» Czw sty 19, 2006 11:59
Płoszka, o której wspominałam, wróciła sama po 2,5 miesiącach.
Rok temu (czy dwa) przygarnęłam piwnicznego kota, po dwóch dniach zwiał korzystając z chwili naszej nieuwagi, martwiłam się bardzo bo na dodatek nie znał terenu, też był styczeń, lało, zmywało moje ogłoszenia, wciąż nie traciłam nadziei i wieszałam nowe, potem chwycił mróz, ręce grabiały ale wciąż wieszałam i w którymś momencie dopiero poszłam z ogłoszeniami o wiele dalej, za dość sporą ulicę, przedtem wydawało mi się że niemożliwe żeby kot się za nią zapuścił.
I wtedy zadzwonił telefon.