bardzo dziekuje za wszystkie informacje
bylam dzis na szkoleniu wiec dopiero teraz wzielam sie za czytanie
dodam jeszcze, ze Melon to forumowy Murzynek - jak sie przysposobie do korzystania z cudow techniki -wkleje aktualne zdjecie - jest przeuroczy, naprawde duzy (juz prawie 7 kg) i wcale nie gruby jak zauwazyla Agutex
do tego bardzo towarzyski, choc teraz przez ciagle wizyty u weterynarzy troche spokojniejszy....
a wracajac do jego historii choroby: na USG w klinice na Ursynowie widac bylo krysztaly i w okolicy ujscia cewki moczowej byla zbita kula z piaskowego osadu, ktora wlasnie spowodowala zatkanie (nie mam niestety wydruku tego badania, bo bylo robione tylko "na podgladzie")
w najblizszy poniedzialek bedzie mial USG z prawdziwego zdarzenia na Gagarina; tam tez wybieram sie na badanie krwi i moczu - rowniez chce zrobic ten diabelski posiew ale pani z recepcji powiedziala, ze mam porozmawiac bezposrednio z lekarzem na temat koniecznosci wykonania badania na posiew. Nie mam pojecia dlaczego wszyscy tak unikaja tego badania...??? Na Ursynowie tez ich prosilam, zeby zrobili ale oczywiscie stwierdzili, ze to zupelnie nie jest konieczne.... Mam nadzieje, ze mi sie uda na Gagarina.
Bardzo zasmucila mnie historia kota Blu
nigdy nie przypuszczalam, ze ta operacja wiaze sie z tyloma problemami/powiklaniami, i ze sam zabieg jest az tak bardzo skomplikowany i w sumie niebezpieczny.... Moj wet przedstawil mi to w bardzo optymistyczny sposob ale powiem szczerze, ze czytajac Wasze historie coraz bardziej mam watpliwosci.....
A martwie sie, bo pomimo antybiotyku i no-spy w zastrzykach, ktore Melon nadal przyjmuje (dzis jedziemy na 9 zastrzyk z trzeciej serii...), dzis w nocy przylapalam go o 2:00 w kuwecie - wydawalo mu sie, ze sie wysikal, a tu nic... dopiero o 3:00 pomrukujac, zrobl normalne siku....
Rano zawiozlam jego mocz do kolejnej analizy (niezaleznie od tego, ze w poniedzialek znow zbadam) - zobaczymy co wyjdzie - ale bardzo sie zaniepokoilam, ze wszedl i nic nie zrobil za pierwszym razem. Poza tym caly dzien jestem w pracy wiec tak naprawde nie wiem co sie wtedy dzieje z Melonem.... Ale mam nadzieje, ze nic - chyba zauwazylabym slady na zwirku nawet gdyby sie nie zalatwil....
Melon nie pije bardzo duzo - ale pije regularnie - nie chce go na razie zmuszac, bo boje sie, ze w ogole przestanie. Jak robil siusiu z krwia i jak sie zatkal, nie chcial pic - dostal tez kroplowke, a potem zastrzyk przeciwbolowy wiec znowu zaczal pic
Martwia mnie tez te zatykania po wyszyciu cewki u innych kocurkow.... Naprawde myslalam, ze po zabiegu wszystkie problemy sie skoncza, bo cewka bedzie krotsza i szersza, a tu wcale nie wyglada to kolorowo...
Gdyby jednak doszlo do operacji, na pewno nie zostawie Melona w szpitalu tylko zabieram go do domu i biore urlop - nie wyobrazam sobie, zeby tam byl sam - widze czasami na Ursynowie koty po roznych operacjach i jest mi ich strasznie szkoda
Pocieszyla mnie za to historia Fajfka (bez operacji - hura !!!) i trojki kocurow - Tyfusa, Bohuna i Placka - z wyszyciem ale bez koplikacji
no coz, to teraz zobaczymy jak wypadna wyniki badan Melona - wtedy na pewno sie odezwe i poprosze o dalsze porady