Krk- działkowe dziczki.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 07, 2015 8:42 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

ropucha pisze:
MajeczQa pisze:Niestety więc chyba będę zmuszona po świętach zadzwonić do tozu/schroniska i poprosić żeby kota wzięli, bo chyba nic innego nie pozostaje :(

Proszę Cię, nie rób tego.
Ja osobiście wolałabym umrzeć w trawie, na znajomej łące, niż w stalowej klatce, w obcym miejscu, przerażona.
Jeżeli nie można zrobić nic dobrego, to lepiej nie zrobić nic.



Tylko to jego bajeczne umieranie to błąkanie się po zimnie i trwa zbyt długo bo jest coraz bardziej chory i słaby :(
Poruszam już niebo i ziemię,jeszcze rzucę się na fejsa,choć wiem że w tym przypadku może być ciężko bo to nie kociaczek któremu się znajdzie domek,tylko dzikus gdzie podanie lekarstw może być wyczynem...

Ja też bardzo nie chcę go na to skazywać,szczególnie że żaden z tozowo wyłapanych kotów już nie wrócił do karmicielek....

Wczoraj go widziałam z daleka- wygląda jakby lepiej. Może dlatego że nie kulił się bo nas widział.
Jak mojemu ojcu jeszcze choć trochę ufa,bo widzi go codziennie z jedzonkiem i ciepłą wodą (u nas śniegi,więc woda szybko robi sie lodowata a czasem i podmarza),za to ja jestem straszna,więc nawet z krzaków nie wychodzi,uszy po sobie i fuczy.
Pewnie dlatego ja nie zauważyłam tego co wypatrzył mój tata - że kot prócz zagluciałego pyska i oczu ma na karku jakies paskudztwo. Jak to tata określił 'wygryzione' ,brak futra i jakaś babrająca się rana...
Tata też sugeruje że to nie ten sam kot,którego ja nazywałam Batmanem - nie wiem,ciężko stwierdzić jak był ładny zdrowy i grubiutki kotek o lśniącym futerku a teraz przyczołguje się poskręcany wrak :( jednak coś mi mówi że to ten sam,tylko że zabrakło mu karmicielek i schronienia...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto kwi 07, 2015 9:47 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

violet pisze:Spróbuj podawać mu antybiotyk Unidox z jedzeniem (pół tabletki co 12 godzin, albo cała tabletka raz na dobę).
Unidox jest na receptę, może jakaś fundacja chociaż w tym Ci pomoże :(

A nie zaszkodzę tym kotu? Strach podawać leki w ślepo...
Pogadam z wetką.

Były też takie rosołki vyio czy jakoś tak - może coś takiego mu kupić?

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto kwi 07, 2015 10:01 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Unidox podaje się zakatarzonym "dzikunom", bo nie ma smaku i ładnie łykają go z karmą.
Ale jeśli kot ma jakąś babrającą się ranę, to i tak musi trafić do weta, sam Unidox niewiele tu zdziała. :?
Może chociaż jakiś szpitalik czy hotelik?

O tych rosołkach nic nie wiem.
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Wto kwi 07, 2015 10:51 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

violet pisze:Unidox podaje się zakatarzonym "dzikunom", bo nie ma smaku i ładnie łykają go z karmą.
Ale jeśli kot ma jakąś babrającą się ranę, to i tak musi trafić do weta, sam Unidox niewiele tu zdziała. :?
Może chociaż jakiś szpitalik czy hotelik?

O tych rosołkach nic nie wiem.

Dzięki za to info! Jakoś wykombinuję mam nadzieję.

Prawdę möwiąc nie wiem jaka ta rana bo osobiscie jej nie widziałam ,możliwe że się potarmosił z jakimś innym zwierzem. Widziałam że jest podleniały i ma białe futro ale rany nie widziałam...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 09, 2015 9:00 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

MajeczQa, co z kotem, czy udało się podać mu Unidox?
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Sob kwi 11, 2015 5:38 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Przepraszam, praca ciągle i nie mam jak dosiąść z newsami.

Póki co leku nie podałam, bo zwyczajnie nie miałam kiedy , ale zdobyłam bez problemu więc dysponuję nim już, teraz tylko muszę skończyć pracę i dotrzeć do kota z jakąś smaczną puszeczką i dosypać.

Choć powiem szczerze że zastanawiam się czy to podawać.
Ostatnio byliśmy u niego i jest znacznie lepiej.
Ogólnie już nie jest taki pokulony i przerażony, wyszedł i przeszedł się przed nami - boże jakie to śliczne kocisko!!
Jest chudy, ma zapadnięte boczki i przeróżne ranki - robiłam foty komórką, więc jesli tylko jakość pozwoli to wstawię żeby było widać co kocisko ma na ciele. Kark widziałam, faktycznie coś tam jest łyse i zastrupiałe, ale nie ma chyba tragedii.
Za to jak wyszedł to mój tata stwierdził że pewnie nas usłyszał i przepłynął przez rzekę (ehe...) bo jest cały mokry. Faktycznie był mokry, a raczej bym powiedziała tłusty, miał jakoś śmiesznie poklejoną sierść, taką łojowatą.
Nosek już prawie suchy, w każdym razie nie ma już takich glutów i nie charczy jak kiedyś przy karmieniu. Pysk też już zamknięty, więc wyraźnie lepiej mu sie oddycha.
Nie wiem czy w związku z tym pakować mu ten antybiotyk na wszelki wypadek czy lepiej nie ryzykować?


Podchodzę do tego bardzo euforycznie (tfu tfu tfu puk puk puk!) ale on już lepiej wygląda.
Widać po jego zachowaniu że czuje się lepiej, nie jest taki osowiały i słabiutki. Ma zupełnie inny wyraz pyszczka, teraz wygląda jak młody kocurek ( mój tata znowu podważa że to nie ten sam co był chory, ale już rozpoznajemy po rozciętym uchu), ogólnie jest uroczy i piękny, ma takie mądre miodowe oczy , wreszcie otwarte a nie marsowo zmrużone i zaklejone ropą. Powoli zaczynam dostawać na jego punkcie bzika - wiem, nie powinnam się przyznawać, ale już wszystko się kręci wokół niego : każdy spacerek przekierowywuję na działkę, zamiast na plac zabaw to zaciągam tam moje dziecko żeby nakarmić kota, a wydatki na żarełko psa dzielę już na pół bo wpisuję w to też karmę dla kociska.
Z tym jedzeniem jak się okazało jest wybredny - do tej pory jadł royala bardzo chętnie, teraz dostał jakiejś innej tańszej karmy i już tak się nie zajada, na wodę też już patrzy z przymrużeniem i brudnej pić nie będzie , więc mój tata tam podskakuje z buteleczkami i co dzień przynosi świeżą :D. Tata też bardzo się zaangażował w tego kota, dzis wyjeżdzają na wieś i strasznie się martwi jak on bez niego przeżyje, ale została przekazana mi pałeczka, więc mam doglądać i pilnować i tak też zrobię ;)
I cieszę się bo trochę mi powolutku ufa, jest nadal ostrożny, ale już chyba się przełamuje i go mogę poobserwować.

Będę dalej zdawać relację z tego co się tam dzieje, choć odoszę wrażenie że idzie już ku dobremu, przetrwał chyba już najgorsze.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie kwi 12, 2015 13:33 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

No i melduję :
Dziś byliśmy. Unidox podany. Wahałam się ale jednak jest jeszcze zaglucony, więc rozdrobniłam tabletę i nawet poszło gładko, dzielny kotecek.
Natomiast jak się okazuje jest cholernie wybredny - karmicielki nie dawały byle czego, więc marketówy i inne tanie karmy nie wchodzą w grę, Royal i Purina jest w miarę jadalna, a najlepiej mięcho. Mój tata też zaczyna już skakać koło niego i nosić mu różności, a przy tym powtarza że nie będzie miał co jeśc to zje to co ma :D
Kocisko dziś na nas czekało wygrzewające się na trawniku. Kurde, zaczynamy się z nim zżywać coraz bardziej, tata już goni tam kilkakrotnie i mówi że czarnuch już za nim chodzi po działkach, reaguje na jego głos, a i zmniejsza przestrzeń. Do mnie też już lepiej, dziś bardzo swobodnie poruszał się po otwartym terenie i pozwalał sobie cykać zdjęcia,a ja goniłam za nim i polowałam aż się odwróci tak żeby było widać szyję.
Nie jest tam źle, ale coś tam ma, po podgladnięciu stwierdzam że albo wygryzione przy bójce, albo wydrapane od pcheł, albo gdzieś się zaczepił i szarpał. Ale ran jako takich nie ma, za to niestety dopatrzyłam się kilku kleszczy. I tu pada pytanie - czy u takiego dzikuna można coś w tej kwestii zrobić? Ledwo odżył to już go będzie robactwo zatruwało...

Natomiast pyszczek dziś chyba bardziej zaglucony, z noska znowu puszczał bąbelki jak jadł, a w dodatku potem przy konsumpcji żółtka z jajka kichnął i wtedy okazało się że jednak podanie tabletki było bardzo słuszne.
Niestety fuknął zielonym gęstym glutem takim że już spod tego nie było widać nawet tego jajka.
Biedne kocisko :(

Dodaję fotki,mało udane bo komórkowe, ale starałam się ze wszelkich sił zrobić coś po czym będzie można po zdjęciu choć trochę ocenić jego stan.

Tak go zastaliśmy, a jak wychodziliśmy to już leżał na plecach błogo. Ogólnie dziś widać było że humor mu dopisywał, bo skakał jak oszalały za motylkami i wcale się nas nie bał
Obrazek

Tu widać że jeszcze nosek glucieje :(
Obrazek

Obrazek

Czeka na jedzonko
Obrazek

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie kwi 12, 2015 13:36 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie kwi 12, 2015 13:47 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Obrazek
Ogólnie ciężko mi było podejśc go tak żeby sfocić tą szyję, bo cały czas trzymał mnie w zasięgu wzroku i kulił się, dopiero jak się obracał było widać a wtedy ja nie zdązyłam cyknąć, więc powstało zdjęć mnóstwo i żadne nie pokazuje tego co widać było momentami

Tu jeden placek między łopatkami
Obrazek

Obrazek

Za uchem widać drugi z kleszczem :(
Obrazek

szyja
Obrazek
To wygląda trochę jak po operacji - tak jakby sierść była wygolona naokoło zarośniętej blizny...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie kwi 12, 2015 13:50 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

szyja z drugiej strony podobnie, tylko placek jest mniejszy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 9:33 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Piękne kocisko :P
Cieszę się, że już mu lepiej, ale Unidox trzeba podawać nadal systematycznie, codziennie, przez 10 dni.

Te wyłysienia mogą być efektem kocich bójek, zwłaszcza ten z boku szyi wygląda jak ślad po ropniu.
Tym bardziej przyda się Unidox.

Najlepiej byłoby zabrać kota do weta i sprawdzić, czy nie ma np. chorych nerek.
Można by też wtedy powyciągać kleszcze i zabezpieczyć go przed nimi na przyszłość.
No ale skoro nie ma takiej możliwości, to trzeba poczekać, aż nabierze więcej zaufania.
Wtedy będziesz mogła zakropić go jakimś fiprexem na pchły i kleszcze
czy posmarować ranki maścią z antybiotykiem.
No i wykastrować – ale najpierw musi wyzdrowieć.

Pisz co z kociem, trzymam :ok:
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon kwi 13, 2015 10:30 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Te rany to mogą też być ślady po kleszczach lub uczulenie na pchły. Miałam takiego czarnucha pod blokiem - koci dramat, szkielet obciągniętym zrudziałym futrem, obroża z kleszczy, rany na szyi i uszach, świerzbowiec w pakiecie. Kiedy się oswoił, dostał na kark frontline, dopyszcznie antybiotyk no i dobre żarełko 3 razy dziennie. W dwa tygodnie kot zmienił się nie do poznania. Także z charakteru, bo stał się namolnym miziakiem :evil: I co było robić? Wykastrowałam dziada i teraz jako super domowy koteczek mieszka u mojego syna. Trafił tam jako tymczas.... :roll:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 13:24 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Oj cudny jest, nie to samo co przyszło wtedy takie zapyziałe, zglucone i pokulone...

No właśnie, tu mam pytanie - co z systematycznością jesli by mi się nie udało jej dotrzymać?
Dziś idę mu dać popoludniu tabletkę,jutro też mam jeszcze wolne, ale następną mogę dopiero wieczorem kiedy wrócę z pracy tj ok 20.00 , ewentualnie rano przed pracą.
Za tydzień wyjeżdżam, postaram się wsadzić jakiemuś znajomemu w łapkę trochę kasy i kluczyk na działkę, niech go nie lubi i nie przeżywa że biedny i chory, ale niech chociaż idzie dać mu raz dziennie żarełko.

A co proponujecie odnośnie łapania go - czy dalej mu szukać na gwałt miejsca czy poczekać jak z tego wyjdzie i stopniowo oswajać?

Ja nie wiem czy on nie jest właśnie wykastrowany - jeśli to on.
Bardzo dawno temu (2008r bodajże) łapalismy wszystkie działkowce, w tym chyba został złapany ten kocur. Niestety wątek z tej łapanki został wykasowany, a osoby które mi wtedy pomagały już nie działają i nie pamiętają nawet. Szkoda bo gdyby istniały jeszcze tamte posty to wystarczyłoby mi przeczytać.
Tamten kot pamiętam że był łapany, ale czy się złapał wreszcie to nie mogę sięgnąć pamięcią - były z nim różne przeboje po tym jak się złapał gołębiarzowi w jakąś klatkę na kuny i ten go obił metalowym prętem.... Potem był bardzo nieufny, nie dawał wcale do siebie podchodzić, a nawet zaufaną karmicielkę tak strzelił przy głaskaniu że miała poważne problemy.


A są ponoć jakieś tabletki na pchły i kleszcze do łykania?
Nie wiem czy dla kotów, ale dla psów ponoć są świetne.
W jego przypadku takie coś byłoby super, może by poszlo tak gładko jak z unidoxem.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 14:55 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Antybiotyk wymaga systematycznego podawania, jeśli ma zadziałać.
Jako dawkę uderzeniową przy silnym katarze podaje się pół tabletki co 12 godzin,
(w praktyce dzikom tabletkę co 24 godz. na kota średniej wielkości).
Jakieś drobne odchylenia czasowe nie powinny zaszkodzić.
Po 2 dniach trzeba zmniejszyć dawkowanie do pół tabletki na dobę.
Generalnie dawki powinien powinien ustalać wet, ale nie zawsze jest to możliwe.

Co do łapania, sama musisz ocenić sytuację na miejscu.
Czy teren jest dla kotów bezpieczny itp.
Jeśli zaczyna się oswajać, łatwiej będzie znaleźć dom dla niego.
Gdy już trafi do weta (a w końcu powinien), będzie wiadomo, czy jest wykastrowany.

O tabsach na pchły i kleszcze nie słyszałam (też by się przydały dla moich działkotów).
Ostatnio edytowano Śro kwi 15, 2015 9:16 przez violet, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon kwi 13, 2015 16:28 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

To dobrze, bo już martwiłam się dzisiaj o to jak my zrobimy jeśli się okaże że kota np nie będzie.
Był, czekał. Prawie na niego wlazłam, bo stał na ścieżce za żywopłotem i już jak mnie zobaczył to kołował mi pod nogami z zadartym ogonkiem <3
Miseczki były puściutkie, pewnie porozwalał wiatr, bo dziś mimo słońca wietrzysko jak diabeł.
Dziś Unidox już chyba został wyczuty, bo jadł mniej chętnie, ale zjadł wszystko co dostał, a potem jeszcze się przerzucił na suchą purinę.
Nie zabawiałam dziś długo,bo byłam z psem (uwiązanym do drzewa) ale za to siadłam blisko obok niego na ten moment kiedy jadł.
Już jak sypię karmę to prawie że futerko dotyka mojej ręki, natomiast jakbym ja chciała dotknąć futerka to już czuję że by mnie zaatakował.

Z łapaniem zastanawiam się teraz, bo jeśli się poprawi to nie ma sensu go niepokoić, a też tak jak pisałam nie mam wcale możliwości działania w tej kwestii.
Prawdę mówiąc nie myślałam wcale o tym żeby szukać mu domu - chodzi mi głównie o wyleczenie go i zostawienie go tam gdzie jest, bo wątpię że stałby się kotkiem domowym. Jeśli to ten kocur który był zawsze to to dzikus i on od zawsze był na działkach.
Nie wiem czy w przypadku takiego kota szukanie domu wchodzi w grę?

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 468 gości