Mamy 1,5-rocznego rosyjskiego niebieskiego kastrata - Miszę. Od soboty mamy również 4-miesięcznego czarnego kocurka - Kamyka. Integrujemy je, ale nie wiem czy to dobrze przebiega. Na razie strasznie sie denerwuje i nie spie pol nocy. Wklejam historie z watku adopcyjnego, bo tam najpierw pisalam co sie dzieje. Poradzono mi zebym zalozyla tutaj nowy watek, na pewno cos mi poradzicie. Czytalam watki na temat dokocenia i integracji. Ale chyba kazdy przypadek jest inny
.
Na razie jest dosc ciezko. Najpierw Misza bez przerwy warczal na Kamyka, czasami tez prychal. A maly siedzial pod lawka w kuchni. Potem wyciagnelismy go, to siedzial na polce pod lawa w duzym pokoju. A Misza chodzil kolo niego i warczal. Ale Kamyk, generalnie przyzwyczajony jest do kotow, wiec nie zwracal na niego uwagi. Raczej byl przerazony nowym miejscem i nami. Posiedzial pod lawa z pol godziny, przynioslam mu bielucha i karmilam. Jadl chetnie, Misze tez musialam karmic w tym samym czasie. Ale jakos sie udalo. A potem Kamyk zajal lazienke. I tam sobie siedzial przez caly wieczor. Zanioslam mu tam poslanie i tam spokojnie spal. A Misza chodzil i warczal. Chociaz podchodzil coraz blizej Kamyka. O 20 Kamyk zrobil w koncu siku i to do kuwety. W nocy wstawalam i sprawdzalam co robia. Misza siedzial w drzwiach od lazienki, a maly na swoim tymczasowym poslanku. Wiec ja uspokojona poszlam spac. O 2 wstalam bo Kamyk plakal, poczul sie widac samotny. To go wzielam na troche, pochodzilam z nim po mieszkaniu, polozylam sie z nim do lozka. Maly sie troche uspokoil, polozyl sie i nawet umyl. Polezelismy tak troche, a Misza juz nie warczal tylko siedzial pod lozkiem. Potem wskoczyl na lozko, byl zdziwiony obecnoscia Kamyka i... uciekl. Odnioslam malego do lazienki i poszlam spac. O 4 rano obudzil mnie okropny wrzask. Myslalam ze koty sie zagryzaja. Zerwalam sie i polecialam do lazienki. I co sie okazalo... Kamyk chcial skorzystac z kuwety i zrobic zwyczajnie kupe, a Miszy sie to nie spodobalo i go pogonil. Ale zle trafil, bo Kamyk mial juz dosc, wkurzyl sie i zaatakowal Misze. (wczesniej nie wydal z siebie ani jednego dzwieku) Prychal i warczal na niego. A Misza przestraszony uciekl. Posprzatalismy po Kamyku. Posiedzielismy chwile z kotami i poszlismy spac. I byl juz spokoj.
Dzien 2.
O 7 rano wstalam, wzielam Kamyka do nas do lozka, lezelismy sobie. Przyszedl Misza, polozyl sie w odleglosci 50 cm od Kamyka i spal. Potem troche go nawet zaczepial, ale juz bez warkotu i wrzasku. Za to mlody wydawal z siebie jakies smieszne dzwieki, ale nie byl to warkot. I mysle ze bedzie coraz lepiej. Chociaz Kamyk dalej siedzi w lazience, to Misza zaakceptowal to jego terytorium. Na zmiane korzystaja z kuwety. Zanioslam malemu do lazienki serka i troche rozwodnionego mleka (bo wody nie umie pic). Misza oczywiscie musial sprawdzic co to jest i przez chwile nawet pili z jednej miski. Ale kocur nie pije mleka, wiec za chwile z obrzydzeniem patrzyl na mlodego co ten wyczynia i obwachiwal go. Teraz jeden spi na fotelu, a ja z mlodym troche zwiedzam mieszkanie. Ale on sie bardzo boi, i na kazde stukniecie na zewnatrz biegnie do lazienki. Mam nadzieje ze bedzie coraz lepiej, i w koncu jakos sie zaprzyjaznia.
Misza najpierw sie uspokoil, a teraz sciga Kamyka. Mlody dostaje lapa, ale broni sie dzielnie. Kamyk pozwiedzal by sobie mieszkanie, ale Misza go sciga. Czy powinnam teraz zamknac Misze i niech ten sobie zwiedza, czy poczekac az sie lepiej beda dogadywac? Na razie Kamyka wynosze np. do sypialni i sobie razem lezymy, nawet zainteresowal sie mysza. A za pare chwil przychodzi Misza, kladzie sie na lozku w pewnej odleglosci i patrzy. Potem robi wyskok w kierunku mlodego, ale bez lap. Obwachuja sie i jest ok. Ale jak mlody sam wraca do lazienki, to ten go sciga i wyskakuje juz z lapami. Prychaja na siebie i Kamyk siedzi na swoim poslanku w lazience, a Misza sobie gdzies idzie. Lazienka nie jest zamknieta, drzwi sa uchylone. Kamyk moze wyjsc, a Misza moze wejsc.
Wieczorem tak kolo 20, mlody stwierdzil, ze ma dosc siedzenia w lazience i wyruszyl na wycieczke krajoznawcza. Misza biegal za nim i cos tam mamrotal, ale Kamyk odpyskowywal mu spokojnie i szedl dalej. Potem na troche wrocil do lazienki, zjadl, zalatwil sie i polezal. Ja kolo 22 poszlam spac, jednak poprzednia noc mnie wykonczyla. Ale koty oczywiscie nie. Obydwa przywedrowaly do sypialni. Kamyk siedzial pod lozkiem, a Misza go obserwowal. Troche tam prychaly, ale generalnie byl spokoj. Potem to w koncu ja przysnelam
. O 1.30 obudzily mnie wrzaski mlodego. Wlazl w kuchni za lodowke, a Misza nie pozwalal mu wyjsc. Na moj widok sie odsunal. Zgarnelam Kamyka i zanioslam do sypialni. Poszlam spac. Jak sie obudzialm o 4 rano, to sie okazalo, ze jeden kot spi po mojej lewej stronie, a drugi po prawej. I tak sobie spalismy do 6.30. O tej porze moj Pawel zaczyna sie szykowac do pracy. Koty sie przebudzily, cos tam poburczaly i znowu poszlismy spac. Obudzilam sie kolo 9, one tez. I tutaj nastapila delikatna zmiana zachowania. Misza obwachuje Kamyka, wyciaga lapie w jego kierunku i tak traca, ale bez wyciagania pazurow. Mlody zero reakcji, widocznie przyzwyczajony (mieszkal z 11 kotami). Potem Misza nawet liznal go po uchu i po lapce, ale za chwile zlapal zebami za kark. Nie mocno, tak chwycil puscil, nie wiem co to znaczy. A jak w koncu wstalam to znowu zaczely sie ganiac. Misza go sciga, atakuje, mlody prycha i warczy i sie broni. Ale znowu siedzi w lazience. Do tego ma problem z zoladkiem, dostal rozwolnienia. Jadl wczoraj bielucha, troche suchego RC. Ale popija to wszystko rozwodnionym mlekiem. Ale pani od ktorej bralismy kota, mowila ze on tak dostaje. Nie wiem czy to rozwolnienie to nie ze stresu.
Najgorsze jest jedno. Ja jutro musze wyjsc na kilka godzin, co powinnam zrobic? Odizolowac je? Czy wyluzowac i zostawic je nie zamkniete? Zalatwiaja sie do jednej kuwety, jezeli odizolowac to co z kuweta? Kupic druga?
Prosze o rady i komentarze, pozdrawiam
Agata
Ps. wiem ze to strasznie dlugi post, ale moze go ktos przeczyta?
Nastepne beda krotsze, po prostu wylalam caly stres tutaj.