Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Valencja pisze:Przebrnęłam przez cały wątek. I w sumie jedno co mogę dodać, to głos "trzeciej strony", czyli kogoś, kto nigdy nie brał kota "z adopcji", ale miał koty, które dożyły późnej starości, bo mam wrażenie, że "rację" to mają wszystkie strony sporu. Postaram się zwięźle i w punktach.
1. Dom Tymczasowy to nie jest schronisko, ani gospodarstwo, gdzie akurat się kotka okociła. DT to jest miejsce, gdzie ktoś kosztem własnych pieniędzy, czasu i wysiłku, ratuje koty przed złym losem. Dlatego DT mają pełne prawo mieć nawet najdziksze wymagania - to tak naprawdę są "ich" koty, za które DT biorą odpowiedzialność (godząc się np. na zwrot z adopcji), więc nikomu nic do tego, jakie mają wymagania. Obowiązku ustawowego, żeby brać kota z DT nie ma, a na domy czeka legion kociąt w piwnicach, na wsiach itp.
2. Z drugiej strony - strasznie niefajne jest to, co widzę na tym forum - traktowanie każdego, kto ma inny pomysł na kota, jako nieodpowiedzialnego kretyna. Sorry - ale czy myślałyście, ilu ludzi zniechęciłyście do wzięcia chociażby biedy z podwórka, poprzez jechanie po domach, które: są wychodzące/nie mają zabezpieczeń/nie mają stałego weta/karmią whiskasem? Bo o ile Wasze tymczasy, to jest wasza prywatna sprawa, o tyle biedzie śmietnikowej naprawdę lepiej będzie w "złym" domu, gdzie ma niezabezpieczone okna, żre whiskasa i dopiero jak jest zgroza, to się leci do weta.
3. Wychodzenie - wiem, narażam się, ale moim zdaniem, nie każdy kot może być "niewychodzący". Sama nie jestem fanką "wychodzenia", ale są koty, które w domu się męczą. I te koty bardzo często kończą źle, bo jak tylko "wyrwą się" na wolność, to nienauczone ostrożności, giną pod kołami samochodu/uciekają. Miałam kota wychodzącego, który dożył 17 lat i nie był "dzikiem", tylko przylepą, uwielbiającą wylegiwanie się na kolanach, ale swój patrol łowiecki musiał zrealizować, niezależnie czy deszcz, czy śnieg, czy gradobicie. Moja aktualna Panna Mru, szczęśliwe zupełnie nie jest zainteresowana wychodzeniem i mam nadzieję, że to się nie zmieni.
4. Jakbym była DT, to więcej niepokoiłoby mnie zafiksowanie na kota - bo słodki, kochany, kiciulek, taki dokładnie piękny, jedyny, jak sobie wymarzyłam, niż brak pytań, albo nie ogarnianie szczegółów ogłoszenia. Bo dla mnie kot, to kot - cudny stwór, niezależnie od umaszczenia, "tych oczu", itp. Nie dodatek do mieszkania, nie pocieszka po innym kocie, nie gadżet. Chcę kitkę, to biorę, kierując się (jeśli kot dorosły) charakterem, a nie wyglądem kota.
Reasumując - ja w 100% rozumiem racje DT. Tylko nie podoba mi się lansowanie tezy "kot jako zwierzę wysoce skomplikowane w obsłudze, wymagające remontu domu i stałej czujności", bo jednak od cholery jest kociaków, dla których niezabezpieczony dom, gdzie karmią whiskasem i resztkami z talerza, a szczepienia uważają za fanaberię, jest ratunkiem od śmierci z zimna i głodu. A ustawianie wysoko poprzeczki może zniechęcić takie "domki na 3" do wzięcia biedy. Bo to wspiera powszechne przekonanie, że kot, to "same kłopoty".
Valencja pisze:2. Z drugiej strony - strasznie niefajne jest to, co widzę na tym forum - traktowanie każdego, kto ma inny pomysł na kota, jako nieodpowiedzialnego kretyna. Sorry - ale czy myślałyście, ilu ludzi zniechęciłyście do wzięcia chociażby biedy z podwórka, poprzez jechanie po domach, które: są wychodzące/nie mają zabezpieczeń/nie mają stałego weta/karmią whiskasem? Bo o ile Wasze tymczasy, to jest wasza prywatna sprawa, o tyle biedzie śmietnikowej naprawdę lepiej będzie w "złym" domu, gdzie ma niezabezpieczone okna, żre whiskasa i dopiero jak jest zgroza, to się leci do weta.
Bo to wspiera powszechne przekonanie, że kot, to "same kłopoty
Koniczynka47 pisze:Valencja pisze:2. Z drugiej strony - strasznie niefajne jest to, co widzę na tym forum - traktowanie każdego, kto ma inny pomysł na kota, jako nieodpowiedzialnego kretyna. Sorry - ale czy myślałyście, ilu ludzi zniechęciłyście do wzięcia chociażby biedy z podwórka, poprzez jechanie po domach, które: są wychodzące/nie mają zabezpieczeń/nie mają stałego weta/karmią whiskasem? Bo o ile Wasze tymczasy, to jest wasza prywatna sprawa, o tyle biedzie śmietnikowej naprawdę lepiej będzie w "złym" domu, gdzie ma niezabezpieczone okna, żre whiskasa i dopiero jak jest zgroza, to się leci do weta.
Bo to wspiera powszechne przekonanie, że kot, to "same kłopoty
Jeśli ktoś taki wbije sobie do głowy wzięcie kociaka czy szczeniaka to naprawdę nie sposób wybić mu tego z głowy paroma komentarzami.
Najczęściej na wszelkie opinie nie po jego myśli reaguje świętym oburzeniem.
I rzadko ratuje "biedy śmietnikowe". Częściej bierze z różnych ogłoszeń lub od znajomych, którym się okociła kotka czy oszczeniła suka oraz schronisk czy właśnie dt.
Tymczasem prawda jest nie dla wszystkich wygodna i akceptowalna: nie każdy powinien mieć zwierzę bo zwierzęta wymagają stworzenia odpowiednich warunków, długofalowego nakładu czasu i pieniędzy.
I owszem, zwierzaki mogą generować kłopoty o których warto mieć choć mgliste pojęcie by móc im w porę zapobiec.
Dużo ludzi tego nie potrafi, w efekcie schroniska pękają w szwach, a na ulicach mnóstwo oswojonych wywalonych kotów.
O tych, które wyleciały same z balkonów nawet nie wspomnę.
Valencja pisze:Tylko nie podoba mi się lansowanie tezy "kot jako zwierzę wysoce skomplikowane w obsłudze, wymagające remontu domu i stałej czujności", bo jednak od cholery jest kociaków, dla których niezabezpieczony dom, gdzie karmią whiskasem i resztkami z talerza, a szczepienia uważają za fanaberię, jest ratunkiem od śmierci z zimna i głodu. A ustawianie wysoko poprzeczki może zniechęcić takie "domki na 3" do wzięcia biedy. Bo to wspiera powszechne przekonanie, że kot, to "same kłopoty".
Dualishe pisze:Adoptowałam koteczke miesiąc temu ze schroniska i byłam bardzo miło zaskoczona poziomem profesjonalizmu, właśnie w temacie sprawdzenia mnie jako przyszłego opiekuna. Sądziłam, że adopcja w schornisku to banał, byle by się pozbyć "problemu" ale okazało sie, że nie jest to takie proste. Są wymagania, jest umowa. Słyszałam wiele negatywnych opinii właśnie w stylu "łatwiej adoptować dziecko, niż psa ze schroniska" ale sorry... jeśli ktoś "nie ma czasu" żeby przyjechać te dwa czy trzy razy, zapoznać sie ze zwierzęciem, to jak ten ktoś znajdzie potem czas na opiekę? Jeśli ktoś nie pamięta, po którego zwierzaka dzwoni, to jakie jest jego zaangażowanie? Ja byłam bardzo zadowolona "inwigilacją" i jeśli trzeba by było zaprosić wolontariuszy do domu na kawę, to chetnie bym zaprosiła Wiedziałam co robię, wiedziałam po jakiego kota idę, wiedziałam, że kot będzie wymagał leczenia, że ze wzgledu na wiek kotki, sama będę musiała zadbać o sterylizację i dostarczyć papier do schroniska. Mam drugiego kota, wiec oba koty przeszły wszystkie badania, żeby nie pozarażały się niczym miedzy sobą. Nie po to schronisko, czy DT leczy koty, opiekuje się nimi, inwestuje, żeby oddać je nieodpowiedzialnym ludziom i potem mieć spowrotem tego samego kota, tylko znów do leczenia, albo potomstwo i za oddanego jednego, dostać pięć małych. Osoby, które obrażają się na pytania o warunki, czy rezygnują, bo nie dostały kota od ręki, same wystawiają sobie świadectwo. I jeszcze jedno. Spotkałam się z opinią "nie wziełam kota, bo Pani wolontariuszka była niemiła" Wolontariuszki to nie hostessy! Jak szłam po kota, to szłam po kota, a nie na randkę z Panią wolontariuszką. W moim przypadku Panie wolonteriuszki były miłe ale moze dlatego, że ja byłam miła i nie zachowywałam sie jakbym robiła im łaskę, że biorę kota.
Valencja pisze:bo jednak od cholery jest kociaków, dla których niezabezpieczony dom, gdzie karmią whiskasem i resztkami z talerza, a szczepienia uważają za fanaberię, jest ratunkiem od śmierci z zimna i głodu. A ustawianie wysoko poprzeczki może zniechęcić takie "domki na 3" do wzięcia biedy. Bo to wspiera powszechne przekonanie, że kot, to "same kłopoty".
Jeśli ktoś taki wbije sobie do głowy wzięcie kociaka czy szczeniaka to naprawdę nie sposób wybić mu tego z głowy paroma komentarzami.
Najczęściej na wszelkie opinie nie po jego myśli reaguje świętym oburzeniem.
I rzadko ratuje "biedy śmietnikowe". Częściej bierze z różnych ogłoszeń lub od znajomych, którym się okociła kotka czy oszczeniła suka oraz schronisk czy właśnie dt.
Tymczasem prawda jest nie dla wszystkich wygodna i akceptowalna: nie każdy powinien mieć zwierzę bo zwierzęta wymagają stworzenia odpowiednich warunków, długofalowego nakładu czasu i pieniędzy.
I owszem, zwierzaki mogą generować kłopoty o których warto mieć choć mgliste pojęcie by móc im w porę zapobiec.
Dużo ludzi tego nie potrafi, w efekcie schroniska pękają w szwach, a na ulicach mnóstwo oswojonych wywalonych kotów.
O tych, które wyleciały same z balkonów nawet nie wspomnę.
Tylko że - czy to w przypadku kotów czy psów sa szczególne przypadki (np. kocur z pseudo - śliczny ale walący łapą bez uprzedzenia, husky potrzebujący długich spacerów, rottek po przejściach) gdzie ten konkretny kot/pies (lub ta konkretna rasa) jest kiepskim pomysłem dla konkretnego domu. Zwłaszcza jeśli ma być to jeden z "fantastycznych pomysłów" typu sprezentowanie 75 letniej babuni malusiego kociaczka/szczeniaczka lub tego ślicznego, słodkiego psiaka z niebieskimi oczami - bo babunia takie lubi. Tyle że za kilka lat ten psiak czy kociak wyląduje na ulicy jak babci się pogorszy lub co nie daj boże zejdzie. Ewentualnie zostanie mu "zwrócona wolność" bo przecież babcia nie będzie się przejmowała jakąś umową, której nie podpisywała... Tak że teges - tłumaczenie, że szczeniaczek/psiaczek albo konkretna rasa nie nadaje się do takich warunków, zwykle jest odrzucane "bo oni wiedzą lepiej". A potem jest jak jest. I kotek/piesek, który przez np. 3 lata miał fajne życie, wyląduje już bez odpowiedniego futra i bez znajomości terenu na ulicy, gdzie go coś rozjedzie/zagryzie. I to wcale nie jest dobra perspektywa.
Patmol pisze:Ja tez zawsze zachęcam do wzięcia kota ze schroniska tych wszystkich , którzy nie chcą podać swojego adresu, nazwiska, ani podpisać umowy adopcyjnej.
W Legnicy jest schronisko, i są koty do wzięcia.
Czasami lepiej żeby takie osoby, które traktują kota jak darmowego pluszaka nie brały jednak kota z podwórka, bo tylko krzywdzą takie zwierzęta.
persiak1 pisze:Miałam się nie odzywać , ale dodam swoje:
Czy nie macie czasami wrażenia ,że sprawianie problemów z adopcją zwierzaka ze schroniska tylko pogarsza sprawę.
Są ludzie , którzy wykonują wysiłek emocjonalny alb tam pojechać i moim zdaniem jest to wręcz okrutne jeśli wybierasz zwierzaka i masz go tam zostawić bo komuś tak się ustaliło. Człowiek słusznie może być oburzony taką procedurą - nie ukrywam mnie też by wnerwiło.
Takie postępowanie za jakiś czas - gdzieś to pisałam spowoduje ,że spadną adopcje.
Potem lament ,że ojjj nie ma chętnych , a sami wolontariusze odstraszają.
Podobnie z kotami oczywiście.
Ciekawe co czuje zwierzę gdy rysuje się szansa i ma wrócić do klatki ???? Hmmmmm no ciekawe......
Moje koty są z rozmaitych miejsc w tym arystokrata i powiem wam ,że chyba jednak łatwiej mieć rasowego stworka i w tą stronę pójdzie świat.
Osobiście byłam w schronisku raz i nigdy więcej............
Co do wychodzenia to tak jak ktoś napisał są kocie osobowości i nie wszystkie da się w domu utrzymać.
Moje koty dzielą się pół na pół. Zimą mam więcej piecuchów latem dwa na cztery są wychodzące.
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, makrzy i 258 gości