Osoba, ktora ja znalazla myslala , ze kocica jest po jakims wypadku bo zamiast nosa miala czerwony strup i otwarty ryjek...
Okazalo sie, ze to KK.
Kicia nie chce jesc, ciezko jej sie oddycha, cieknie jej z pyszczka slina...
zalatwilam jej tymczas, ale moze tam zostac tylko do piatku/soboty

Dzis tam jade bo trzeba nakarmic ja na sile i podac zastrzyki.
Dlatego PILNIE szukamy DT albo moze jakims cudem DOMU...
Koca zanim trafila do DT musiala przejsc testy na fiv i felv i oba wyszly ujemne. Pozyczylismy na to 100 zl, a na leki na kilka dni 50 zl...
Wszsytko zalatwiane bylo na wariata bo trzeba bylo dzialac wiec o to, ze te pieniadze musimy oddac martwimy sie dopiero teraz

Moze ktos moglby pomoc...???