Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąseł

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 13, 2014 22:48 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

dzięki mimbla64 :)
ja po prostu jestem chyba przewrażliwionym "kocim ojcem" :oops:
i fakt boję się, ale wiesz mężczyźni "inaczej" przeżywają choroby, a Lolus już się tyle nacierpiał i kolejny zabieg przed nim ...
no ale ok, nie boję się! :mrgreen:
"Człowiek którego kochają koty nie może być człowiekiem bezwartościowym.",

KotwKratke

Avatar użytkownika
 
Posty: 2208
Od: Nie lis 20, 2011 19:33

Post » Sob gru 13, 2014 23:58 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

:201461
mi na samą myśl o wyrwaniu zdrowych zębów kotu- zaczynały bolec mnie moje. Ale jak pisały poprzedniczki-kot doskonale radzi sobie bez zębów w warunkach domowych. Mnie czasami nawet gryzie tymi kłami co zostały jak mu dokuczam. Wiem ,ze ja rwałam żeby gdzieś dwa tygodnie po podaniu sterydu , gdy dziąsła były w miarę podleczone- w tym najlepszym czasie. Jeśli masz zaufanie do swoich wetów to myślę, ze tez nastawią Cię odpowiednio do tego zabiegu. Życze powodzenia i wierze,ze tak będzie. Tez się tak nastaw. Pozdrawiam
Obrazek

Iwooona

 
Posty: 229
Od: Śro paź 10, 2012 12:24

Post » Nie lut 08, 2015 2:12 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Miałam pytania dodać na końcu, ale może się ludziom nie chcieć czytać.
1. Co jeśli kot ma powiększone węzły chłonne te za żuchwą? Są tak nabrzmiałe, że jako laik je wyczuwam, cholerne piłki pinpongowe, kot ledwo przełyka ślinę, w środku bordowe kalafiory.
2. Na co/w jakich okolicznościach umiera kot cierpiący na ZPD? Szlag mnie trafia od wypowiedzi "może czas uśpić kota, zobacz jaki on nieszczęśliwy". Chcę wiedzieć, jak to wygląda, żeby powiedzieć im, jak daleko Arsen jest od śmierci. Zwłaszcza, że ma niesamowitą wolę życia.


Witam. Postuję po raz pierwszy, przekopawszy ten wątek nie znalazłam odpowiedzi. Bardzo pokrótce historia Arsena.
Zgarnięty z ulicy w piątek trzynastego, grudzień 2013. Teraz ma 4-5 lat. Wet stwierdził u niego wszystko. Grypa ludzka, kamień nazębny tak gruby, że palcem go zdzierać można było, zarobaczenie tak wielkie, że pierwsza myśl było "boże, kotka w ciąży", śrut pod skórą od wiatrówki, brak wąsów, FIV pozytywny. To na dzień dobry. W trakcie leczenia iście po partyzancku (złe diagnozy z sufitu, sprzedawanie leków dla sprzedaży, brak informowania o podstawowych rzeczach), czterokrotnej zmianie weta, wyrzucaniu pieniędzy w błoto, nie wliczając w to straty czasu - z ateizmu przechodzę na modlenie się do miski.

Kot ma usunięte wszystkie zęby, odejmując kły i przednie "pipki", jak to ktoś tu określił, leczony metronidazolem na całą florę amazońską w jego wnętrzu (nota bene siał tym tak bardzo, że zaraził wszystkich domowników - jednego kota i trójkę ludzi) dostał encortolon do podawania "w razie potrzeby". Toteż dostawał - tabletkę dziennie. Po czym chodził śnięty jak nieżywa ryba. Więc po dwóch miesiącach zbytniego spokoju zabrałam go do weta znowu. Badania krwi wykazały leukocyty w normie (dalej pod wpływem sterydów) i cukier 488. Kolejna wygrana na loterii, kot ma cukrzycę. Po sterydową, po chrupkową, c*** wie po czym. Może miał od początku, ale nie wyszło to na wcześniejszych badaniach albo był podwyższony tylko przez stres, więc zbagatelizowany. Odstawienie suchej od sterydów i karmy (drogiej, sprowadzanej, hipoalergicznej, antybiegunkowej) było najlepszym z pomysłów jakiekolwiek do teraz ktoś podał. Koniec z roczną biegunką, koniec z połykaniem chrupek w całości. Spokoju wystarczyło na tydzień.

PZD rozszalało się jak tylko mogło. Kot ślini się zostawiając wszędzie mokre plamy, nie może ułożyć się na swojej własnej szczęce do snu, charka i chrapie, coraz mniej je (surowej ryby rozrobionej w rękach), coraz bardziej wkurzony sytuacją (a jest aniołem pośród kotów. Który kot pozawala się turlać i miziać po wygolonym brzuchu?). A, bo miał USG robione. Nadnercza dwa razy większe niż normalnie, efekt sterydów (entorcolonu). Dostał gestageny, pomogło na 3 dni. Powtórka po czasie nic nie dała. Picie wody z ksylitolem, fortakel na ślinienie się, teraz dentisept (dostałam w twarz z łapy, gdy we dwie aplikowałyśmy w paszczę). Kot jest nieszczęśliwy, bolący, cierpiący, a jednak dalej mruczy, gdy się mu towarzyszy przy jedzeniu/zasypianiu. Co do cukrzycy - zbijamy ją dietą i regularnym jedzeniem. Cukier dalej 350 około. Nie można zacząć insulinoterapii przed wyleczniem/zaleczniem PZD. Chociaż i tak to jeszcze sprawdzę.
Kto dobrnął do końca - gratuluję. Mam nadzieję, że ktoś mnie opieprzy, że taki wątek już był i odeśle do właściwej strony. Bo chyba złe studia wybrałam.

Arsen

 
Posty: 12
Od: Nie lut 08, 2015 1:31

Post » Nie lut 08, 2015 8:37 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Arsen, co do cukrzycy, to zaloguj się na forum http://www.kotycukrzycowe.pl/
Bo chyba jednak zwlekanie z insuliną przy takim cukrze to błąd.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lut 08, 2015 12:35 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Moja kotka gdy dostaje sterydy na chore dziąsła zawsze ma podwyższony poziom cukru. czasami miewała powyżej 200. ale dwa tygodnie po podaniu sterydu poziom cukru spadał. Gdy zaczyna się choroba dziąseł kotka tez ślini się okropnie a później przestaje jeść. Ma wtedy bardzo napuchnięte łuki podniebienne i są one niemal bordowe. To jest okropne choróbsko na które u nas pomaga tylko steryd,ale na coraz krótsze odcinki czasu. Podawanie sterydów to nic dobrego dlatego tez czasami próbuje ja podleczyć samym antybiotykiem,ale to nie jest taki efekt jak po sterydzie. Szukałam rożnych cudownych lekarzy i rozwiązań. Najlepszy efekt był wówczas gdy kotce wstrzyknięto steryd w dziąsła. Była wtedy pod narkoza to można było go jej tak podać, bo na żywca nie wyobrażam sobie czy jest to możliwe.
Obrazek

Iwooona

 
Posty: 229
Od: Śro paź 10, 2012 12:24

Post » Nie lut 08, 2015 21:47 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Dzięki Wam za odpowiedź. Masz rację, OKI, jest strach o ten cukier, nie dokopałam się jeszcze do informacji, co zrobić gdy kot ma combo chorób. Póki co śpi więcej niż się rusza, cały czas ślina mu kapie. Dentisept znowu, cukier wciąż 350.
Iwooona, sterydy przestaną w końcu pomagać, nawet te wstrzykiwane w dziąsła. Antybiotyk u nas pomaga. Tak na kilka-kilkanaście godzin. Rano znów jest dramat. We dwie aplikujemy Dentisept, bo mały figter, on się nie da tak łatwo nafaszerować ;) . Tiptopami dbamy coraz bardziej o higienę w jego paszczy. Z całego tego wątku, tylko ta metoda zadziałała.

Arsen

 
Posty: 12
Od: Nie lut 08, 2015 1:31

Post » Nie lut 08, 2015 23:53 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pon lut 09, 2015 18:52 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Dzięki ;) Wet też mi to pokazywała, ale jako słabszą rzecz niż Dentisept. Póki co działa to co mamy, z dnia na dzień się polepszyło, mam nadzieję, że to nie chwilowe. Ciągle kopię informacje o cukrzycy, jeśli znajdę coś konkretnego, dam znać.

Arsen

 
Posty: 12
Od: Nie lut 08, 2015 1:31

Post » Wto lut 10, 2015 22:01 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Dentisept zawiera szkodliwą chlorheksydynę i nie powinien być długo podawany. Maxi Guard jest zdecydowanie bezpieczniejszy.

Antybiotyk na chorobę autoagresywną to chyba nie jest dobry strzał...

Co do zbijania cukrzycy to idealna jest karma bez węglowodanów. Nie ma węgli nie ma konieczności podawania insuliny. To najczęściej jest właśnie tak proste. Szkoda, że weci na to nie wpadają otumanieni mitami karm weterynaryjnych... Każda karma z węglowodanami, nawet weterynaryjna sucha, będzie wymagała dopychania kota insuliną. Koty w zasadzie nie produkują insuliny, bo ewolucyjnie nie są przystosowane do trawienia węglowodanów. Inaczej niż ludzie, koty czerpią energię przede wszystkim z białek i tłuszczy. Zwierzęcych. Tymczasem słynne weterynaryjne cukrzycowe mają nawet 50% węglowodanów w suchej masie. Za to minimalną ilość tłuszczu i ograniczoną ilość białka zwierzęcego. I jak kot, który nie umie rozkładać węglowodanów, bo nie ma odpowiednich enzymów, ma sobie poradzić z taką ilością cukru??? To oczywiste, że po takiej karmie cukier będzie skakał pod niebiosa i będzie trzeba wwalać w kota tony insuliny... Sprawdź, co aktualnie je Twój kot. Może problem cukrzycy załatwisz w parę tygodni.

A co do faszerowania kota ksylitolem... Przecież to może uszkodzić kotu wątrobę... Nie mówiąc o tym, że ksylitol nawet u ludzi jest w stanie kompletnie rozwalić metabolizm cukrów. Tym bardziej więc podawanie kotu-cukrzykowi ksylitolu w jakiejkolwiek formie jest totalnie bez sensu... Jak kot ma być po tym zdrowy?

Nie trzeba kopać daleko. Wystarczy poczytać o metabolizmie u kotów i wyciągnąć wnioski.

Żeby nie było - moje koty mają plazmocytarne. A magiczne skutki odstawienia węglowodanów i cudowne uzdrowienia kotów-cukrzyków obserwuję u znajomych.

Plazmocytarne to często skutek ogólnego złego stanu zdrowia kota. Często chore dziąsła to tylko efekt wieloletniej kiepskiej diety i różnych chorób. Pomóc może stopniowe i mądre budowania u kota odporności, przynajmniej w części przypadków. U nas plazmocytarne zatrzymało się u jednego kota, u drugiego jest zdecydowana poprawa. Bez sterydów, antybiotyków i innych takich.
Obrazek

Laidee

 
Posty: 215
Od: Pt paź 02, 2009 10:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lut 10, 2015 23:21 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Laidee pisze:Dentisept zawiera szkodliwą chlorheksydynę i nie powinien być długo podawany. Maxi Guard jest zdecydowanie bezpieczniejszy.
(...)

Żeby nie było - moje koty mają plazmocytarne. A magiczne skutki odstawienia węglowodanów i cudowne uzdrowienia kotów-cukrzyków obserwuję u znajomych.

Plazmocytarne to często skutek ogólnego złego stanu zdrowia kota. Często chore dziąsła to tylko efekt wieloletniej kiepskiej diety i różnych chorób. Pomóc może stopniowe i mądre budowania u kota odporności, przynajmniej w części przypadków. U nas plazmocytarne zatrzymało się u jednego kota, u drugiego jest zdecydowana poprawa. Bez sterydów, antybiotyków i innych takich.

Własnie dlatego przestałam uzywac dentiseptu - u ludzi chlorheksydyna wywoluje nowotwory i jest to poparte badaniami.

Błagam, jak leczysz swoje koty, ze zatrzymało sie plazmocytarne?
Ja juz sie dzisiaj zalamałam... po 3 miesiącach leczenia, w tym 2 akupunktury, kasera i homeopatii połączonej z interferonem.
Ciągle jest źle, tzn obrzęk mniejszy, ale zapalenie rozeszło się na trzonowce.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Śro lut 11, 2015 13:41 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Oprócz stosowania żelu w zasadzie nie leczę, przynajmniej nie w tym sensie, że pakuję w kota tonę chemii czy tajemniczych preparatów. Fakt, że dość wcześnie zainterweniowaliśmy, tj. na etapie tworzenia się nadżerek, kiedy jeszcze nie było konieczności rwania zębów. Parę dni temu byliśmy na kontroli u wetki-stomatologa i wetka sama potwierdziła, że jest lepiej i nawet zapach z paszczy zdecydowanie znośniejszy. Więc chyba leczenie bez leczenia działa.

Wyznawcą homeopatii nie jestem (rozcieńczanie wody wodą do mnie nie przemawia), bo wolę, jak coś ma naukowo potwierdzoną skuteczność i przede wszystkim znajduje odzwierciedlenie w aktualnej wiedzy dotyczącej procesów zachodzących w organizmie. Wierzę w konieczność całościowego podejścia do organizmu i wolę naturę od chemii. Od kiedy przeczytałam, że dziąsła to w zasadzie tylko "wyświetlacz" tego, co się dzieje w kocim organizmie, to wszystko znacznie mi się wyjaśniło. Moje koty mają śmietnikowo-schroniskowe pochodzenie i we wczesnym dzieciństwie przeszły wiele. Efekt widać na dziąsłach. Najprawdopodobniej to efekt przewlekłego kociego kataru, choć chyba raczej herpes niż calici.

Obok żelu (obecnie nie ma konieczności podawania sterydów ani niczego takiego) stosujemy po prostu dietę. Moje koty muszą być na BARF, bo ich organizmy rozkładają się na każdej innej karmie, ale teraz BARF jest dostosowany dla potrzeb kotów z problemami dziąsłowymi, czyli:
- zwiększona ilość oleju z łososia (wetka twierdzi, że można go nawet stosować w taki sam sposób jak żel - bezpośrednio na dziąsła, podobno ma super działanie jeżeli chodzi o łagodzenie zapaleń dziąseł, sama rekomendowała używanie oleju (tranu) z wątroby rekina niż oleju, ale ja wrzucam olej zgodnie z sugestią z barfnego forum, bo mieszanka ma już tran i nie chcę przedawkować wit. D),
- dodatkowo koenzym Q10 do karmy i zwiększona nieco ilość wit. E,
- drożdże (nieaktywne, nie piekarskie) w większej ilości niż normalnie, bo to naturalne źródło budującego odporność beta glukanu.
Pewnie karmienie mięsem, czyli naturalna suplementacja uodparniającej lizyny robi też swoje (przy okazji - gotowe karmy zawierające białka roślinne dostarczają kotu mało lizyny, a sporo argininy, co daje efekt spadku, a nie poprawy odporności). Dodatkowo codziennie spora dawka dodatkowej lizyny i beta glukanu (kupuję ludzkie suplementy, w aptece, dozuję futrom zgodnie ze wskazaniami wetki). Można suplementować też selen, ale ja już nie daję. Wszystko w dawkach dobranych do ilości jedzenia i wagi kota.

Może to trochę chaotycznie opisałam, w razie czego pytaj, albo zajrzyj na forum, które mam w sygnaturce.

W każdym razie - ogólna poprawa zdrowia kotów objawia się też na dziąsłach. Widać to, że "jesteś tym, co jesz" sprawdza się też u kotów. Wchodzimy teraz w trzeci miesiąc żelowania pod kierunkiem wetki-stomatolożki i diety dla dziąsłowców. Co prawda wizja kotów bez zębów dalej gdzieś tam nad nami krąży, ale jestem dużo spokojniejsza. Za jakiś miesiąc zrobimy pewnie przerwę w dodatkowych suplementach, żeby nic nie przedawkować, a potem będziemy wracać do tej metody raz na jakiś czas, żeby odporność utrzymywać na stałym, wysokim poziomie.

Wcześniej pisałaś o antybiotykach i sterydach. Może antybiotykami i sterydem obniżyłaś kotu odporność? Tym bardziej więc warto byłoby ją naturalnie odbudować. Jeżeli chcesz, stosuj też homeopatię. Ale raczej obok, a nie zamiast.

Przy okazji - nie wiem, jak bardzo jest to potwierdzona teoria, ale słyszałam już od wielu osób, że u kotów nosicieli wirusów kk autoagresja pojawia się na skutek szczepień na kk. Jeżeli Twoja kotka ma calici to upewnij się, czy była szczepiona na kk. Jeżeli była i nadal jest to może warto odstawić tę szczepionkę? U nosicieli i tak nie zadziała, a jeżeli faktycznie wyzwala autoagresję to tym bardziej nie jest potrzebna.
Obrazek

Laidee

 
Posty: 215
Od: Pt paź 02, 2009 10:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lut 11, 2015 15:10 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Laidee, dziękuję za obszerną odpowiedź. Moja wiedza o kocim metabolizmie nie wznosi się na wyżyny, to fakt. Tym bardziej prosiłabym Cię, czy mogłabyś mi podesłać źródła o ksylitolu, (żeby uświadomić wetkę, bo jest otwarta na alternatywne metody leczenia i dyskusje, cenię to u niej).

Plazmocytarne jako objaw złego stanu organizmu... no cóż. Kot wzięty z ulicy w agonii, możliwe, że nie odbił się jeszcze na zdrowiu. Plus FIV. Plus tony chemii. Rozumiem, że trzeba być świadomym, co się czym leczy i czemu jednak nie. Jednak nie kształciłam się w tym kierunku, doświadczenia też zero. Nie bądź taka surowa, chociaż wiem - zawsze można się bardziej postarać. Staram się.

Antybiotyk w autoagresywnej chorobie zły? Jeśli głównym powodem stanu jamy ustnej przy plazmocytarnym jest zawalenie paszczy bakteriami, to nie sądzę, żeby to było coś do cna złego. Zwłaszcza, że po aplikacji było widać poprawę. Niestety, tu entuzjazm gaśnie - znów się pogorszyło.

Dobra, żeby było konstruktywnie:
- zmiana żarcia: zero karmy suchej, od 10 dni jedzie na mięsku (różnym), trochę zieleniny (rozciapcianego, niesolonego brokuła czasem zje) - musi, bo nie ma klocka długi czas (brak błonnika), poza tym, nie widzę, żeby mu szkodził.
- dzisiaj i tak skończył się antybiotyk (w płynie, na dziąsła, nie wiem, czy uściśliłam), dalej śpi, dalej się ślini.
- Dentisept - po tym tylko chce mu się jeść (po godzinie od aplikacji). Jeśli rzeczywiście jest taki szkodliwy, to go odstawię, bo znając szczęście tego futrzaka, jak nic dostanie raka.
- cukier spada powoli, ale z systematycznie z dnia na dzień. Żadnej insuliny, nic, bo ani nie mam opcji tego podawać, ani nie widzę potrzeby. Chyba, że jeśli kot pachnie z uszu cukrem wanilinowym, to coś złego. A może po prostu te wszystkie leki co mu z mordy skapują się mieszają i tak pachnie na głowie (bo się nie myje przez bolącą twarz).
- witaminy, koenzymy... jak zacznie jeść, to pomyślę mu o dosypywaniu czegokolwiek do jedzenia, teraz odprawiamy taniec deszczu, żeby Jaśnie Pan Śmietnik zjadł troszeczkę surowego kurczaczka.

Damn. Dziękuję wszystkim za uwagę i podpowiedzi, jeśli mam nieprzyjemny ton - wynik napiętej sytuacji, nie celuję nikogo w Was, jestem bardzo wdzięczna :*
Życzcie mi szczęścia jako i ja wszystkim właścicielom sierściuchów życzę ;)

Arsen

 
Posty: 12
Od: Nie lut 08, 2015 1:31

Post » Śro lut 11, 2015 17:06 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Arsen nie jestem surowa i nie mam nic złego na myśli :) Moja wiedza to niestety efekt konieczności mega szybkiego dokształcania się. Wetem nie jestem, zupełnie nie mam nic wspólnego z biologią, medycyną czy weterynarią. Mam tylko dwa pechowe koty, a kiedy stanęłam w pewnym momencie przed wetem rozkładającym ręce w geście bezradności, podejrzeniem FIPa i kotem, który przestał reagować na bodźce, to motywacja samokształcenia sama przyszła... Jak doszły chore dziąsła to już poszłam za ciosem.

Jeżeli antybiotyk był dobierany po prawidłowo wykonanym posiewie to jak najbardziej jest ok. Ale moje doświadczenie jest takie, że weci często ordynują antybiotyki na ślepo. A to nie jest dobra metoda leczenia. Infekcja bakteryjna często rozwija się obok plazmocytarnego, więc mamy dwie odrębne choroby a nie jedną i trzeba wtedy działać tak, by żadnej z nich nie zaognić. Wysoka odporność powinna jednak pomóc w walce z bakteriami.

Długotrwała sama mięsna dieta też może nie być ok. Mięso zawiera dużo fosforu, mało wapnia. Brak prawidłowego bilansu wapń-fosfor to zabójstwo dla nerek. Jeżeli masz możliwość, włącz chociaż suplementację wapnia. Sproszkowane skorupki jajek, wysuszone w temperaturze pokojowej to dobry i tani suplement. Trzeba by tylko dobrać odpowiednie proporcje, a bez składu i wagi mięsa to dosyć trudne. Możesz natomiast kupić np. w zooplusie Felini Complete, sypiesz go po prostu w odmierzonej ilości do mięsa i to Ci załatwia bilansowanie jedzenia, a więc nie tylko wapń, ale też inne potrzebne kotu składniki. Zastanów się też, czy zamiast zieleniny nie warto wrzucać kotu do miski po prostu po szczypcie ColonC (to łuski babki), w ten sposób dajesz błonnik ale nie dajesz węglowodanów. A jeżeli kura surowa nie wchodzi, spróbuj podgotować. U mnie przechodzenie z gotowanego na surowe trwało ze dwa miesiące. Kurę warto też dotłuścić, bo to suche mięso. Odrobina masła czy gęsiego smalcu może zdziałać też cuda, jeżeli chodzi o podniesienie poziomu akceptowalności jedzenia.

Na koci apetyt jednek rady jednak nie ma. Moje francuskie kotki każdą zmianę mieszanki przyjmują strajkiem. Sosik Miamora czy Vitakraftu w ilości dwóch kropel na miskę załatwia jednak sprawę. Jak mięso zaczyna pachnieć gotową karmą, natychmiast staje się obiektem pożądania. Podejrzewam, że za śmietnikowych czasów nie były tak wybredne :wink:

O wanilii nic nie wiem, ale jeżeli to nie jest nic złego to zazdraszczam. U nas po zwiększonej ilości oleju z łososia kotom z paszcz jedzie wyłącznie rybą i ogólnym rozkładem... :|

Co do ksylitolu, to nie mam teraz dostępu do większości linków, bo siedzę w pracy. Wyniki cząstkowych badań amerykańskich dotyczących wpływu ksylitolu na psy dostępne są tu: http://avmajournals.avma.org/doi/abs/10 ... 229.7.1113 Były też kiedyś badania na szczurach, o ile pamiętam dotyczyły dawek krytycznych. Wniosek był taki, że po zjedzeniu ksylitolu zawartego w jednej czy dwóch gumach do żucia, szczur mógł się już z tym światem pożegnać na dobre. Amerykańskie FDA wprost ostrzegało przed podawaniem ksylitolu psom i fretkom: http://www.fda.gov/AnimalVeterinary/New ... 244076.htm Dlatego byłabym ostrożna przy dawaniu kotom ksylitolu, zwłaszcza regularnie. Z tego co wiem, to nie było jeszcze badań dotyczących szkodliwości ksylitolu w przypadku kotów. Przyjmuje się jednak, że z uwagi na relatywnie podobny metabolizm, ksylitol może mieć szkodliwy wpływ także na koty, ponieważ jednak koty zasadniczo nie jedzą wszystkiego, co im wpadnie do pyska, to nie da się - inaczej niż w przypadku psów - przełożyć ilości zgłoszeń dot. zatrucia na faktyczne zagrożenie. Być może to kwestia dobrania odpowiednich dawek, ale jeżeli nie było żadnych badań prowadzonych na kotach, to jak ustalisz dawkę graniczną?
Pamiętam też, że czytałam w jakiejś amerykańskiej publikacji sprzed paru lat, chyba w JADA, że nawet amerykańskie "ludzkie" badania nie potwierdzają, że ksylitol naprawdę ma takie właściwości bakteriobójcze, jak mu się przypisuje i wymaga on dalszych testów. To pewnie do wygooglania. Może są nowsze badania, nie wiem. Dziąsła to u nas dość świeży temat, a wolnego czasu na edukację w ostatnim okresie w ogóle nie mam.

I żeby nie było - nie wiem, czy mam rację. Ciągle natykam się na wyniki sprzecznych badań. Ale moim kotom pomogło. Może pomoże też komuś innemu.
Obrazek

Laidee

 
Posty: 215
Od: Pt paź 02, 2009 10:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 12, 2015 6:09 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Bardzo Ci dziękuję za dzielnie się własnym doswiadczeniem.
Nie wiem czy u mojej DeeDee nie za póxno na zapobiegawcze działania. Ty wyłapałaś pzd na początku, u DeeDee nie było początkowego stadium, od razu mega la;afiory.
Początkowe stadium to trzy regularne, co dwa miesiące zachorowania na zapalenie krtani i tchawicy, czyli, jak potem się okazało, ujawnienie calici. Lipiec, wrzesień, listopad - dosłownie z zegarkiem w ręku, co do dnia. Tracla głos, tkliwa tchawica, szmery w gornych droach oddechowych. Antybiotyk, wzmacniacze odporności. Gdy w styczniu zblizał się krytyczny moment poszłam z nia na kontrolę wet zajrzala do pyska i zamarła. Prawy łuk podnoiebienny kalafior mega, spuchnięty, na maksa czerwony. Poniewaz to było nietypowo, z jednej strony wet pobrała wycinek do badań , i zostało potwierdzone pzd. Zaczęło się leczenie - antybiotyk i steryd, ale steryd szybkonam pokazał, ze DeeDed go nie moze brać , bo do objawów dołączył mega kk z wszelkimi jego przejawami w ostrej postaci. Ona tak własnie na steryd reaguje więc nie mżna go jej podawać. To był styczeń 2011. Potem jakoś się udało opanowac stan na tyle, ze dziąsła były powiekszine i rozrosnięte, ale nie było stanu zapalnego. Wiosna i lato to działania homeopatyczne, pote zrezygnowałam, bo nie miałam kasy na leki, ale dziąsla były lepsze. I listopad 2014 to koszmar, kot przestał jeść, ba, nawet nie pozwalała się dotknąć do pyszczka , pogłaskać, bo ją tak bolało. Opuchnięte dziąsła i rozrośnięte tak, ze nawet zasłanbiały część gardła. Oczywiście tkliwośc tchawicy i objawy calici też, a właściwie od nich się zaczyna. Próba ze sterydem - pod0obnie , nie można było podawać go więcej, bo kota rozłożona. 3 antybiotyki, bo w tych kalafiorowatych dziąsłach kieszonki z ropą, liczne. Ona była 2 miesiące na antybiotyku. I oczywiście rwanie zębow. DeeDee ma 9 lat a zęby ma piekne, jak 2letni kot. Szkoda mi rwać zdrowe zęby, no ale jest ciężko to opanować. Jesteśmy na etapie, gdy tradycyjna wet nie ma już nic do zaproponowania, i homeopatka praktycznie już też, a dziąsła są w stanie zapalnym średniego stopnia, obrzęk zmniejszył się, ale z łuków się rozszerza zapalenie na trzonowce.
Jesteś z Wawy, do jakiego wet stomatologa chodzisz?
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw lut 12, 2015 20:53 Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs

Do dr Katarzyny Jodkowskiej. To wetka polecana wielokrotnie na forum. Przyjmuje na pewno tu: http://www.bemowo-wet.com.pl/kontakt.html w czwartki. Obecnie (info z ubiegłego tygodnia) termin oczekiwania na wizytę to jakieś 2 tygodnie. Pewnie przyjmuje też gdzie indziej, ale mi najbliżej na Bemowo właśnie, więc nie sprawdzam innych miejsc.

Myśmy od razu umówili się do stomatologa, jak tylko dziąsła u futer zaczęły wyglądać niefajnie, czyli mega czerwona linia przez całą długość dziąseł, u jednego kota też nadżerki. Mieliśmy o tyle szczęścia, że atak dziąsłowy wypadł akurat w okolicach terminu sterylizacji kotki, więc jak "codzienna" wetka robiła rutynowe oględziny kotki przed zabiegiem to od razu zauważyła problem. Miesiąc wcześniej nie było w paszczach nic podejrzanego. Gdyby nie zaplanowana sterylka, wykrylibyśmy pewnie chorobę kilka miesięcy później, gdyby sytuacja była już naprawdę zła. Zgodnie z sugestią "codziennej" wetki mieliśmy czekać, nic nie robić, przygotować się na późniejszą terapię sterydami i inną chemią, a potem - na rwanie zębów... :roll: Po szybkim przejrzeniu forum od razu umówiliśmy oba futra do dr Jodkowskiej i nagle się okazało, że nie czekając mamy szansę zatrzymać chorobę, a może nawet uzyskać jakąś poprawę. Niestety tylko szansę, a nie gwarancję, ale to i tak było już dużo. A moje futra nie mają nawet jeszcze roku.

Dietę konsultuję na barfnym forum. Pani doktor na szczęście nie zniechęca do barfa, ale specjalistą w tym zakresie też chyba nie jest, więc tylko informuję ją o tym, co koty dostają, i czekam na aprobatę ew. sugestię, że coś robię nie tak :wink: Na razie duet dr Jodkowska+barf sprawdza się naprawdę nieźle, ale złudzeń nie mam. Wiem, że herpes może się rozszaleć w najmniej odpowiednim momencie. Szczytem moich marzeń jest to, by choroba u futer zatrzymała się w tym stadium, w którym jest teraz.
Obrazek

Laidee

 
Posty: 215
Od: Pt paź 02, 2009 10:07
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 126 gości