od paru dni jestem w temacie
bo koty przeziębione i muszę podawać rutinoscorbin oraz biostyminę.
biostymina jest w płynie ale też mamy zabawę
Fidel prycha, kładzie uszy po sobie, skrzeczy, wyrywa się i ogólnie jest wściekły. Podanie mu tabletki oraz wstrzyknięcie biostyminy do dzioba jest wyczynem. Ale on daje sie jeszcze przewrócić na plecy gdy go kładę na kolanach. Wrzucam do pyszczka, zamykam i głaszczę po przełyku. Czasem się nam udaje. Najfajniej jest rano przed pracą
Powinnam robić to nago bo inaczej wygladam jak dywanik łazienkowy z baaardzo grubym włosem
Sasza na codzień to typowy brytek wcielenie spokoju i angielskiej flegmy, przy podawaniu tabletki budzi się w nim demon. Nie ma opcji przewrócenia go na plecy, mnie się jeszcze od ponad roku jak go mam nie udało
Sam do drapania bardzo chętnie się wystawia ale zmuszany do tego wije się jak wij, futro fruwa wokół nas i ogólnie masakra. Więc sadzam go na kolanach pyszczkiem do mnie i walczymy wstrzykując i podając tabletkę. Ma tę zaletę, że raz wrzucona nie jest wypluwana, tylko szybko z obrzydzeniem połykana.
No i trzeci pacjent Emil. Każdemu takiego życzę. Biostyminę wypija ze spodeczka, pędząc w podskokach
jak ją serwuję, tabletkę włożoną , nigdy wpychaną połyka bez szemrania. No ale to kot, który u weterynarza podczas robienia zastrzyku leży sam, nie trzymany na stole i czasem jeszcze ociera się o weta mrucząc
.