» Nie mar 30, 2014 9:45
Re: Plazmocytarne zapalenie jamy ustnej a inne choroby dziąs
Moja Lusia ma 4 lata, adoptowałam ją rok temu ze schroniska. W dniu adopcji opiekunowie schroniska mówili, że jej osowiałość i tendencja do alienacji (smutek), spowodowane są kocią depresją, że po prostu źle znosi schronisko. Potem zaczął przerzedzać się jej krawacik. Weterynarz myślał, że to grzybica. Miała zrobione laboratoryjne badania pod kątem ukrytej grzybicy. W końcu doszedł do wniosku, że źródłem problemu jest wyciek z dziąseł. Miała podawany antybiotyk, smarowane dziąsła maścią, co znosiła bardzo źle, ciągle chowała się pod łóżkiem. Potem wet zrobił jej test na FIV i FELV nic nie wykazał, a następnie usunął kamień. Wówczas zapowiedziano mi, że jeśli to nie pomoże będzie trzeba zaaplikować steryd, a jeśli to nic nie pomoże usunąć trzonowce. Bardzo się tego obawiałam, zwłaszcza, że słyszałam o tym, że trzonowce są ważne w rozdrabnianiu pokarmu, a moja Lusia nie mogła jeść zbyt dużo mokrej karmy, bo pojawiała się biegunka. Postanowiłam więc zmienić gabinet i trafiłam do weta polecanego przez moich znajomych. Tam potwierdzili diagnozę autoimmunologiczne zapalenie dziąseł. Od 8 miesięcy Lusi aplikują sterydy, które pomagają na 3 miesiące, a potem znowu to samo, pod koniec tego okresu to już nawet nie chce jeść, zaobserwowałam też spadek wagi. Jakieś trzy miesiące temu weterynarka zaczęła mnie przygotowywać do tego, że będzie jednak trzeba usunąć trzonowce, bo kot nie może być zbyt długo na sterydach. Przez ostatnie trzy miesiące Lusia jadła namoczoną karmę, potem zmieszaną z odrobiną saszetki, a kiedy przyszedł ból już tylko saszetkę i całe szczęście biegunek nie ma, ani krwi w kale, a waga nawet podskoczyła od ostatniego razu. Okazało się, że nie toleruje innej karmy jak Royal Canin. Wasz wątek przekonał mnie, że jednak muszę usunąć jej trzonowce. Tym bardziej, że ona gryzie bokiem, a nie tyłem, który zresztą ją boli, bo ma przekrwione łuki podniebienne. Mam tylko nadzieję, że jej to pomoże i w końcu odżyje. Dziękuję Wam!