Nie wiem, na ile jest to
na pewno zasługa feliwaya, który u nas chodzi od 5 tygodni, ale Oswald, kot-socjopata, który miał zawsze zaburzone relacje z innymi kotami, liże po nosie Tymczaska!
Nigdy wcześniej tego nie robił, nie zaprzyjaźnił się z żadnym kotem, nawet jego stosunki z Myśką nazwaliśmy mianem "trudnej miłości"
Małą Asicę traktuje pobłażliwie, nie syczy, nie tłucze łapą; nawet zaakceptował fakt, że mała czasem rzuci mu się na szyję i gryzie.
Dodam, że Oswald od jakichś dwóch tygodni śpi 0,5 metra od dyfuzora.
Wszystkie koty zaakceptowały pojawienie się Tymczaska (już w trakcie działania dyfuzora) bez żadnych problemów.
Feliwaya kupiliśmy z powodu ataków Myśki na starszą, płochliwą i histeryczną Gać. Ataki jeszcze czasem się zdarzają, ale nieporównywalnie rzadziej niż przed włączeniem. Natomiast próby używania feliwaya w sprayu, dawno, kilka lat temu, w celu przeciwdziałania znaczeniu terenu przez kocura-kastrata niestety się nie powiodły.
Dyfuzory u nas powinny być dwa, bo jest parter i poddasze, ale cena...
W każdym razie ostatnio jest podpięty na poddaszu, gdzie teraz z upodobaniem śpią wszystkie koty, bo tu cieplej.
Może to autosugestia, ale wszystkie koty wydają się być spokojniejsze - jakieś takie wyluzowane, mniej podkręcone, mimo, że nasza aktualna sytuacja rodzinna i nasze zdenerwowanie na pewno się na nich niekorzystnie odbija.