Udało mi się sfotografować aparatem w telefonie komórkowym trójkę moich stałych stołowników:
Oto mój pupil - Wielkogłowy[']

Imie ma po tytułowym bohaterze cudnego wprost opowiadania Kaziemierza Orłosia. Zwrociłam na niego uwage ponad rok temu, gdy opiekowałam sie trzema czarnymi kocurkami (jeden zginął, dwa znalazły dom). Wtedy burasków było kilka i wszystkie mocno dzikie. Dziś Wielkogłowy nie zacznie jeść dopóki go nie wygłaszczę.
A to jedyna koteczka Lala

To była najukochansza podwórkowa kotka tego pana, co tak pije. Gdy jeszcze żyła jego żona wysterylizowali Lalę. Dosyć płochliwa z początku w tej chwili daje się pogłaskać. Wiosną miała niesamowitą przygodę - była uwięziona w piwnicy przez kilka tygodni, pan jej szukał, ale bez skutku. Pewnego dnia moja sąsiadka zobaczyła w piwnicznym okienku kota drapiącego rozpaczliwie w szybę. Okazało sie, że to Lala. Była bardzo wychudzona, ale przeżyła, bo ktoś ją dokarmiał. Nie pomyślał jednak, żeby ją po prostu wypuscić.
A to Koksik potocznie zwany Czarnym.

Najbardziej poszkodowany - biją go wszystkie koty. Prawdopodobnie został wiosną podrzucony na nasze osiedle, wyglądał wtedy ładnie, miał lśniące futerko. Teraz jest chudy i zestresowany. Trzeba go karmić oddzielnie i pilnować, żeby go inne koty nie pobiły.
Te trzy koty udało mi się odrobaczyć, w planach mam jeszcze odpchlenie.
Reszta jest bardzo płochliwa i nie da się dotknąć. Jest jeszcze cały bury, wyglądający jak kot orientalny, bury-kulawy, biało-bury i czarny z białymi skarpetkami. I takie, których nie widuję, bo wychodzą do jedzenia nocą.
Założyłam ten wątek, bo nie jestem doświadczoną karmicielką i pewnie nie raz będę potrzebowała rady mądrzejszych ode mnie
