"Kociara" z Radlina - jak "z głową" zorganizować dla niej pomoc?
Już dosyć długo przymierzałam się do założenia tego tematu.
Oprócz Rybnika pracuję również w Radlinie - tam w lecznicy poznałam pewną pania, która opiekuje się kotami, dokarmia je, stara się ratować.
Nie ma zupełnie pieniędzy, zawsze obiecywała szefowi że odda, ale różnie z tym bywało, więc w większości leczy je za darmo.
Jej problemy znam tylko z jej opowieści - przez 2 lata mieszkała bez prądu i ogrzewania w bloku, kilka kotów miała w mieszkaniu, dokarmiała koty pod blokami, koło kościoła, te biedniejsze i chore zabierała do domu. Jak ją poznałam miała ok 6 kotów, niekastrowanych, do zimy z nazbieranych i namnożonych zrobiło się 18 kotów. Na początku roku trafiła do szpitala psychiatrycznego, a koty do schroniska. Po wypuszczeniu długo walczyła o odzyskanie kotów, jeździła do nich do schroniska "w odwiedziny".
Niestety - schronisko zrobiło swoje - z 18 kotów przeżyło 6
Ponieważ nie mogła zabrać ich do mieszkania, wylądowały na nieogrodzonej posesji - przy spalonym przez chuliganów domu po pradziadku.
Jak jedna z kotek się okociła, ktoś wszedł do szopy i zlikwidował kocięta. Kolejny miot usypiałam już ja, ale jak się przekonałam wczoraj 2 kociaki zostały. Mają teraz ok 4-5tyg.
W zeszłą sobotę ktoś zatłukł jej jednego z kotów drągiem z łopaty - zostawił drąg i puszke po piwie przy konającym kocie.
Ogólnie kotów niby jest 7, ale opróczy tych na działce, jakies jeszcze trzyma w mieszkaniu, a tam nie byłam.
Zdjęć jest 11, więc w kolejności opiszę
1. czarna kotka chyba (?) 2."puszysty" kocurek 3. szopa dla kotów na nieogrodzonym terenie, w tle po lewej widac furtkę do zagrodzonej części dla kotów - niestety furtka jest azurowa więc nie ma prawa spełniać swojej roli 4. budka dla kotów zrobiona bodajże przez miasto 5. wykastrowany kocur Pimpuś 6. wnetrze szopy - budki z kartonów, na podłodze wykładzina 7. kocur gaduła 8. biało-czarna kotka 9. kociątko burasiątko kocurek 10. obydwa kociątka - obydwa to kocurki 11. kocurek biało-czarny podrzucony kilka dni wcześniej , nie ma prawej tylnej łapki, od ok 2cm poniżej kolana, jeżeli stracił w wypadku, to dawno wszystko pogojone.
Wiecej zdjęć zamieszczę jak się załadują.
Chciałabym się do tego wszystkiego zabrac z głowa. Wypunktuję co pamiętam, prosze o podpowiedzi.
1. doraźna pomoc w dożywianiu, pani dostaje resztki ze szkolnej kuchni, ale tak to nie wiem skąd ma na jedzenie, nie pracuje, nie ma renty
2. konieczne kastracje wszystkich kotów które ma
3. wyadoptowanie kociąt i kota bez łapy jak najszybciej
4. do kogo moge sie zwrócic o pomoc i o jaka prosić? instytucje itp
5. jakaś umowa z panią żeby nie przynosiła nowych kotów - ona jest chyba kolekcjonerką, co nie wychodzi na dobre ani jej ani kotom - czy na piśmie? czy to coś da?
Poprosiłam ją żeby mi spisała wszystkie koty kolorami i płciami żeby mieć wgląd w stadko, czy się powiększa itp. A ona mi mówi "ale ja ich nie dam do adopcji". Z kociętami tez robiła problemy i chciała zostawić, ale chyba ją przekonałam że mają duże szanse na dom jak to kocięta . Tak samo bezłapek musi szukać domu, nie wiadomo jak pozostałe go zaakceptują.
Jak sobie przypomne o co jeszcze chciałam zapytać to napiszę.
ogólnie w szopie jest bardzo czysto, nie czuć kotów,
wiem że wszystkie przechodziły katar po schronisku, mimo to maluszki wyglądają dobrze, pani najchętniej oddałaby je razem
Jak ją podejść gdyby rozmyśliła się odnośnie adopcji kociaków i bezłapka?