celu sterylizacji. Lecznica była w mieście odległym 20 km od miejsca zamieszkania moich rodziców.
Wychodząc z samochodu na parkingu przed lecznicą, otworzyły się drzwiczki kontenerka i kotka zwiała. Kontenerek był pożyczony i potem się okazało, że drzwiczki były uszkodzone, o czym mnie nie poinformowano.
Łaziłam wokół lecznicy parę godzin - kotki ani śladu. Myślałam,że zwariuję. Poraz pierwszy była wywieziona z miejsca swojego urodzenia a miała 1,5 roku.
Ponieważ pracuję dokładnie w miejscu w którym znajduje się lecznica, szukałam jej codziennie. Wymykałam się z pracy, łaziłam po krzakach, zakamarkach, wołałam i NIC . Ogłoszenia też były i niestety zero odzewu.
Po miesiącu poszukiwań bez efektów, zrezygnowałam. Nie widziałam żadnych szans na znalezienie koty.
Wyrzuty sumienia mnie zżerały. Miała takie cudowne życie z rodzicami a ja jej zafundowałam poniewierkę, głód, niebezpieczeństwa i niepewny los.
Myslałam,że oszaleję. Myślałam o niej codziennie.
I nagle - minęły już od tego feralnego dnia dwa miesiące, dzwoni do mnie do pracy mama i melduje,że rano kotka siedziała na progu swojego domku, drąc się w niebogłosy o jedzonko.
Nie wyobrażacie sobie naszej radości i szoku. Z centrum miasta, którego w ogóle nie znała, przemierzyła 20 km w dwa miesiące i wróciła na swoje podwórko, do swojej miseczki i do swoich właścicieli.
Słyszałam o takich historiach, ale poraz pierwszy jestem świadkiem powrotu kota do domu.
Wiecie jak ją kochamy ?
Po pół roku zafundowałam jej sterylkę w tym samym mieście, ale już bez ekscesów .
A więc może i w tym przypadku kotka wróci ?
Jest przepiękna. Mocno trzymam kciuki za odnalezienie tego cuda
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021