Strona 1 z 1

Dziki kotek - dylemat:/

PostNapisane: Sob lip 12, 2003 23:35
przez Marycha
No właśnie - było tak:
Parę dni temu zauważyłam, że wśród kociąt spod wieżowca jeden maluch jest chory :? . Kociątek jest zupełnie dziki, ale wyszedł przed okienko, usiadł i czekał - nie wiem, czy na śmierć, czy może na ratunek... Podeszłam - nie uciekał, dał się wziąć na ręce, wyglądał na zupełnie wyczerpanego i otępiałego z głodu :( . Maluch ma stary uraz szczęki i oka - prawdopodobnie był rozgryziony przez psa :evil: , ma wrzoda na rogówce, jest wychudzony - wygląda na to, że matka go odrzuciła i przestała się nim opiekować. Po trzech dniach kuracji mały otworzył oczko, okazało się też, że wcale nie jest taki strasznie słaby - zaraz po przyniesieniu do domu bez problemu wyskoczył z zagródki, którą mu w swojej naiwności zmajstrowałam, po czym umościł się wygodnie na łóżku rozsiewając dookoła dziesiątki pcheł zmarłych śmiercią męczeńską :lol: Wet twierdzi, że leczenie może potrwać około miesiąca. A teraz pytanie - co dalej? Czy po tym miesiącu kocina będzie gotowa do powrotu do piwnicy? Wet twierdzi, że tak, ale nie jestem przekonana - to taki skrzat, pewnie nie ma nawet dwóch miesięcy.... Na kota domowego na pewno nie wyrośnie - jest zupełnie dziki, zakraplanie mu oczek to niezła sztuka!
Wydaje mi się, że mógłby czuć się dobrze gdzieś na wsi, albo w ogrodzie - w miejscu, gdzie miałby opiekę człowieka "na dystans" i gdzie nie byłoby zbyt wiele kotów... Nie wiem :? A może kiedy wróci zdrowy to matka się nim zajmie?

PostNapisane: Sob lip 12, 2003 23:38
przez ryśka
NA PEWNO nie będzie się nadawał do powrotu do piwnicy! Za miesiąc, jesli to malec w wieku do 4 miesiecy, bedziesz miała kota w pełni domowego - czy tego chcesz czy nie chcesz :lol: :lol:

PostNapisane: Sob lip 12, 2003 23:45
przez Iwona
ale moze tez zawsze pozostac taki toche dziki jak moj Tygrysek. jest jak najbardziej kotem domowym , jest czuły i piszczotliwy, ale bardzo lekiliwy i bojazliwy.

Dziki kotek...

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 0:23
przez Malgorzata
Marycha! Nie mialam w zyciu bardziej kochanego kota niz kompletny dzikus ze smietnika przy supermarkecie! Mial 8- 10 tygodni, kiedy udalo mi sie Go odlowic, byl calkiem dziki i bardzo chory, byly przeprawy /kropelki do oczu 6xdziennie/ ale tak sie cudownie oswoil, wyraznie wyroznial mnie sposrod innych domownikow, byl bardzo madry i kochany, niestety, zginal- a ja wariuje / patrz; Ktokolwiek widzial, ktokolwiek wie.../. Zatrzymaj
malego
, jesli tylko mozesz, na pewno Ci sie odwdzieczy!
Pozdrawiam, Malgorzata

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 10:38
przez Blue
Marycha - tak na logike - w jaki sposob w piwnicy ma sobie poradzic 3 miesieczne kocie, juz przyzwyczajone do ludzi, oswojone, pozbawione pomocy matki?... Bo na to ze ona sie nim zajmie po tym czasie - nie licz - juz prawdopodobnie za dwa, trzy dni by go nie rozpoznala :( A kociak zginalby z glodu lub dopadlyby go dzieciaki czy psy.
Bez twojej pomocy ten kociak tez by zginal...
Tak wiec, skoro sie nim zajelas, nie masz za bardzo wyjscia jak go wyleczyc i... albo znalezc mu dom albo zostawic u siebie :)

Ponadto - to ze kociak jest teraz zupelnie dziki o niczym nie swiadczy! Nasz Puszek, choc lapalismy go gdy byl bardzo odwodniony i wycienczony - tez nam dal niezle popalic - palec mialam jak beczulka przez ponad tydzien tak mnie pogryzl ;) A pozniej przez kilka dni siedzial pod szafka i warczal na kazdego kto sie do niej zblizal, byl koszmarnie przerazony. A po kilku dniach? Toz to najbardziej otwarty i pieszczotliwy z naszych wszystkich kotow :)

Ten znaleziony przez Ciebie kociak jest teraz w najlepszym okresie zeby go oswoic - po prostu musi przelamac swoj lek. I zapewniam Cie ze jesli wlozysz w to choc troszke serca - to Ci sie to uda :)
Gdyby kocie mialo 4 miesiace - to nie bylabym tego taka pewna. Ale niespelna 2 miesieczne kocie? Mozesz jeszcze wszystko zrobic z jego psychika - ona sie dopiero ksztaltuje :)

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 11:22
przez Witch
Jak udaje się oswoic dzikie, dorosłe kocice to co dopiero malucha 8)

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 11:55
przez Marycha
Teraz maluch siedzi w sypialni sam :? , kiedy wchodzę - zwiewa pod łóżko. Nie chcę go wypuszczać "na dom", bo moje potworki pewnie by go zamęczyły, a poza tym obawiam się, że gdzieś by się zadekował nie wiadomo gdzie... Biedny jest - taki sam, przestraszony... I widzę, że moje próby nawiązania kontaktu tylko go denerwują :?
Najchętniej wprowadziłabym go "do stada", ale nie wiem właśnie, czy moje go nie dopadną i czy on będzie się lepiej czuł i w ogóle nic nie wiem :? Biedna mała kupka nieszczęścia :(

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 12:01
przez Marycha
Zatrzymać go nie mogę niestety :?

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 12:13
przez Blue
Jesli kociak ma wrzod na rogowce - to poczekaj z wprowadzeniem do do stadka az te oczka sie nie podgoja - bo pewnie teraz niezle zaraza herpesem. Lepiej nie ryzykowac. Ponadto - dla takiego przerazonego kociaczka lepiej zeby mial dostepny maly, ograniczony teren - latwiej mu bedzie nabrac pewnosci, rozpoznac go i poczuc sie pewniej. Ponadto - mimo iz sie Ciebie boi - staraj sie go brac na rece, glaskac, czestowac czyms dobrym - a nie tylko zakraplac oczy. Nasz Puszek przez pierwsze dni na proby kontaktu warczal jak tygrys i sie caly trzasl - a wziety na rece momentalnie sie uspokajal - tyle ze mu moje rece kojarzyly sie z jedzonkiem :)
Moze poloz sie na podlodze, w zamknietym pokoju i sprobuj go wywabic glosem, jedzonkiem lub sprawic by wyszedl sam - po prostu sie nie ruszaj tylko obsewuj.
Uda sie :)
Taki maly kociak musi byc bardzo przerazony - ale niech no tylko nabierze pewnosci siebie i zrozumie ze nie chcesz mu zrobic krzywdy to zobaczysz :)

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 14:28
przez Marycha
Dziękuję Blue! Mam nadzieję, że będzie dobrze :)

PostNapisane: Nie lip 13, 2003 22:12
przez Iwona
widziałam kiedys na Anmal Plane jak w lecznicy oswajano kompletnie dzikie kocieta odłowione w kanałach (tkie kanały w których uklada sie rury kanalizacyjne). Fukały, rzucaly sie na rece, walczyly, drapały i gryzły. byly trzymane w klatce,w pełnym swietle, mnostwo krecocych sie ludzi. po trzech dniach same wlazily w rece do kazdego.
Tygrysek mal juz ponad 3 miesiace kiedy trafil do mnie, ale juz piewszego dnia u mnie wdzieczyl sie do mnie.
ale jest bardzo bojazliwy i pewnie zawsze bedzie taki (ma ok. 1 i 9 -10 m-cy)

PostNapisane: Pon lip 14, 2003 15:51
przez Marycha
Marcel :D zdrowieje z dnia na dzień, oczko nie wygląda źle :D , strupki z pysiaczka złażą. Jeszcze w życiu nie widziałam, żeby zwierzak tak szybko nabierał ciałka :D Żeby go wziąć na ręce muszę go jeszcze odłowić najpierw, ale na rękach jest spokojny - wczoraj nawet miał chwilkę zapomnienia i pomruczał sobie maluszek kochany :D . Nudzi mu się w zamknięciu i drze ryłko - wyprowadzam go "na spacer" na balkon - bardzo mu się podoba. Kiedy widzi moje maluszki - bardzo się ożywia - widać, że miałby ochotę się pobawić, ale jeszcze nie można :? . Już wiem, że do piwnicy nie wróci, niedługo będę miała zdjęcia - spróbujemy mu znaleźć człowieka :roll: . Teraz największym problemem jest to, że Marcelek wybrał sobie na walenie kupek moje łóżko :?
Moja Sabinka, która pierwsze miesiące życia spędziła w piwnicy - jest kochaną łagodną kociną, ale tak jak Twój Tygrysek Iwono - jest bojaźliwa i trzyma się raczej z boku - o włażeniu na kolana nie ma mowy :roll:

PostNapisane: Śro lip 16, 2003 0:25
przez azja
widzę postępy w oswajaniu. ważne, żebyś przyzwyczajała go do swojego towarzystwa i kojarzyła mu się z jak największą ilością dobrych rzeczy. ale nic na siłę.
musisz jednak szybko zareagować na kupy na łóżku! dla własnego i jego dobra. nie możesz dopuścić, aby powstało trwałe połączenie: łóżko = kibelek. inaczej będziesz miała problemy (he, he - to wcale nie jest zabawne) z kotem u siebie i ze znalezieniem człowieka. trudno będzie przekonać kogokolwiek, że kot walący kupy na łóżko, to nic takiego szczególnego :?
powodzenia :kotek:

PostNapisane: Śro lip 16, 2003 1:53
przez vitez
azja pisze: musisz jednak szybko zareagować na kupy na łóżku! dla własnego i jego dobra. nie możesz dopuścić, aby powstało trwałe połączenie: łóżko = kibelek.


Ja z odchodami na lozku (praktycznie tylko siki) radze sobie wg poradnika o kotach... Praktycznie tylko Sugar sika na lozko (maja rozne zapachy sikow tak jak i kup) i gdy wyczuje (juz z 5 razy jej sie zdarzylo) to:
za krak, pysk do zasikanego miejsca by wuczyla zapachem o co chodzi, dwa/trzy klapsy palcami (nie dlonia i nie z calej sily!, palcami dwoma, trzema) i laduje - najpierw w kuwecie (tam male glasniecie by pokazac ze to jest to miejsce) a potem w lazience zamknietej i ciemnej (z kuweta).
Po paru(nastu) minutach dokladnie tak jak w poradniku - jekliwe, przepraszajace miauczenie z lazienki wola mnie... wtedy ja wyciagam, biore na rece i uglaskuje a w zamian otrzymuje przymilne, przepraszajace mruczenie :)
Mam nadzieje ze w koncu zrozumie ze na posciel sikac NIE wolno... (3 razy do tej pory jej sie to zdarzylo, czarna ani razu).