Kot niewychodzący to kot nieszczęśliwy?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 06, 2007 10:32

Nasze koty wypuszczone na działce (na smyczkach i w pobliżu transporterków) natychmiast do transporterków zwiały :lol:

Natomiast jestem sobie w stanie wyobrazić takie koty jak Masza u tangerine - tylko że ich chyba (tak jak czytam kocie historie na forum) jest duuuża mniejszość

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Czw gru 06, 2007 12:25

Powtórzę za poprzedniczkami - w dużej mierze zalezy to charakteru kota, z tym, ze pewne "braki" chyba można mu jakoś zrekompensować.. Moja pierwsza kotka kochała spacery (na smyczy). Przez 7 lat - do pojawienia się w domu kolejnej kotki, wychodziłyśmy codzienie na obchód "rewiru". Po dokoceniu, Dżampa zaprzestała domagać sie wychodzenia (wcześniej pilnowała i egzekwowała swoje przywilje bardzo energicznie) - zadowoliła się balkonem - ddość dużym i towarzystwem Savany. I tak było kolejne 7 lat.. Po odejściu Dżampy, Savana zaczęłą wychodzić na spacery - w ramach antydepresyjnej kuracji..(oczywiście na smyczy), teraz to jest rozrywka nr 1, nawet przed jej ukochanym jedzeniem :roll:.W chwilach mojej słabości Savana potrafi wyciągnąć mnie na spacer po 10 minutach po powrocie z poprzedniego...Balkonik jest obecnie maciupeńki ale lubi na nim przebywać tak samo jak na nieporównywalnie fajniejszym jeszcze w Polsce i nie widzę po niej sfrustrowania..(mieszkam poza Krajem, wynajmuje, póki co, takie mało "kocie" mieszkanko) . A Żibik, już Irlandczyk - kocha swój maciupci balkonik i panicznie boi się nawet prób zabrania go na spacer.. Za to długie chwile spędza na swoim do sufitu sięgającym drapaczku - "ścieżce zdrowia", do którego Savana nawet się nie zbliża..I wszystkie koty wyglądają/ wyglądały na szczęśliwe - pomimo przeprowadzek, zmieniających się sytuacji mieszkaniowych i związanych z tym zmian w dotychczasowym , ulubionym rytmie dnia i "rekreacyjnych możliwości" .
Oczywiście, pewnie trafiają sie koty, które chcą czegoś ponad wszystko - w tym wypadku wyjścia na zewnątrz - i nic nie jest w stanie , przynajmniej przez jakiś czas, tego zastapić.. Moja Dżampa, jako +- 8-10 miesięczna koteczka, też miała okres wycia pod drzwiami.. Po pewnym czasie wypracowałysmy kompromis - codzienne spacery, w wolne dni długie wycieczki do lasu, a podczas mojej nieobecności lub gdy byłam bardzo zajęta - króciutkie wypady na pobliski trawnik i balkon na okrągło do dyspozycji..
Tak więc, co kot to obyczaj :) Z tym, że koty juz zżyte ze swoja Pańcią chyba łatwiej rezygnują ze swoich spacerkowych przyzwyczajeń w sytuacjach w których po prostu nie jest to mozliwe, tak jakby całkowicie rozumiały sytuacje i akceptowały ją. Tak zdarzało się niejednokrotnie w przypadku moich Kotuchów.
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Czw gru 06, 2007 13:58

Muszę powiedzieć, że to dla mnie bardzo ciekawy temat - jestem osobą, która nigdy nie miała kota, chciałaby mieć, ale jednak doszła do wniosku, że dopóki nie ma odpowiednich warunków, lepiej dać sobie spokój. Ideę 'kota niewychodzącego' jestem w stanie zaakceptować spokojnie (choć kiedyś tam też mi się wydawało, że to gwałt na kociej naturze), ale kota w bardzo małym mieszkaniu jednak nie. Znajomi widząc, że mam ochotę na kota nie widzą problemu - i wiecie jak to jest gdy ktoś namawia do czegoś na co się ma ochotę :wink: - ale cholera, nie. W większym mieszkaniu mogłabym mieć parę kotów, i nie martwiłabym się przynajmniej, że zostają same, tak jak jest, to nie ma sensu. Może kiedyś. :)

Sova8

 
Posty: 4
Od: Pon lis 05, 2007 19:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 06, 2007 14:09

Zgadzam się z przedmówczyniami - wszystko zależy od charakteru kota.

Juz jakiś czas temu próbowałam znaleźć jakieś opracowania, badania czy choćby opinie kocich behawiorystów dotyczące powyższego tematu. Oczywiście "zmusiła" mnie do tego właśnie osoba, która uważa, że moje futra są więzione :roll:

Niestety nic wtedy nie znalazłam wiarygodnego:(

Znalazłam za to kilka innych rzeczy, które zmusiły mnie do myślenia... oto wnioski:)

Koty w naturalnym środowisku mają swoje terytorium, na którym spędzają najczęściej większość życia. Nie raz czytałam (znalazłam nawet jakieś opracowanie na ten temat), że trudno jest koty przenieść na nowe terytorium (wiedzą to wszyscy, którzy próbowali przeprowadzić stado kotów z jednego miejsca na drugie). Koty generalnie takie przeprowadzki źle znoszą - np. agresja, biegunka, obniżenie odporności, nie przyjmowanie pokarmów itp.

Każdy na tym forum, kto tymczasuje koty, zna sytuację, w której kot tymczasowy trafia do jego domu i na początku się boi (nie je, nie pije, chowa się itp)... W końcu to też przeprowadzka :roll:
Robią tak zarówno koty dzikie jak i te oswojone (oczywiście są wyjatki).
Po przeprowadzce do domu stałego zazwyczaj sytuacja sie powtarza...

Myślę, że można spokojnie stwierdzić, że kot traktuje mieszkanie jak swoje terytorium. Analogicznie więc może źle znosić przeprowadzki - zarówno do nowego mieszkania jak i wyprowadzanie na dwór.

Hmmm... trochę pogeneralizowałam:) Ale może to jest jakiś trop:)

Moje futra np. źle znoszą podróże (czarna rozpacz :roll: ), balkon uwielbiają, ale np. Kacper wpada w panikę na dworzu. Iga choć pewnie częśc życia spędziła na ulicy gdzieś (jeste ze schroniska i nie znam jej wczesniejszej historii) to poza mieszkaniem ma odruch - wskakujemy na pańcię i najlepiej schować się pod bluzkę/kurtkę etc...
Moje ewidentnie więc nie pchają się na dwór... jak patrzę jak się bawią to nie wierzę też, że są nieszczęśliwe:) Ale jak wrócę do domu to zapytam :wink:

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 14:14

Sova8 pisze:Muszę powiedzieć, że to dla mnie bardzo ciekawy temat - jestem osobą, która nigdy nie miała kota, chciałaby mieć, ale jednak doszła do wniosku, że dopóki nie ma odpowiednich warunków, lepiej dać sobie spokój. Ideę 'kota niewychodzącego' jestem w stanie zaakceptować spokojnie (choć kiedyś tam też mi się wydawało, że to gwałt na kociej naturze), ale kota w bardzo małym mieszkaniu jednak nie. Znajomi widząc, że mam ochotę na kota nie widzą problemu - i wiecie jak to jest gdy ktoś namawia do czegoś na co się ma ochotę :wink: - ale cholera, nie. W większym mieszkaniu mogłabym mieć parę kotów, i nie martwiłabym się przynajmniej, że zostają same, tak jak jest, to nie ma sensu. Może kiedyś. :)


Sova8 - najprostszy sposób na przekonanie się jak to jest z kotami to potymczasowanie jakichś:) Naprawdę:)
Pozwoli Ci to sprecyzować swoje oczekiwania co do charakteru kota, nauczyć się czego się można po kocie spodziewać... a może także znaleźć takiego, który będzie właśnie TYM kotem:)
Naprawde polecam:)

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 14:33

Zgadzam się z wcześniejszymi opiniami że wszystko zależy od charakteru kota i jego doświadczeń
Moje mają skrajnie różne podejście do świata zewnętrznego

Simbuś urodzony przez domową kotkę, śpiący od małego w łóżku z człowiekiem i mający zawsze pełną miskę
uwielbia świat zewnętrzny, spacery na smyczy, przejażdżki samochodem, wszystkich ludzi i ucieczki na korytarz
Świat na zewnątrz jest dla niego ciekawą krainą pełną emocji i rozrywką od zajęć domowych

Sarabka złapana w wieku 3 m-cy na cmentarzu jako dziki kotek i będąca z nami o 5-go miesiąca swojego życie
nie ma najmniejszej ochoty na wychodzenie poza mieszkanie, zadowala ją pełna miska i jeszcze jedna pełna miska ;-)
Każdą podróż odchorowuje biegunką, można ją zostawić przy otwartych drzwiach na klatkę i nawet się nie zainteresuje
a spacery w szelkach po podwórku tylko i wyłącznie w towarzystwie Simbo – sama wpada w dziką panikę
Obrazek + Arctica Obrazek

czarna.wdowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 9876
Od: Śro lip 26, 2006 12:51
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Czw gru 06, 2007 14:42

Sova8 pisze:Muszę powiedzieć, że to dla mnie bardzo ciekawy temat - jestem osobą, która nigdy nie miała kota, chciałaby mieć, ale jednak doszła do wniosku, że dopóki nie ma odpowiednich warunków, lepiej dać sobie spokój. Ideę 'kota niewychodzącego' jestem w stanie zaakceptować spokojnie (choć kiedyś tam też mi się wydawało, że to gwałt na kociej naturze), ale kota w bardzo małym mieszkaniu jednak nie. Znajomi widząc, że mam ochotę na kota nie widzą problemu - i wiecie jak to jest gdy ktoś namawia do czegoś na co się ma ochotę :wink: - ale cholera, nie. W większym mieszkaniu mogłabym mieć parę kotów, i nie martwiłabym się przynajmniej, że zostają same, tak jak jest, to nie ma sensu. Może kiedyś. :)


Koty patrzą bardziej przestrzennie :wink: i jeśli miałyby możliwość poruszania się nie tylko w poziomie, ale i w pionie, jakieś kąciki, gdzie mogłyby się schować, to nawet mała kawalerka nie stwarzałaby im dyskomfortu. :)

A jeśli chodzi o samopoczucie kotów przebywających na stałe w domu, to przyłączę się do stwierdzenia, że zależy to od kota.
Z mojej trójeczki tylko Lilo przejawia inklinacje wolnościowe. I wprawdzie nie wygląda na specjalnie nieszczęśliwą, ale wyraźnie nudzi się, brakuje jej możliwości wyładowania energii oraz bodźców, jakie przynosiłaby otwarta przestrzeń.
Obie szylkretki (w tym Irysek, która trafiła do mnie z działek, już jako dorosła kotka) zdecydowanie wolą ciepłe i przytulne wnętrza mieszkania. :D

Wawe

 
Posty: 9319
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw gru 06, 2007 15:58

Zauważyłyście, że z wypowiedzi przebija pewna prawidłowość? Wychodzi na to, ze bardzo często kotami niewychodzacymi-bo-nie-chcą są koty, które wcześniej były wolne i dosyć dokładnie przekonały sie, jak ciężkie może być życie wolnego stwora....
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 06, 2007 16:16

Ja mam trzy koty i trzy różne podejścia do tegoż tematu :)
Baba - póki co jest dzika; całe dotychczasowe życie była kotem wolnym, więc nie liczę na to, że szybko wejdzie do domu.
Demon - w domu jest ok, póki nie usłyszy jakiegoś hałasu. Wtedy woli być na podwórku, ucieka przed hałasem - a jak tylko wyjdzie za drzwi to znów siedzi spokojnie. Nazwałabym to klaustrofobią ;)
Lala - kocha być w domu ale pod warunkiem, że nie jest sama. Obok musi być człowiek - jak wszyscy wychodzą na zewnątrz to koteczka razem (krąży koło nóg jak piesek). Ludzie wracają - kicia również.
Mścisław [']21.10.2010
Konstancja ['] 14.08.2017

ObrazekObrazek
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem, wędkarzem i rybą. :mrgreen:

AniHili

Avatar użytkownika
 
Posty: 11055
Od: Pon kwi 30, 2007 22:20
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw gru 06, 2007 16:26

Sova8 pisze:, ale kota w bardzo małym mieszkaniu jednak nie.


Sovo, małe mieszkanie to nie jest problem.. dla kota :) Moje koty mieszkają obecnie na wielokrotnie mniejszym metrażu niz w Polsce i nie ma problemu. Wazne jest, aby na tymże metrażu wykombinować jakieś miejsce dla kota - takie jego ulubione "schowanko", punkt obserwacyjny itd. Z tym o tyle nie ma kłopotu, a raczej jest kłopot innej natury, poniewaz z reguły kot sam pokaże, gdzie mu pasuje najbardziej - zazwyczaj jest to kilka miejsc, w zalezności od ... kociego humoru :), trzeba je wówczas tak troszkę pod kota "dopasować" - jakiś kocyk, koszyczek.. Moje kociska w naprawdę ciasnych warunkch maja ulubiony kosz - legowisko przy grzejniku ( pod suszarką na ciuchy 8) - rzeczy się dosuszają a kot pod spodem mają kameralnie ), drugie ulubione miejsce to w otwartej na tą okoliczność i wymoszczonej kocykami torbie podróżnej na szafie, włażą na na ta szafę po szafce, która z powodu ciasnoty musi stać tuz przy, a schodzą a raczej skaczą prosto na łóżko dosuniete na maksa do szafki - sama widzisz, zawsze jest jakieś rozwiązanie, im ciasniej tym kotom łatwiej wszędzie dotrzeć :) - a koty momentalnie je znajdują 8) . No i parapet okienny - hit chyba większości kotów :)
Tak więc małe mieszkanko to nie przeszkoda :) Poza tym, koty mają taką fajną cechę (oczywiście, nie mam tu na myśli biedaków po przejściach, które zestresowane, odchorowują kolejną zmianę, nie wiedząc co je jeszcze czeka ), że migiem przystosowują sie do zaistniałej sytuacji bez narzekania że "w poprzednim mieszkaniu było lepiej .. " :)
Jedynym "problemem", piszę w cudzysłowiu, bo to zalezy od nastawienia, może być lekki bałaganik, porozrzucane kocie zabawki, ciuchy we wzorek z kocich klaczków, wazonik uśmiercony tragicznie, ciasnota w łózku bo kot się rozpycha, gadanie baaardzo "głodnego" kota nad ranem, pobudki w nocy bo kot musi sie przytulić lub być koniecznie wymiziany i tym podobne "uciążliwości" 8)
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Czw gru 06, 2007 20:56

orchidka, Wawe, Sanna - bardzo Wam dziękuję. Przemyślę to wszystko, a na razie będę dalej podczytywać forum.

Sova8

 
Posty: 4
Od: Pon lis 05, 2007 19:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon kwi 23, 2012 13:26 Re: Kot niewychodzący to kot nieszczęśliwy?

Pozwolę sobie odkopać temat.

Poznałam nową koleżankę w pracy. Temat rozmowy jakoś zszedł na koty. Zaczęła opowiadać o swoich- miała trzy, które uwielbiała, takie mądre i wspaniałe zwierzęta. Ale teraz już nie chce, bo za każdym razem, gdy wyjeżdżała do pracy, kot znikał. Tak zniknęły wszystkie trzy- jednego rozjechał samochód, po dwóch zaginął ślad :?
Pytam, czy były wychodzące. Koleżanka na to- ależ tak, bo to przecież były DACHOWCE...!
Nie bardzo rozumiejąc związku, delikatnie nadmieniłam, że też mam dachowca, ale mieszkam w dużym mieście, przy ruchliwej szosie i nie ma szans, bym kota wypuściła. Zrobiła oczy jak spodki- jak to możliwe, przecież dachowce MUSZĄ wychodzić!! Bo inaczej będą nieszczęśliwe!
Przypomniałam sobie mojego Tymoteusza, który ostatnie dni urządzał istny pokaz kociej euforii, chodząc za mną, ocierając się i mrucząc bez przerwy- tak bez większego powodu, może dlatego, że ze względu na zbliżający się wyjazd okazywałam mu więcej niż zwykle zainteresowania i uczucia. Jakoś mi nie wyglądał na nieszczęśliwego mając pełną miskę, zabawki, czystą kuwetę, w miarę przytulne mieszkanko i moje ręce do dyspozycji....

Ja nie uważam, że kot musi bezwzględnie siedzieć w zamknięciu. Sama jestem typem, który nie życzyłby sobie jakiegokolwiek ograniczania wolności. Są koty, których nie utrzyma się w domu. Są też takie, jak Tymek, które nie wyściubią nosa poza próg i nie jest im to potrzebne do szczęścia. Najistotniejsze jednak są warunki, niewiele jest miejsc, gdzie można kota w miarę bezpiecznie wypuścić. Zwłaszcza w mieście.

Dobra kobita z tej koleżanki pewnie, ale poglądy dość, hmm, nietuzinkowe :roll: Dachowiec musi wychodzić, bo to niby na dachach żyje? :twisted:
No, ale nie możemy chyba od każdego wymagać, by podzielał nasze przekonania...
[/url]Obrazek
Kupując w naszym sklepie pomagasz zwierzakom. Sklep SzopFilantrop. Karmy dla kota, żwirek, karmy dla psa, akcesoria dla zwierząt
Fundacja Stawiamy na Łapy

mikela

 
Posty: 1224
Od: Czw sty 13, 2011 20:33
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 23, 2012 21:29 Re:

ulvhedinn pisze:Zauważyłyście, że z wypowiedzi przebija pewna prawidłowość? Wychodzi na to, ze bardzo często kotami niewychodzacymi-bo-nie-chcą są koty, które wcześniej były wolne i dosyć dokładnie przekonały sie, jak ciężkie może być życie wolnego stwora....

Masz 100% racji.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pon kwi 23, 2012 22:19 Re: Re:

vega013 pisze:
ulvhedinn pisze:Zauważyłyście, że z wypowiedzi przebija pewna prawidłowość? Wychodzi na to, ze bardzo często kotami niewychodzacymi-bo-nie-chcą są koty, które wcześniej były wolne i dosyć dokładnie przekonały sie, jak ciężkie może być życie wolnego stwora....

Masz 100% racji.

Moje doświadczenie też to potwierdza.

Tak przy okazji, w dalszej rozmowie owa koleżanka przyznała, że nie lubi gdy koty przebywają w mieszkaniu podczas jej nieobecności. Pojawia się pytanie na ile te apele o wolność są zwykłym wygodnictwem i postawą typu "kot ok, ale musi znać swoje miejsce''(w domyśle- podwórko).
Cóż, miejscem mojego Tymka jest fotel, łóżko, a najchętniej zagłębienie mojego ramienia :mrgreen:
Wiem, zdegenerowaliśmy koci gatunek :roll:
[/url]Obrazek
Kupując w naszym sklepie pomagasz zwierzakom. Sklep SzopFilantrop. Karmy dla kota, żwirek, karmy dla psa, akcesoria dla zwierząt
Fundacja Stawiamy na Łapy

mikela

 
Posty: 1224
Od: Czw sty 13, 2011 20:33
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto kwi 24, 2012 0:17 Re: Kot niewychodzący to kot nieszczęśliwy?

Kot wychodzący ma mniej wiecej swiadomść 2-3 letniego dziecka. Na tyle jest w stanie bronić sie przed zagrożeniami.

Jak dlugo nie straci się stworzenia bardzo kochanego- tak dlugo można powtarzać brednie o wolności kociej.

Reszta, zależy od doroslego, dojrzalego opiekuna.
Koty są zależne od nas, opiekunów. Same nie tworzą bezpiecznego swiata, w którym będą buszować.
Wypuszczanie kota- to fanaberia opiekuna. Za którą zapłaci zwierzak. Zwykle- życiem.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39246
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 470 gości