Strona 1 z 2

Czitusia źle się czuje- już się leczymy!

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 15:39
przez czitka
Rano wszystko ok, wbiegała sobie na jabłonkę, zjadła. W południe przyszła do domu, zwróciła niewielką ilość czegoś, co wyglądało na pół starwiony royal w ślinie, nie za dużo, tak łyżka stołowa. Potem poszła spac wysoko na szafki, tam znika, gdy chce mieć azyl. Wstała, siedziała na oknie i takie odruchy wymiotne, jakby chciała coś zwrócić a nie mogła.
Łepek w dół, pysio smutny. Teraz wlazła do pudełka, do którego nigdy nie wchodzi i chce się izolować od całego świata. Wyraźnie coś jej dolega, na Balbisię burczy. Przeczekać, obserwować, jechać do weta? Co to może być? Robaki może?

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 15:40
przez Beliowen
Jechac do weta.
To jest kotka wychodzaca - istnieje ryzyko, ze zjadla cos, co podraznilo przelyk, stad odruchy wymiotne.

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 15:41
przez Klaudia
Może coś zjadła na dworzu?
chyba bym nie czekała, tylko pojechała do weta.. jak będzie dalej wymiotować może się odwodnić

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 15:43
przez Monika L
ona poazuje że coś jej jest ,a nie są to robaki raczej , konieczna wizyta u weta

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 15:50
przez czitka
To nie są permanentne wymioty grożące odwodnieniem, było raz i niedużo. Schowała się w tym pudełku teraz, wbita w najdalszy kąt, ale nic ponad się nie dzieje. Nie ma co się domyślać, pojedziemy do weta po 18-tej, jak TŻ wróci z pracy, chyba, że coś się nagle pogorszy. Siedzę i obserwuję, chyba śpi. Bidusia, no coś jej jest. Dzięki za błyskawiczne rady.

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 16:48
przez czitka
Ona spokojnie śpi w tym pudełku w najlepsze, nic się nie dzieje, to i tak jej pora spania na oko do 17.30.
Ale tak dla wszystkiego, czy ktos z Was zna dobrego weta we Wrocławiu, który wpadnie wieczorem z wizytą domową?
mamy tu niedaleko Kliniki na Pasteura, ale tam potworne kolejki i można chyba przy okazji przywlec coś niedobrego.
Będę wdzięczna za numer telefonu, jeżeli ktoś ma.

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 16:59
przez Monika L
biedactwo napisz po wizycie u weta co jej jest , a szczepiona była?

PostNapisane: Pon lis 21, 2005 17:37
przez czitka
Była, oczywiście, mamy pełne szczepienia aktualne. Pojedziemy w okolicach siódmej. Nie wymiotuje, ale co i raz to oblizuje pysio. Może zakłaczona, a może gardziołko przyziebione? No nic, będziemy sprawdzać.

PostNapisane: Wto lis 22, 2005 14:38
przez czitka
Uff! Odbylismy juz wizytę na Klinikach Weterynaryjnych, sam Pan Ordynator na sprzyjął, bo akurat dyżurował. No cóż, chlapawica przyszła i moja kota się zaziębiła, bo boso po ogrodzie chodzi! Mamy zapalenie gardła i tchawicy, dostala zastrzyk z antybiotyku, a reszta (synolux) "doustnie" przez pięc dni dwa razy dziennie. Czyli leczymy się i zdrowiejemy. Gorączki nie ma, waży cztery kilo, i była grzeczna na stole.
Uważam na Balbisię, myjemy miseczki, żarełko osobno, a gdyby co, dostaliśmy o połowę mniejsza dawke dla małej. Teraz śpią na półce nad kaloryferem, najedzone i mruczą.
Dzięki za rady i uważajcie na kotki spacerujące! Zimaaaa!!!!!!!

PostNapisane: Wto lis 22, 2005 14:54
przez Monika L
uff to dobrze ,że nic grożnego, moja kotka tylko spaceruje na szelkach , i trwa to góra 10 minut ,miauczy pod drzwiami gdyż nie zawsze chce korzystać z kuwety ,a może jej wogóle nie wyprowadzać? przedtrzymać w domu , bo jak sie bidulka zaziębi , nie mam doświadczenia w tej materii,poradźcie proszę

PostNapisane: Wto lis 22, 2005 16:15
przez Klaudia
na zdrówko Czitusiu, kuruj się :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Nie lis 27, 2005 19:14
przez czitka
Miau!Miau!
Dzisiaj skończyliśmy zażywanie synuloxu, pięć dni 2 razy dziennie. Czitunia była już "całkiem dobra" po dwóch dniach, ale dzielnie skończylismy zaordynowaną dawkę. Kotka ma wspaniały apetyt, biega, bawi się,wszystko ok., tylko głosik taki niewyraźny! No w operze zaśpiewać nie może. Czy z tym fantem muszę lecieć do weta, czy samo przejdzie? Ma dwa i pół roku i to był jej pierwszy antybiotyk w życiu, myślę, że poskutkowało, nie było to nic groźnego, gorączki nawet pierwszego dnia nie miała. To co, przejdzie?
Pozdrawiamy

PostNapisane: Nie lis 27, 2005 19:30
przez Beliowen
czitka pisze:Miau!Miau!
Dzisiaj skończyliśmy zażywanie synuloxu, pięć dni 2 razy dziennie. Czitunia była już "całkiem dobra" po dwóch dniach, ale dzielnie skończylismy zaordynowaną dawkę. Kotka ma wspaniały apetyt, biega, bawi się,wszystko ok., tylko głosik taki niewyraźny! No w operze zaśpiewać nie może. Czy z tym fantem muszę lecieć do weta, czy samo przejdzie? Ma dwa i pół roku i to był jej pierwszy antybiotyk w życiu, myślę, że poskutkowało, nie było to nic groźnego, gorączki nawet pierwszego dnia nie miała. To co, przejdzie?
Pozdrawiamy

Czitka, a gdyby tak badania?
Krwi, dajmy na to?
Co ja Ci mam napisac na odleglosc?
Upewnic, ze wszystko w porzadku?
Przeciez sama piszezs, ze jest zachrypnieta - wiec z krtania nie jest wszystko w porzadku.
Tylko wet Ci powie na pewno.

PostNapisane: Nie lis 27, 2005 19:42
przez czitka
Ja pytam, bo po prostu nie mam doświadczeń z chrypką. Jeżeli trzeba, oczywiście pójdziemy do kontroli. A po co badania krwi?

PostNapisane: Nie lis 27, 2005 19:45
przez Beliowen
czitka pisze:Ja pytam, bo po prostu nie mam doświadczeń z chrypką. Jeżeli trzeba, oczywiście pójdziemy do kontroli. A po co badania krwi?

Kontrolnie?
Chyba, ze nie byly robione, to teraz nie ma z czym porownac.
Ale jesli mimo leczenia po zapaleniu krtani pozostaje chrypka - to ja bym chyba skonsultowala sie z wetem.
Chociaz antybiotyk byl o szerokim spektrum, istnieje zawsze ryzyko, ze - o ile to byla infekcja bakteryjna - ten akurat szczep byl oporny na amoksycyline.