Krk- działkowe dziczki.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 08, 2008 18:55

Długo nie działo się nic...
zupełny spokój - żadnych zalanych kłódek, żadnych rozmów na temat kotów i upomnień pana "prezesa" że kotów ma nie być...

A od 5 dni nie przychodzi na działkę karmicielki buraska, która zawsze była niedaleko jej działki i zawsze przybiegała na wołanie a nawet za nia nieraz kawałek szła...

nie wiem co o tym myśleć, ale czekam na dalsze wydarzenia i liczę że bura się znajdzie...

A zaczęły nam się pojawiać kocice z brzuszkami do ziemi, ale nie wygladają na kocice w ciązy tylko raczej na takie co kociaki juz mają i karmią. Muszę się chyba przejść do jednych ludzi, bo podobno tam jest 10 kotów i wszystkie są wypuszczane na działki - stąd mamy tyle kotów, bo dorosłe wracają do domu a maluchy zostają...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie cze 08, 2008 19:00

To obserwuj. Najwyżej będziemy kraść na sterylki. Pójdę do forumowego fachowca po instrukcje po znajomości. :twisted:
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto cze 10, 2008 15:32

MajeczQa, podobna sytuacja była na łodzkich działkach. Pisała o tym Agalenora. Zrobiła też świetne ogłoszenie:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75338
U mojej Mamy w ogródkach też były groźby trucia kotów, więc zamierzamy roznieść podobne ulotki (czasem groźby z kodeksu karnego przemawiają do ludzi bardziej niż dyplomacja, niestety)

Poza tym trzeba byłoby spróbować zgadać się z Gminą - czy robią talony na sterylizacje, z kim mają kontakt (wolontariusze) itp. Odłapać kotki, zrobić sterylki i... UŚWIADAMIAĆ DZIAŁKOWICZÓW.
Edukacja.
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto cze 10, 2008 16:31

Joshua, wszystkie dzikie, działkowe kotki są wysterylizowane właśnie na talony. Całą wiosnę je ciachaliśmy. Ostatnia siedzi u nas w garażu i odkarmia jedyny tegoroczny działkowy miot. Jeśli kocice, o których pisze MajeczQa są domowe, wychodzące, to jedyną metodą jest edukacja (o ile to możliwe), albo.. kradzież.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Nie cze 15, 2008 20:42

a tak ostatnio przyszło mi do głowy co się stało z Rudym...
buraska nie pojawiła się już i nie pojawi...
młoda, ok roczna kicia... :(
A Rudego to ja sto lat nie widziałam...
nikt go nie widział.

No i jak tu gościa złapać?
My nawet nie wiemy który to. Jest jeszcze wersja że koledzy gołębiarza też trują...
Karmicielki nie chcą robic szumu, nie mamy na nic dowodów i sprawa stoi...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie cze 15, 2008 20:45

Szkoda, że karmicielki się boją, bo niedługo nie będą miały kogo karmić...

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 31, 2015 13:25 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Witajcie.

Po długim, bardzo długim czasie pojawiam się niestety znowu żeby apelować o pomoc :(
Nie wiem nawet czy nie powinnam założyć nowego tematu, bo sprawa dziczków rozsypała się po kilku wątkach sterylizacyjno-łapankowo-adopcyjnych i nie mogę sama się połapać...

W każdym razie sytuacja wygląda tak :
Od czasu sterylek na działkach był prawie że spokój. W tym czasie jedna z karmicielek wycofała się z trzymania i dokarmiania u siebie na dzialce kotów , bo sąsiedzi nie dawali jej żyć. Zastraszona i z własnymi problemami gdzieś przepadła, podejrzewam że sprzedała działkę, bo nie widuję jej wcale.Ja też tam już nie działam, bo przeprowadziłam się, bywam jedynie odwiedzać rodziców lub spacerować z psem.
Druga karmicielka ( ta naprzeciwko gołębiarza) też już nie działa, bo własciciel (który się zgodził żeby tam miała koty) sprzedał działkę, altana została wyburzona i jest nowa właścicielka która już koty prawdopodobnie przegania.
Biedaki nie mają się gdzie podziać.
Pozwoliliśmy żeby zagnieździły się u nas w szopce na narzędzia i chyba tylko dzięki temu przeżywają, bo inaczej nie ma miejsca gdzie by mogły się schować - altany zamknięte, piwnice również, a jeszcze ciągle je gonią ludzie...

Nie wiem ile tych kotów jest, ale obawiam się że ich byt się już kończy i niebawem nie zostanie ani jeden.
I niestety obawiam się że nadal nie umierają z przyczyn naturalnych...
Po zimie znalazłam rozkładający się koci szkielet - po leżących strzępkach sierści wnioskuję że miał kolor biało-bury, a takiego kota nie kojarzę zbyt dobrze.
Ostatnio przywitał mnie kolejny trupek - tym razem bury kot, zesztywniałe już zwołki, za które natychmiast ochoczo zabrał się będący ze mną na działce piesek cioci, więc bez żadnych analiz musiałam to usunąć.
Ogólnie w tym momencie nasza działka wygląda jak cmentarzysko - kociny naznosiły mnóstwo martwych ponadgryzanych zwierząt do szopki, więc całą zimę się to rozkładało i dopiero na wiosnę odkryłam jak dużo tam pomieściło się gołębi i innych drobnych stworzeń...
Koty są głodne.
Skończyły się czasy kiedy w miseczkach miały po 4 rodzaje mięska posiekane w kosteczkę i 2 różne wersje karmy, codziennie świeżą wodę i mleczko.
Karmicielek nie ma, koty więc głodują i muszą na dziko polować i zadowalać się tym co znajdą.
Mój tata na szczęście od dawna dokarmia je po kryjomu nie przyznając się do tego ani w domu ani na działkach, tak żeby nikt go nie namierzył i nie było znów akcji typu trutki klatki i przetrącanie kotów metalowym prętem...
Ze starej drużyny do niedawna widziałam Łatkę, ale ostatnio przepadła, więc obawiam się że może się już nie pojawić.
Za to ciągle przychodzi czarny kot - prawdopodbnie to Batmanek, choć tego nie wiem.
I to dla niego chcę prosić o pomoc....



Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krótko mówiąc JEST TRAGEDIA...
W tamtym tygodniu byliśmy na działce z psem i dzieckiem i już wychodziliśmy jak czarnuch wyleciał z krzaków.
Oczy jak 5zł i to chyba była przewaga jego całego ciała, bo reszta to szkielet i tyle.
Na pysku biało-żółto...Ropa.
Z nosa gluty, charczący, prychający , z oczu cieknie glut...
Bał się. Jak cholera. W końcu to dzikus.
Ale wystarczyło że zobaczył woreczek z jedzeniem i w niezdrowym obłędzie pognał na mnie. Prawdę mówiąc rzadko boję się kotów, ale wtedy się przestraszyłam, bo wyglądał jakby za to żarcie mial mnie zabić.
Wsypałam do miski a on w prawie leżąc z położonymi uszami przyszedł jeść. Gdybym zrobiła krok dalej sądzę że skoczyłby na mnie z pazurami, bo to żeby się najeść było mocniejsze niż pamięć o tym że przed człowiekiem trzeba uciekać.
Charczał przez nos jakby się przy jedzeniu dusił, potem wychlał łapczywie pół miseczki wody...
Boże, co za makabryczny widok!
Wyposażyłam ojca w 2 kg karmy plus siatę royalowskich próbek które dla niego zdobyłam w zologu.
Ale wiem że to nie wystarczy, ten kot jest chory, umierający.
A ja nie umiem w żaden sposób mu pomóc, nie mam warunków, a w schronisku wiem że nie przeżyje (pewnie to już było gdzieś tu pisane, ale ilekroć karmicielki oddały kota do schronu to nigdy nie wracał już na działki pomimo że wiadome było że jest dziki i nigdy nie zaadaptuje się przy człowieku).
Błagam o pomoc dla niego, chociaż jakąś podopowiedź jak działać i co robić.
Sama niestety znów nie dam rady...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 31, 2015 14:20 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Co robić? Wypożyczyć (np. z fundacji, schroniska) klatkę-łapkę,
złapać kocurka (jest tak wygłodzony, że łatwo pójdzie) i do weta!
To najpilniejsze, z tym nie można czekać, trzeba działać już,
a nie dopiero rozglądać się w poszukiwaniu pomocy.
Bo za chwilę kot może tej pomocy już nie potrzebować :(
Może skontaktuj się z jakąś fundacją?

Następnie trzeba założyć wątek, można też zrobić "wydarzenie" na FB,
i tam szukać DT i funduszy, już na spokojniej.
Powodzenia :ok:
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Wto mar 31, 2015 14:44 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Napisz do Stawiamy na Lapy, moze dadza rade pomóc. Najlepiej na FB, bo tam sa najaktywniejsi.

https://www.facebook.com/stawiamynalapy?ref=ts&fref=ts
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Wto mar 31, 2015 14:57 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Podniosę temat może ktoś przyuważy.
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3716
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Wto mar 31, 2015 20:38 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Bardzo dziękuję za odzew i sugestie.

violet pisze:Co robić? Wypożyczyć (np. z fundacji, schroniska) klatkę-łapkę,
złapać kocurka (jest tak wygłodzony, że łatwo pójdzie) i do weta!
To najpilniejsze, z tym nie można czekać, trzeba działać już,
a nie dopiero rozglądać się w poszukiwaniu pomocy.
Bo za chwilę kot może tej pomocy już nie potrzebować :(
Może skontaktuj się z jakąś fundacją?

Następnie trzeba założyć wątek, można też zrobić "wydarzenie" na FB,
i tam szukać DT i funduszy, już na spokojniej.
Powodzenia :ok:

Wszystko ok, tylko ja niestety sama nie jestem w stanie tym się zająć z wielu względów, m.in nie mam możliwości tego kota na już teraz natychmiast wziąc gdziekolwiek, a jak już go złapię, pojadę do weta to wypadałoby potem mieć z nim co zrobić, a nie wtedy rozglądać się za kimś kto go weźmie. Pomijając wszelkie koszty i to że zdaję sobie sprawę że jestem osobą lekko spoza środowiska i nie mam aż takiego przebicia w forumowym ani facebookowym światku i pewnie szybko zostanę z tym sama...
Gdyby to było tak proste to już bym go miała w klatce i nie prosiła o pomoc.
Pisząc własnie czekałam na konkret, jak z tym Stawiamy na Łapy, bo że można napisać do jakiejś fundacji to wiem, z tym że wiem też że jest ich tyle że nie zawsze wybranie pierwszej lepszej jest najlepsze.
I z łapaniem kocurka nie wiem tez czy tak łatwo pójdzie, bo to dzikus, a już miał dwa epizody z klatką, w tym raz złapał się podobno wspomnianemu tam facetowi i został poturbowany, a na kastrację było go złapać ciężko i nie pamiętam już czy udało się to zrealizować czy też nie.
W każdym razie z samym łapaniem też może być cięzko - pracuję po 12 h, mam małe dziecko , więc jestem szalenie niedyspozycyjna, stąd właśnie proszę też o pomoc, w sensie osoby która by mi w tym pomogła, bo tak jak napisałyście : kot nie będzie czekał na mnie bo będę akurat mogła mu pomóc w piątek a nie środę....

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 01, 2015 9:47 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Rozumiem trudności. Doradziłam to, co sama robię w takich przypadkach.
Może to nierozsądne, ale nie czekam, łapię kota, a później martwię się o resztę.
Jakieś miejsce na chwilowe przetrzymanie zawsze się znajdzie: wystarczy kąt w łazience,
kenel lub duża klatka królicza, piwnica, garaż, komórka – cokolwiek.
Kilka razy już wydawało mi się, że nic nigdzie nie wcisnę, a gdy musiałam, to jakiś kącik się znajdował...

Masz rację w tym, że często zostajemy z problemem sami.
Ale nie musi tak być. Mieszkasz w dużym mieście, masz dostęp do internetu,
Poszukaj pomocy w fundacjach, przecież szybciej je znajdziesz niż ja z daleka.
Na forum jest też sporo kociarzy z Krakowa. Mam nadzieję, że skorzystałaś już z podpowiedzi Miszeliny.
To Ty sama musisz rozkręcić akcję pomocy, przynajmniej na początku.
Dzwonić po fundacjach, szukać kontaktów, pisać na wątku żeby nie spadł... Sama pewnie wiesz :)
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon kwi 06, 2015 10:19 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

violet pisze:Rozumiem trudności. Doradziłam to, co sama robię w takich przypadkach.
Może to nierozsądne, ale nie czekam, łapię kota, a później martwię się o resztę.
Jakieś miejsce na chwilowe przetrzymanie zawsze się znajdzie: wystarczy kąt w łazience,
kenel lub duża klatka królicza, piwnica, garaż, komórka – cokolwiek.
Kilka razy już wydawało mi się, że nic nigdzie nie wcisnę, a gdy musiałam, to jakiś kącik się znajdował...

Masz rację w tym, że często zostajemy z problemem sami.
Ale nie musi tak być. Mieszkasz w dużym mieście, masz dostęp do internetu,
Poszukaj pomocy w fundacjach, przecież szybciej je znajdziesz niż ja z daleka.
Na forum jest też sporo kociarzy z Krakowa. Mam nadzieję, że skorzystałaś już z podpowiedzi Miszeliny.
To Ty sama musisz rozkręcić akcję pomocy, przynajmniej na początku.
Dzwonić po fundacjach, szukać kontaktów, pisać na wątku żeby nie spadł... Sama pewnie wiesz :)



Ja niestety nie jestem tak w stanie zrobić, choć bym chciała - mamy bardzo małe mieszkanie, na dobrą sprawę ciężko by było nawet tego kota odizolować i zapewnić mu spokój (mamy małe ciekawskie dziecko i polującego psa), nie mamy piwnicy, garażu ani nawet komórki. Co innego gdybyśmy mieli trochę więcej przestrzeni, ale nie da się, zwyczajnie się nie da... :(
Dysponuję klatką kennelową (nawet dwoma), więc jeżeli by się ktoś zdecydował go gdzieś przetrzymać to jestem w stanie użyczyć plus wspomóc w miarę mozliwości finansowo.

Popisałam tu i ówdzie, niestety osoby które działały już się powycofywały, a ja nie mam znajomości. Fundacje natomiast albo zero odzewu albo nie mają miejsca na nowe zwierzęta.
Niestety więc chyba będę zmuszona po świętach zadzwonić do tozu/schroniska i poprosić żeby kota wzięli, bo chyba nic innego nie pozostaje :(

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 06, 2015 13:26 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

MajeczQa pisze:Niestety więc chyba będę zmuszona po świętach zadzwonić do tozu/schroniska i poprosić żeby kota wzięli, bo chyba nic innego nie pozostaje :(

Proszę Cię, nie rób tego.
Ja osobiście wolałabym umrzeć w trawie, na znajomej łące, niż w stalowej klatce, w obcym miejscu, przerażona.
Jeżeli nie można zrobić nic dobrego, to lepiej nie zrobić nic.

ropucha

 
Posty: 850
Od: Pt mar 15, 2013 23:54

Post » Wto kwi 07, 2015 8:26 Re: Jak uratować działkowe dziczki przed złymi ludźmi? Ratun

Spróbuj podawać mu antybiotyk Unidox z jedzeniem (na początek pół tabletki co 12 godzin, później raz na dobę).
Unidox jest na receptę, może jakaś fundacja chociaż w tym Ci pomoże :(
Ostatnio edytowano Śro kwi 15, 2015 9:18 przez violet, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 555 gości