W pierwszym zdaniu od razu zaznaczę, że absolutnie
nie neguję pozytywnego wpływu feliway
Naczytawszy się, jakie cuda potrafi zdziałać, kupiłam go niejako na wyrost. Nie był to dyfuzor, tylko spray.
Potem użyłam (niestety) na koszyczko-legowisku, chcąc zachęcić mojego malucha (wtedy miał 2,5 mies.), do niewychodzenia z niego wieczorem (to było jego nocne posłanko) - jak wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego - Loki powąchał, przeraził się, zaczął biegać jak oszalały po całym domu, potem wyraźnie bał się zbliżyć i tak skończyło się grzeczne spanie w koszyczku przy moim łóżku.
Efekt był tak spektakularny, że nie sposób go złożyć na karb jakiegoś innego zdarzenia - zaraz po powąchaniu koszyczka, kot wyraźnie się przeraził i pobudzony biegał po cąłym mieszkaniu, spał na krzesełku gdzieś w kąciku, włożony do koszyczka wyskakiwał z niego z wyraźnym niepokojem i złością.
Nie ryzykowałam już uzywania na przyjaznych zabawkach i sprzętach, ale po 3 tyg. spróbowałam na krześle - efekt był ten sam - wyraźnie zdenerwowany kot, biegający nerwowo po domu.
Loki ma obecnie 5 miesięcy, jest fajnym, wesołym zdrowym kotem, nic mu nie dolega, zadnej nerwicy, agresji, czy innych "problemów z kocią głową" u niego nie zauważam, ale do przedmiotów spryskanych feliwayem się nie zbliża, dopóki nie stracą zapachu (był jeszcze eksperyment z drapakiem i transporterkiem stojącymi na balkonie
)
Jestem ciekawa, czy ktoś miał podobne do moich doświadczenia?