Kliniki całodobowe-POZNAŃ-czy ktos moze cos o nich powiedzie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 25, 2006 17:55

To i ja coś dorzucę w temacie lecznicy przy Grunwaldzkiej, a długo tam jeździłam bo mam najbliżej.
Kiedyś zaginął mój kocurek. Wrócił sam, po trzech czy czterech miesiącach. Strasznie chudy, co w tej sytuacji nie wydało mi się dziwne. Pojechałam na przeglad - wszystko ok. Żadnych badań, bo oni nigdy nie proponują badań. Długo nie trwało, z kotem zrobiło się naprawdę źle, wet stwierdził niewydolność nerek i zaproponował uśpić kota. Nie mogłam uwierzyć - tak nagle, a przedtem było wszystko ok? Pamiętam, że prosiłam o zbadanie moczu (wówczas kompletnie nie znałam się na chorobach nerek), wet powiedział, że jeśli nalegam to mam nazajutrz przyjechać, on pobierze mocz POD NARKOZĄ (przy niewydolności nerek :strach: ) i że mam się zastanowić czy wybudząć kota bo on jest pewien co te wyniki pokażą. Ani słowa o badaniu krwi (później zresztą, przy innym kocie, usłyszałam "badanie krwi nic nowego nie wniesie niż badanie moczu a tylko pani niepotrzebnie zaplaci"), ani słowa o kroplówkach, żadnej próby ratowania kota...
Wąsiczek odszedł tego samego wieczoru...
Długo nie trwało, Krawacik mi zaczął być podejrzany, też mi nic wcześniej nie podpadło, bo on zawsze był drobniutki i bardzo chudy, ja sama, kompletny laik, sugerowałam wetom że to może być to samo a oni nie wiedzieli co kotu jest. Oczywiście znowu żadnej propozycji badań, wet dał Krawacikowi jakieś zastrzyki (ciekawe na co? :roll: ) i tyle.
Straciłam drugiego kota...
Z Kitą też wtedy jeżdziłam dość często
Na szczęście trafiłam do innego weta (szkoda że nie wcześniej...).. Zdiagnozował przewlekłą niewydolność nerek. Kita, odpowiednio leczona, trzymała się dzielnie aż przez dwa lata.
Na Grunwaldzkiej nie miała by takiej szansy...

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 25, 2006 18:05

O Mieszku też słyszałam parę nieciekawych historii...
Niestety, jeśli się kotu coś stanie w weekend albo w nocy to jest tragedia.
Kot skazany jest na "rzeźników".
Niedawno Łatula rozcięła sobie brzuch, miała brzydką i głęboką ranę. Oczywiście w niedzielę. Pojechałam na Grunwaldzką. Wet zszył kicię, podał jej antybiotyk i kazał przyjechać dopiero w czwartek (bo on miał wtedy dyżur, a co będzie kolegom kasę odstępować :evil: ).
Potem już pojechałam do mojego weta. Dowiedziałam się że ten antybiotyk powinien być po dwóch dniach powtórzony... :evil:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 25, 2006 18:10

Na Miszka słyszałam, ze za wszystko każą sobie płacić i to słono. Na Grunwaldzkiej? Owszem jak jest kot przeziębiony to podadzą antybiotyk i do domu, ale jak trzeba zobaczyć co sie dzieje (wiozłam kiedyś znajdę do nich, nawet go nie obejrzał, kot po prostu padł po zastrzyku z witamin) to raczej nie ma co liczyc na dokładne zbadanie kota czy psa, mam złe doświadczenie.
Filemon Stokrota Tina Lena Lulek Klusek

Justine

 
Posty: 138
Od: Czw paź 07, 2004 10:41
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie cze 15, 2014 12:43 Re: Kliniki całodobowe-POZNAŃ-czy ktos moze cos o nich powie

Mieszkam niedaleko Grunwaldzkiej więc byłem tam kilka razy, choć mój znajomy mnie przestrzegał mówiąc, że tam pracują starzy weterynarze co traktują zwierzęta jak rzecz jak przedmiot. Niestety miał 100% racji, więcej tam nie pojadę dodam tylko, że widać, że ci ludzie się nie rozwijają dla nich ta praca to fabryka. Byłem z jednym kotkiem bo miał ropień, lekarz usunął ropę podał antybiotyki, wydawało się ok, ale po 2-3 dniach kot zaczął poważnie chorować zawieźliśmy go do weterynarza na Plewiska, okazało się, że ma stan zapalny, na Grunwaldzkiej nie podano mu nawet środków przeciwbólowych i przeciw zapalnych po operacji dlatego wdała się infekcja.
Pojechaliśmy z innym małym kotem do szczepienia, który nie miał gałki ocznej, pani, od której go wzięliśmy mówiła że trzeba to oko zaszyć jak tylko kot podrośnie. Spytałem się weterynarza na Grunwaldzkiej czy trzeba to oko zaszyć, odpowiedział, że nie bo i tak nie ma oka. Byliśmy u innego weterynarza, który powiedział, że jak najbardziej trzeba zaszyć. Kotek jest już po operacji i jest zdrowy, gdybym posłuchał ,,weterynarzy" na Grunwaldzkiej to pewnie co chwila kot miałby infekcję oka.
Mieszkam 7 min samochodem od kliniki na Grunwaldzkiej, ale już nigdy tam nie pojadę.

Arbo

 
Posty: 1
Od: Nie cze 15, 2014 12:26

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Cosmos, pimpuś..wampirek, Sigrid i 231 gości