Dwa kotki razem

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie paź 16, 2005 10:23 Dwa kotki razem

Nie wiem, czy pamiętacie jeszcze Rona, o którym pisałem jakiś czas temu w związku z alergią. :?

W tej chwili doczekał się on koleżanki. Wczoraj trafiła do nas śliczna Szisza - szylkretowa persiczka, wyglądająca jak jeden kłębek puchu. Kociczka jest bardzo "wygadana", w porównaniu z Ronem, który tylko od czasu do czasu coś tam miauknie. Od wczoraj ma pewną zagwozdkę - oto na jego terytorium pojawił się jakiś obcy kot. No i podchodzą do siebie nawzajem jak pies do jeża. :wink: Szisza jest dużo mniejsza od Rona (ma dwa i pół miesiąca, podczas gdy Ron ponad pięć miesięcy), ale nadrabia "gębą" - fuczy, miaczy i ogólnie udaje strasznie groźną co wprowadza "pana i władcę" :) naszego mieszkania w pewne zakłopotanie. Też próbuje fuczeć, ale nie wychodzi mu to tak udatnie jak jej. No i zaczął też do niej skakać próbując ją bić.

Powiedzcie, jakie macie doświadczenia z wprowadzaniem nowego kota do miejsca, gdzie do tej pory rządził niepodzielnie jeden kot. Czy długo może trwać wzajemne zdobywanie zaufania i dogadywanie się między nimi? Czy jest jakiś sposób by im to ułatwić i pomóc? No i czy są jakieś zasady, ktorcyh należałoby bezwzględnie przestrzegać?

Pozdrawiam i obiecuję wnet zamieścić nowe zdjęcia mojej parki.

PePe

 
Posty: 82
Od: Sob wrz 10, 2005 16:22
Lokalizacja: Jasło (dom)/ Rzeszów (praca)

Post » Nie paź 16, 2005 10:27

Bezwzglednie to nalezy faworyzowac rezydenta. I dopoki krew sie nie leje to ja bym nie wnikala w ustalanie stosunkow.
Mlode sa, pewnie sie dogadaja szybciorasem.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84909
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Nie paź 16, 2005 11:49

U mnie "dogadywanie " trwa już cztery miesiące. Jest lepiej niż na początku :) , ale miłości cały czas nie ma :( Jest jedynie tolerancja :lol:
Bywa syczenie ze strony rezydentki Ksiki, "wściekłe" ataki łapą /ale zawsze pozorowane :!: / Więc futra nie fruwają, ale nie ma widoku, który mi się marzył: trójki śpiącej razem :oops:
Ostatnio edytowano Nie paź 16, 2005 17:46 przez barba50, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Nie paź 16, 2005 13:15

U mnie poszło gładko w miarę. Na początku (ok. dwócg tygodni) fukały, okładały się łapami, etc. Tola była starsza (ok.8 miesięcy), Figa malutka (ok.2), ale nie dała się i broniła się dzielnie :wink: potem zaczęło się normować, staraliśmy się nie ingerować, bo krew się nie lała ani futro nie latało. Muszą się dotrzeć. http://www.forum.miau.pl/przyja-midzy-r ... ed2af3ac50
Tutaj jest wątek z różnymi historiami o docieraniu się kotów. Powodzenia!

gosiak

 
Posty: 2832
Od: Nie kwi 03, 2005 13:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie paź 16, 2005 13:37

moje dogadywaly sie cale 4 dni... ale lulek byl na mnie obrazony jeszcze przez kolejne 3 miesiace...
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Pon paź 17, 2005 8:07

Miau!Miau!
Od czterech dni( dzisiaj czwarty) przerabiamy ten sam problem!
Solidarnie trzymam tu słynne kciuki za porozumienie, będę zaglądać i zapraszam do wątku: jadą trzy koty- są domki!!!! Relacje dodatkowo u mnie na www.
Wczoraj były pierwsze tucania noskami i mniej burczenia, czyli postęp.
Istotnie, dopieszczam non stop kotkę rezydentkę, z czego wydaje się być bardzo zadowolona, a Balbisia i bez moich pieszczot radzi sobie znakomicie! Co ja piszę, Balbisię też non stop głaszczemy, bawimy się , itd. Ale Czitka jest dodatkowo dopieszczana! Życzę powodzenia!
A, i jak długo czekać- pojęcia nie mam.
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17893
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie paź 23, 2005 10:53 Po tygodniu...

No i minął już ponad tydzień odkąd Szisza (na którą dzieci wołają Szyszka) jest u nas w domu. Okazało się, że biedak jest schorowany - okropnie zapchlona, ze świerzbem w uszach. Oczywiście byliśmy z nią u weterynarza, na razie została odrobaczona, ze świerzbem i pchłami walczymy, a w poniedziałek będzie szczepiona (bo niestety, poprzedni właściciel nie zadbał o nic :( ). Musimy w związku z tym naszą Szyszeczkę "torturować" kąpielami, co znosi ze stoickim spokojem. Już dużo gorzej znosi niezbędne czyszczenie uszu - jedna moja ręka wygląda tak, jakbym sobie usiłował żyły podcinać. :wink:

Natomiast nie ma specjalnych postępów w kwestii wzajemnych relacji z Ronem, który nadal ją traktuje jak intruza i ją napada od tyłu, chwytając zębami za kark albo dusząc od przodu, korzystając przy tym z przewagi wieku, wielkości (jest dwa razy od Sziszy większy) oraz doświadczenia. Takie bitki to trochę wyrwanego futra oraz straszne wrzaski, zwłaszcza Sziszy, ale też okrzyki bojowe Rona.

Mimo tak napiętych relacji potrafią jakoś koegzystować. Zostają bowiem na większość dnia same, a kiedy wracamy strat w kotach nie odnotowujemy. 8) Spać chadzają też do jednego łóżka, choć mieszkanie jest duże i nie ma problemu z ułożeniem się gdzie indziej. Z tym, że Ron zazwyczaj układa się w nogach, a Szyszka u wezgłowia. Odnoszę jednak wrażenie, że Ron jest bardzo o swoją towarzyszkę zazdrosny. I to mimo tego, że wcale nie jest mniej pieszczony. Wręcz przeciwnie - ma poświęcane nawet więcej uwagi niż zwykle. Trochę stracił apetyt. Zastanawiam się, jak mu wzbogacić dietę, żeby zachęcić go do jedzenia. Piszę o tym tutaj. Natomiast Szisza nie ma problemu z apetytem - zajada jak odkurzacz i zawsze wstępuje w nią przy misce odwaga - ofuka Rona i odgoni go od jego miski (mają osobne, choć koło siebie).

Macie może jakieś rady co do dalszego postępowania we wzajemnym układaniu sobie stosunków między obydwoma kotkami?

PePe

 
Posty: 82
Od: Sob wrz 10, 2005 16:22
Lokalizacja: Jasło (dom)/ Rzeszów (praca)

Post » Nie paź 23, 2005 12:31

Hej! U nas już poprawnie, ale to tylko dwa koty. Nie było wrzasków, futra fruwającego ani napści od tyłu, wszystko opisuję na blogu, możesz zajrzeć.
Nie wiem, co radzić, ja prawie tydzień poświęcam już na wspólne zabawy, to znaczy biorę dwie piłeczki, dwa sznurki do ciągnięcia, dwie kulki, wszystko po dwa i tak biegam z tym między kotami. Czitka bawi się ze mną tak długo, jak długo nie pojawi się Balbinka. Może nie chce się bawić razem ze mną? Nie wiem.
Wspólnych zabaw typu bieganie, gonienie się jeszcze nie ma, takie może zaczepki, zachętki ze strony Czitki, ale wszystko powolutku. Zauważyłam natomiast, że syczenie i buuuuu....było bardziej, kiedy byliśmy świadkami, kiedy jesteśmy w pokoju obok- jest cisza. Może kotki , a zwłaszcza rezydenci czują się zobligowani do pokozywania nam, opiekunom, swoich reakcji? Spróbujcie tylko podglądać dyskretnie, a nie towarzyszyć.
Jak długo czekać- nadal nie wiem. Ja mam słabe nerwy i gdybym była świadkiem długo trwających łapkoczynów i agresji, myślałabym o powrocie do stanu wyjściowego, w trosce o wszystkie zwierzaki. Ale to z pewnością jeszcze nie ten czas, a poza tym są postępy! Tyle, że nie jestem tu żadną wyrocznią ani racjonalnym odnośnikiem, po prostu tak się potwornie boję o kicie, że histeryzuję.
Ale będzie dobrze! Życzę z całego serca i pozdrawiam!
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17893
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie paź 23, 2005 12:32

Hej! U nas już poprawnie, ale to tylko dwa koty. Nie było wrzasków, futra fruwającego ani napści od tyłu, wszystko opisuję na blogu, możesz zajrzeć.
Nie wiem, co radzić, ja prawie tydzień poświęcam już na wspólne zabawy, to znaczy biorę dwie piłeczki, dwa sznurki do ciągnięcia, dwie kulki, wszystko po dwa i tak biegam z tym między kotami. Czitka bawi się ze mną tak długo, jak długo nie pojawi się Balbinka. Może nie chce się bawić razem ze mną? Nie wiem.
Wspólnych zabaw typu bieganie, gonienie się jeszcze nie ma, takie może zaczepki, zachętki ze strony Czitki, ale wszystko powolutku. Zauważyłam natomiast, że syczenie i buuuuu....było bardziej, kiedy byliśmy świadkami, kiedy jesteśmy w pokoju obok- jest cisza. Może kotki , a zwłaszcza rezydenci czują się zobligowani do pokozywania nam, opiekunom, swoich reakcji? Spróbujcie tylko podglądać dyskretnie, a nie towarzyszyć.
Jak długo czekać- nadal nie wiem. Ja mam słabe nerwy i gdybym była świadkiem długo trwających łapkoczynów i agresji, myślałabym o powrocie do stanu wyjściowego, w trosce o wszystkie zwierzaki. Ale to z pewnością jeszcze nie ten czas, a poza tym są postępy! Tyle, że nie jestem tu żadną wyrocznią ani racjonalnym odnośnikiem, po prostu tak się potwornie boję o kicie, że histeryzuję.
Ale będzie dobrze! Życzę z całego serca i pozdrawiam!
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17893
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: magnificent tree, Majestic-12 [Bot] i 525 gości