To ja sie wypowiem co do tych okien. Sama mam zabezpieczone, kot siedzi i uwielbia siedzieć (jak tylko okno otwieram to kicia jest zaraz na parapecie).
Ale w domu moich rodziców zabezpieczeń nie ma, bo tez nie było potrzeby trzymać tam mojego kota, a ojciec się zdecydowanie na kota nie zgadzał nigdy. (po poznaniu Zuzanny chyba zaczyna mieniać zdanie. Podejrzewam, że ma te same złe doświadczenia co ja kiedyś z kotami dziadków. no rozpuszczone to i wredne było jak cholera... ale to było wieki temu.) Ale w ich wypadku naprawdę nigdy się okien nie otwiera. tylko uchyla. Nie mają standardowych dwóch połówek na jednej dziurze, tylko ogromny kwadrat/prostokąt. Okna się nie otwiera, bo zawiasy na dłuższą chwile by tego nie ogarnęły. Dwa okna są otwierane w celu wieszania prania, ale takich okien też zabezpieczyć nie można. No i bądź tu mądry. Ale jakby ktoś przyszedł na PA i zobaczył, to by pewnie zrozumiał.
Co do schronisk ja podawałam w KRK dane, podpisałam kwitek, że jak kot zachoruje, zmieni adres czy cokolwiek to mam informować. Że kot mój i nie wolno oddać komuś innemu. Że kastracja. O wizycie po adopcyjnej też pisali. Jestem strasznym ludziofobem, ale dla kota chce jaknajlepiej więc czemu miałabym się tego lękać?
Nie wydawało mi się to straszne. Bo czemu miałoby być?
Ale z drugiej strony napisali też, że psy ze schroniska są zwolnione z podatku i jak to zrobić, żeby nie płacić. Taka trochę ludzka strona.
Mój kontakt z fundacjami też jest straszny. No jak to nie chcę zawszonej dzikuski z pięćdziesięcioma chorobami? No nie chcę. Zuzę mam. Może być niezdrowy, mniej lub bardziej, ale ma mi kota nie zabić. "no to ja nie wiem... może go pani w piwnicy przetrzyma,z robi badania wtedy do domu?" w mojej piwnicy są dziurawe ściany, wchodzą tam menele i ogólnie ruch jak na dworcu.
Pewnie jak się przeprowadzę do większego mieszkania będę DT. Zorganizuje sobie izolatkę i możemy wtedy największym biedactwom pomagać. Ale tak nie ma opcji
Jako szukająca kota nie widzę problemu w pytaniach o to czy mnie stać na kota, czy wiem gdzie wet. Mam już kota. Jakoś żyje i ma się wyśmienicie.
Myślę że DS musi zakaceptować dziwactwa i pytania DT. Ile DT w kota miłości, czasu i kasy włożył nikt nie mówi tak do końca. Żeby DS nie przestraszyć pewnie
ale wkładacie w kociaki wiele... i myślę że należy się wam wszystko to co chcecie wiedzieć, żeby się upewnić, ze ludzie są dobrymi kandydatami. TO SIĘ NALEŻY TYM KOTOM. DOBRY DOM.