Moje kiciusie kochane są niemożliwie
. Mimo przypadłości alergicznych, teraz i moich (nie w takim nasileniu jak u Tż-ta), świetnie nam się żyje razem. Cinia jest geniuszem wśród kotów, rozumiemy się wzajemnie w locie. Oprócz tego zrobiła się strasznym pieszczochem i jest straaaaasznie miła
Małe, to jest Tycia, ośmieliło się do tego stopnia, że nawet jak mamy czasem gości z dziećmi, nie ucieka (za lodówkę nie może, bo dupsko się klinuje), tylko bez skrępowania przechadza się wśród gości i nawet usypia w ich obecności u mnie na kolanach, a czasami i u mojej mamy, która nie bywa często.
Tycia wywala szyjkę do smyrania (dawniej nie dawała) i nawet brzuszek nie jest tabu, ale nadal lubi być przy ludzkim (moim) cycku (dosłownie).
Czasem wspominam tego uroczego chudzioka, jakim była, kiedy przyjechała z Bydgoszczy, i szkoda mi, że już nie ma tego kota, ale myślę, że teraz jest bardziej pewna siebie, i to mnie cieszy.