Moje koty - prosba o zamknięcie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 03, 2007 23:50 Moje koty - prosba o zamknięcie

Odkrycie tego forum to była najfajniejsza rzecz tej wiosny. Chyba nie umiem tak ładnie opisywać jak niektórzy forumowicze, ale się postaram ze wszystkich sił przedstawić moje futrzaki te domowe i przydomowe. Mam ich sporo, więc pewnie to będzie opowieść w odcinkach. Zacznę wg starszeństwa

DRACUL
Obrazek
pojawił się u nas pierwszy, tzn jest to mój pierwszy absolutnie samodzielny kot, bez współudziału rodziców. Urodził się tuż przed świętami w grudniu 1992 roku jest więc już mocno starszym panem :)
Urodził się z domowej kotki Klary, która poczuła wolę bożą i wyskoczyła z 2 piętra, żeby zaspokoić swoje chucie :) Wróciła, ale już przy nadziei i tak na świat przyszedł mój ukochany buras, sybaryta, generalnie król zycia i świńtuch - no może kot z charakterem. Tak przy okazji historia jego matki jest dość dramatyczna, a była to kicia również urodzona w domu. U mojego kolegi zakochała się z wzajemnością w znalezionym na śmietniku psie Traktorze, który nota bene w zasadzie odbierał Dracula bo w czasie porodu cały czas stał nad nią i wylizywał i dyszał, no poprostu razem rodził :) Miłośc była wielka i obopólna, ale Traktor był psem dużym i po przejściach, reagował agresją w różnych nieprzewidzianych momentach. Poryzł wiele razy swoich dużych, aż kiedyś zaatakował właścicielkę i trafiła do szpitala. Nic niestety nie dało się zrobić, Traktor został uśpiony :( A Klara tego nie wybaczyła i odeszła. Uciekła raz, dała się złapać, później uciekła znowu i już nie chciała wrócić, dokarmiali ją później jako uliczną kotkę, ale już podchodzić nie chciała. Klara miała jedną wadę - nie była czystą kocicą i niestety to jest rodzinne :oops: Dlatego właśnie nazywam mojego ukochanego kota świńtuchem, swoje nastroje wyraża on niestety sikaniem. Nie, nie miał kłopotów zdrowotnych. Próbowaliśmy chyba wszystkiego, a on jak sikał tak sika. Dlatego ma też inne przydomki - futrzany pęcherzyk, moczyk, a w chwilach złości i bezsilności szczun! Ale bardzo Go kochamy i życzymy mu jak najdłuższego rujnowania parkietu i kolejnych mebli, trudno, miłość bywa ślepa i tyle. Poza tym sikaniem jest absolutnie najsłodszym kotem. Czasem myślę, że to sikanie to spadek po św pamięci Kici, kotce sąsiadki, która uwielbiała idąc do siebie wstąpić do mnie, przespać się, pomiziać i pójść do siebie. Aż pojawił się mały Dracul, próba zapoznania skończyła się pobiciem Dracula, pogryzieniem sąsiadki i sikaniem pod moimi drzwiami w drodze na górę. A Draculek odsikiwał Kici od strony przedpokoju. No i taki oto dialog trwał przez wiele lat :( Kicia dawno już odeszła za TM, ale Dracul kultywuje jej pamięć, przedpokój to nadal Jego ulubione miejsce. Tak więc nie mam dywanów, bo po wyrzuceniu kolejnego uznałam, że to nie ma sensu, podłoga gnije mi w 3 miejscach, a na kanapie leży folia ogrodnicza :) No i oczywiście w powietrzu unosi się delikatny zapach moczyku. Wstyd wpuszczać ludzi, nawet listonosz patrzy na mnie podejrzliwie. Za chwilę się przeprowadzam i już sobie wyobrażam co będzie, nowe miejsce :) Przeprszam, bo zamiast opisu kota to jakieś użalanie się, ale życie z Draculem to jest wyzwanie, żeby nie urwać mu łba. No, ale jak???? Taki słodki łepek??? Oczywiście jest nie nażarty i jak mnie ładnie budzi podlec np o 5 rano. Siada przy mnie i głaszcze łapką po twarzy. A co robi jak go zbywam i odwracam się na drugi bok? Oczywiście mści się w przedpokoju :) Jak wracam do domu to nie daj Panie Boże spotkać kogoś na schodach i zamienić kilka słów - natychmiast parująca kałuża i obrażony futrzak nie dający się pogłaskać. Bo on przecież zawsze czeka przy drzwiach i co to znaczy, że gadam z kimś obcym zamiast biec do ukochanego kota? Poza tym jednym defektem jest kapitalnym kotem :lol:
Niestety od stycznia mamy problem - niewydolność nerek :( A pokarmu mokrego dla nerkowców za nic na świecie nie jemy. Tak więc mięsko z ipakitine i suche hillsa, wyniki jakoś się ustabilizowały i nie pogarszają się. Co miesiąc robimy badania krwi. Poza tym w formie świetnej. Mamy nadzieję, że tak się utrzyma jak najdłużej.
Tu na ulubionej kanapie, odświętnie bo bez folii :) TŻ czasem stwierdza "okażmy mu zaufanko" - a później płacze i pierze
Obrazek
Wystarczy coś położyć i tam natychmiast zagnieżdża się Draculek
Obrazek
Ostatnio edytowano Czw sty 15, 2009 23:18 przez casica, łącznie edytowano 35 razy

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 7:15

drakul mnei wręcz onieśmielił :) Mam małą prośbę ... mogłabyś cyknąć foto jego pięknych oczek :1luvu: ?

Dywany właściwie nie są potrzebne do życia , ale z tą podłogą to Twoje futrzane przesadziło :twisted:
Próbowałaś jakoś oduczać przez dłuższy czas ??
Obrazek

k-a

 
Posty: 124
Od: Nie mar 04, 2007 10:37
Lokalizacja: Tarnów

Post » Pon cze 04, 2007 9:42

oczywiście, ale to potrwa muszę go troszkę poganiać z aparatem:) Czasem nazywamy go "oczka jak winogronka" :)
Co do tej potwornej przywary to walczyłam na wszelkie sposoby i nic, się poddałam i teraz już tylko zmywam i nawet nie pytam groźnie "kto tam na....?". Trudno :twisted:

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 14:12

PUTITA
Obrazek
zwana Puti, wyciruszkiem, partyzantem bądź kotką wiernotką. Jestem śliczna i słodka, mam różowy nonio i rozczulające różowe poduszeczki pod łapkami :D Puti to też starsza pani, lat ma pewnie 13, do mnie trafiła jakoś na początku 1994 roku. Była koteczką piwniczną i zupełną dzikuską, podli ludzie otruli jej mamę i rodzeństwo i tak została sama. Moja mama prowadziła wówczas walkę z wrogami kotów w piwnicy i bardzo się bała o małą więc tak trafiła do mnie celem ocalenia białoburego życia. Było trudno, pierwsze 3 miesiące spędziła w zasadzie za lodówką, Dracul wyżerał jej z miseczki i niestety poszturchiwał, ale jakoś się ułożyło i teraz bardzo się kochają. Odruch ucieczki w zasadzie Puti pozostał. Naprawdę bezpieczna i u siebie czuje się na mnie lub na moim łóżku, które traktuje jak nasze gniazdo. Stąd potworne problemy z przechowywaniem i doleczaniem innych kotów, bo Puti traktuje to jak tragedię. Nie płacze tylko wyje, sierść wyłazi natychmiast garściami, odmawia jedzenia, no zgroza. A w moich obecnych warunkach o jakiejś sensownej izolacji nie ma mowy, tak więc unikam takich sytuacji, żeby jej zaoszczędzić potwornego stresu i rozpaczy.
Po drodze przytrafiła nam się przykra przygoda. Otóż Puti wychodziła w kuchni na zewnętrzny parapet, okno uchylne więc nie mam pojęcia jak jej się to udawało. Pewnego razu spadła :( razem z fragmentem listwy okiennej (mieszkam na 1 piętrze, a teren jest ogrodzony, więc koty nawet te piwniczne są raczej bezpieczne). Że kici nie ma okazało się dopiero rano. Pracowałam w Warszawie (wyjeżdżałam w poniedziałek i wracałam w piątek), TŻ byl na wykopaliskach, no dramat. Wzięłam urlop, chodziłam, wołałam i nic. Urlop się skończył, a po kotce ani śladu. Byłam załamana, nie wychodziła, nie znała okolicy. Po chyba 6 tygodniach szykując się około 5 rano do wyjazdu zerknęłam przez balkon i zobaczyłam siedzącą na jabłonce pod oknem Putkę. Zbiegłam na dół, już jej nie było. Ale najważniejsze było, że żyje i że chce wrócić. Wtedy skojarzyłam, że szaleńcze biegi Dracula po mieszkaniu nad ranem mają związek z Putitą, chciał mi pokazać, że ona jest pod oknem. W akcję włączyła się mama, zamówiłyśmy w tartaku deskę, żeby położyć między jabłonką, a balkonem. W końcu jednak poprostu dała się z tej jabłonki zdjąć. To oczywiście duży skrót, bo nie było jej ponad dwa miesiące, ale wszystko dobrze się skończyło, ufff. Teraz już starsza Pani, nie ma sporej liczby ząbków, które trzeba było usunąć, ale poza tym jest w dobrej formie, wszystkie wyniki ma w normie, tylko przy jedzeniu grymaśnica z niej okropna, ale zawsze taka była. Pieszczocha z niej okrutna, opędzić się nie mogę, za bardzo też nie usiłuję, ale nie mogę jej głaskać cała dobę :) No i oczywiście gdy przychodzi określona godzina za wszelką cenę usiłuje zapędzić mnie do łóżka, żadne tam komputery, tylko do gniazda i już. Mogę się położyć i czytać, na to łaskawie pozwala i zadowolona leży obok :) Bardzo jest słodką koteczką
Tutaj w swoim środowisku naturalnym, czyli w moim? łóżku
Obrazek

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 14:59

i najświeższy serwis foto Dracula, oczek za bardzo nie miał akurat ochoty pokazać, ale coś tam widać :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
a tu na kanapie już z folią, w trakcie toalety
Obrazek
W ogóle dobrze się współżyje moim kotom, Dracul flejtuszek, Putitka czyścioszka. Dracul wchodzi do kuwety, robi swoje, macha łapą w powietrzu, że niby zasypał i wychodzi. Puti wiele lat po nim sprzątała, szła i zasypywała, ale też widać łapki jej opadły bo już tego nie robi. Zapomniałam dodać, że Draculek, czasem zostawia też na podłodze bonusik w postaci qpki. :roll:
Kiedyś pojechaliśmy na urlop, mój tata jeszcze wtedy był zdrowy i pod naszą nieobecność karmił koty i zmieniał kuwety. Należy dodać, że zawsze miał słaby węch. Przez telefon stwierdził, że Draculek to grzeczny kotek, nic mu się nie przytrafiło i że pewnie to my jesteśmy winni, kłócimy się, kot się denerwuje i siusia. Oczywiście zostaliśmy oskarżeni, że to siusianie to nasza wina, aż mi się głupio zrobiło i zaczęłam się zastanawiać czy to czasem nie racja. Wracamy do domu po 3 tygodniach i już na wejściu powala mnie fala smrodu. Fetor potworny, a jego źródła nie widać. Hmm, dziwne, ale poszłam pościelić sobie łóżko i cóż widzę? Wszystko zasiusiane, pościel praktycznie do wyrzucenia, kanapa mokra, zgroza. TŻ mi współczuje, ale kątem oka widzę, że ma jakąś satysfakcję, że to moje posłanko tak Draculek zaszczycał. Za chwilę on sobie ścieli i ma to samo :D Musiał podlec sikać regilarnie i codziennie, w ramach chyba ukarania nas za wyjazd, ehhh taka to już uroda mojego ukochanego kota.
Mam też Ignasia, który jeszcze z nami nie mieszka, dopiero po przeprowadzce będziemy się asymilować, ale Ignasia opiszę za chwilkę :)

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 16:15

śliczne masz Kotki :D :D :D :D :D

Kinga-Kotki

 
Posty: 1835
Od: Pon lip 03, 2006 15:52
Lokalizacja: Oleśnica

Post » Pon cze 04, 2007 16:29

dzięki, zaraz im powiem:D

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 16:36

Obrazek

Przystojniak :1luvu:
Obrazek

gattara

Avatar użytkownika
 
Posty: 14955
Od: Czw kwi 20, 2006 7:03

Post » Pon cze 04, 2007 16:49

:D i jak tu urwać taki łeb??? Straszę, że wmontujemy cewniczek, ale on tylko odmyka oko i dalej robi swoje :twisted:

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 04, 2007 16:57

Fajne masz kotki :) Drakuluś jest nie do podrobienia ;) Ciekawa jestem jeszcze Ignasia :) Pisz Dziewczyno, bo potrafisz zainteresować.
Żadne niebo nie będzie Niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
Obrazek

M@ja

 
Posty: 669
Od: Pon lis 27, 2006 13:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 04, 2007 18:00

IGNAŚ
nie bardzo mu się chciało pozować, ale jak upoluję to dokleję Ignalka
Obrazek
Obrazek
to jest smutna historia, tzn nie do końca. Jak już miałam moją parkę, to jakoś w 1996 roku, oczywiście znalazłam kolejnego :) Był to młody miziasty kocurek, który bardzo chciał mieć swojego człowieka, nie wiem czy komuś zwiał, czy ktoś go wyrzucił, w każdym razie trafił do nas. Przekonałam sąsiadkę, starszą samotną panią, że życie bez kota, to w ogóle nie jest życie i tak trafił do niej i został. Mimo wycięcia tego i owego Ignaś kotem wychodzącym jest i nie mogło być inaczej, bo wisiał na klamce i wył. Szczęśliwie nasze podwórko to taka enklawa w śródmieściu, ogrodzona ze wszystkich stron i w zasadzie koty wychodzące i pilnujące się naszego terenu są bezpieczne. Ignaś to aparat i oczywiście z charakterkiem. Jest absolutnym królem podwórka i leje wszystkie inne koty, w ogóle rządzi. Jest kotkiem inteligentnym bardzo. Np kiedy pani Ania go wołała, a był po drugiej stronie bloku, to leniwiec, skracał sobie drogę przechodząc przez mieszkanie sąsiadów z parteru. Bo po co obchodzić blok skoro można wskoczyć i wyskoczyć przez okno? :D I tak trwała miłość i idylla zakłócana niekiedy przez fanaberie Ignasia - wszelkim dokoceniom mówił stanowcze nie, nie było mowy. Obrażał się i wyprowadzał z domu, nie brał od pani Ani jedzenia, histeryzował potwornie i walił qpę na dywan przy każdej wizytacji mieszkania, w którym pojawił się intruz. Nie było mowy o żadnym kolejnym lokatorze. Niestety pani Ania zapadła na alzheimera, stan się pogarszał i w lutym zeszłego roku odeszła od nas do domu opieki. Już nie mogła mieszkać sama :placz: Decyzja co do kicia była oczywista, prawda? Ostatnio jak u niej byłam już mnie nie poznała i nie pamięta też, że miała kota, ale może tak jest lepiej, bo do tej pory wydawało się jej, że jest na wczasach, i że za moment wróci do siebie. Tak więc mam trzeciego, chociaż troszkę inaczej. Ignaś natychmiast zrozumiał, że teraz ja jestem jego dużą i zaakceptował to bez zastrzeżeń, miłość kwitnie. Nie mogę w jego obecności głaskać żadnych moich podwórkowych, bo natychmiast lanie. Leje i mnie i te nieszczęsne koty. Ja czekam nerwowo na przeprowadzkę, która opóźnia się już ponad pół roku, tu i teraz nie mam szans. Sikający Dracul, obrażony Ignaś, histeryzująca Puti, nieee, na nowym będziemy je mogli jakoś stopniowo przyzwyczajać do siebie. I jak sobie wyobrażę, że na sikanie Dracula, tym samym odpowie Ignaś, a wszystko na tej małej powierzchni to niestety jestem bliska szaleństwa. Ignaś karmiony przeze mnie mieszka nadal w swoim mieszkaniu, nawet przeforsowałam sublokatorów, którzy szanują jego prawa jako głównego lokatora :) Chłopak, który tam zamieszkał pracuje u mnie, ma zapowiedziane, że kot jest ponad wszystko, a jak nie, to nie będę z nim pracować. To się nazywa mobbing, wiem, ale wcale mnie to nie wzrusza :D Teraz już naprawdę stoimy w bloczkach startowych jeśli chodzi o przeprowadzkę, więc niedługo się zacznie. Aż się boję. Przede wszystkim Ignaś nie będzie już mógł wychodzić, bo ruchliwa ulica, obce podwórko, no nie i już. Oczywiście obrazi się podwójnie, Putita będzie rozpaczać, Dracul z wiekiem też ciut stetryczał, no ale nie mam wyjścia, prawda? A Ignaś jest słodki, szczęśliwie w dobrej formie chociaż mieliśmy mały problem bo jakaś brzydka narośl mu wyrastała. Było sporo strachu, ale wycinek pobrany do badania nie wykazał nic złego, profilaktyka jest ok. Więc przynajmniej stanem zdrowia można się cieszyć :D Apetycik ma, nie powiem, wcina mięsko, ale na karmienie piwnicznych też przychodzi i wyżera jakby w domu nie miał, no wstyd mi robi :)
To moje koty domowe. A za chwilę nastąpi ciąg dalszy, czyli koty przydomowe :D całkiem ich sporo i wszystkie kochane i śliczne :)

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 05, 2007 21:27

Cala Trojka pieeeekna :1luvu:
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 05, 2007 21:28

Zaraz im powiem :)
Może jutro zacznę pokazywać piwniczne, bo jeszcze ich sporo zostało

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 12, 2007 17:04

Na wstępie dalszego ciągu chciałam zaznaczyć, że nie chciałam i nie zamierzałam "ładować się" w kocio piwniczne problemy. Pisałam już w jakimś innym wątku, że jestem obciążona dziedzicznie :D Odkąd wyprowadziłam się z domu moi rodzice nie byli na wspólnym urlopie bo przecież "kto się zajmie zwierzatkami?" W domu to nie problem bo ja, ale w piwnicy, w miejscu pracy taty itd. Wiedziałam czym to pachnie :twisted: Wieczorem odbywa się rytualne krojenie podrobów, a przerób w sklepie mięsnym mają jak średniej wielkości masarnia. Teraz trochę się to zmieniło ze względu na ciężką chorobę taty. Udało nam się "zlikwidować" punkt karmienia w miejscu jego dawnej pracy - kotki zostały połapane i poszły do ludzi, została tylko Szara Kasia, ale o niej później. W każdym razie nie chciałam, zmieniłam życie mojej samotnej sąsiadce, której znalazłam cel - pomoc kotom. Najpierw dałam jej Ignasia, później kiedy zmarł sąsiad opiekujący się gromadką piwnicznych pomagałam jej w opiece. Tzn wspomagałam jedzeniem i transportem do weta jeśli była potrzeba. Zresztą pracowałam poza Łodzią i w domu bywałam tylko w weekendy. Niestety pani Ania jak pisałam wcześniej odeszła od nas i tak, chcąc nie chcąc przejęłam koci interes :D Przejęłam go w 2002 roku, bo już wtedy zaczęły się jej potworne problemy z pamięcią :(
No i zostałam główną karmicielką na moim podwórku :) W zasadzie moje koty są bezpieczne, blok jtoi wewnątrz zamkniętego podwórka, w resztkach przedwojennego ogrodu, teren jest duży, ogrodzony, a wśród sąsiadów nie ma kocich morderców. Są marudy, ale nic poza tym. To teraz moje ślicznotki wg długości pobytu.

Mamunia - weteranka podówrka
Obrazek
Już około 7 - 8 lat jest u nas. Bardzo przebiegła kocica. Przychodziła zawsze tuż przed porodem, zawłaszczała piwnicę sąsiadki, wydawała na świat małe i za nic nie chciała antykoncepcji. Tzn przyjmowała do czasu, odchowała młode i wyprowadzała się w inne miejsce, dokąd, nie wiem. Dwa lata temu zniknęła. Ale w maju tego roku pojawiła się znowu i znowu króluje na podwórku :) Jest dzikusem absolutnym. Jednak je obok mnie, na ławce, a bardzo też mnie wzrusza, że przychodzi, kładzie się obok mnie i zasypia. Rozumiem, że czuje się bezpieczna. Jednak dotykać się nie pozwala. Jak tylko obrobię się z małymi to będzie łapanka i sterylka. Mamunia jest śliczna, gadająca i może nawet chciałaby być miziana, ale chyba nie wie jak się na to zdobyć :D Nic, teraz przerwa bo właśnie nadeszła godzina karmienia :)

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob cze 16, 2007 12:31

dobrze, że pokazałaś mi swój wątek... bardzo mi zaimponowałaś. Kiedyś może będę miała siłę opisać dokładnie, czym :D teraz jest za gorąco na wysiłek intelektualny :D

możesz mnie dopisać do stałych gości
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 308 gości