Misza i Kamyk - integracja! Chyba sie udala :-)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 10, 2005 9:23 Misza i Kamyk - integracja! Chyba sie udala :-)

Mamy 1,5-rocznego rosyjskiego niebieskiego kastrata - Miszę. Od soboty mamy również 4-miesięcznego czarnego kocurka - Kamyka. Integrujemy je, ale nie wiem czy to dobrze przebiega. Na razie strasznie sie denerwuje i nie spie pol nocy. Wklejam historie z watku adopcyjnego, bo tam najpierw pisalam co sie dzieje. Poradzono mi zebym zalozyla tutaj nowy watek, na pewno cos mi poradzicie. Czytalam watki na temat dokocenia i integracji. Ale chyba kazdy przypadek jest inny ;-).
Na razie jest dosc ciezko. Najpierw Misza bez przerwy warczal na Kamyka, czasami tez prychal. A maly siedzial pod lawka w kuchni. Potem wyciagnelismy go, to siedzial na polce pod lawa w duzym pokoju. A Misza chodzil kolo niego i warczal. Ale Kamyk, generalnie przyzwyczajony jest do kotow, wiec nie zwracal na niego uwagi. Raczej byl przerazony nowym miejscem i nami. Posiedzial pod lawa z pol godziny, przynioslam mu bielucha i karmilam. Jadl chetnie, Misze tez musialam karmic w tym samym czasie. Ale jakos sie udalo. A potem Kamyk zajal lazienke. I tam sobie siedzial przez caly wieczor. Zanioslam mu tam poslanie i tam spokojnie spal. A Misza chodzil i warczal. Chociaz podchodzil coraz blizej Kamyka. O 20 Kamyk zrobil w koncu siku i to do kuwety. W nocy wstawalam i sprawdzalam co robia. Misza siedzial w drzwiach od lazienki, a maly na swoim tymczasowym poslanku. Wiec ja uspokojona poszlam spac. O 2 wstalam bo Kamyk plakal, poczul sie widac samotny. To go wzielam na troche, pochodzilam z nim po mieszkaniu, polozylam sie z nim do lozka. Maly sie troche uspokoil, polozyl sie i nawet umyl. Polezelismy tak troche, a Misza juz nie warczal tylko siedzial pod lozkiem. Potem wskoczyl na lozko, byl zdziwiony obecnoscia Kamyka i... uciekl. Odnioslam malego do lazienki i poszlam spac. O 4 rano obudzil mnie okropny wrzask. Myslalam ze koty sie zagryzaja. Zerwalam sie i polecialam do lazienki. I co sie okazalo... Kamyk chcial skorzystac z kuwety i zrobic zwyczajnie kupe, a Miszy sie to nie spodobalo i go pogonil. Ale zle trafil, bo Kamyk mial juz dosc, wkurzyl sie i zaatakowal Misze. (wczesniej nie wydal z siebie ani jednego dzwieku) Prychal i warczal na niego. A Misza przestraszony uciekl. Posprzatalismy po Kamyku. Posiedzielismy chwile z kotami i poszlismy spac. I byl juz spokoj.
Dzien 2.
O 7 rano wstalam, wzielam Kamyka do nas do lozka, lezelismy sobie. Przyszedl Misza, polozyl sie w odleglosci 50 cm od Kamyka i spal. Potem troche go nawet zaczepial, ale juz bez warkotu i wrzasku. Za to mlody wydawal z siebie jakies smieszne dzwieki, ale nie byl to warkot. I mysle ze bedzie coraz lepiej. Chociaz Kamyk dalej siedzi w lazience, to Misza zaakceptowal to jego terytorium. Na zmiane korzystaja z kuwety. Zanioslam malemu do lazienki serka i troche rozwodnionego mleka (bo wody nie umie pic). Misza oczywiscie musial sprawdzic co to jest i przez chwile nawet pili z jednej miski. Ale kocur nie pije mleka, wiec za chwile z obrzydzeniem patrzyl na mlodego co ten wyczynia i obwachiwal go. Teraz jeden spi na fotelu, a ja z mlodym troche zwiedzam mieszkanie. Ale on sie bardzo boi, i na kazde stukniecie na zewnatrz biegnie do lazienki. Mam nadzieje ze bedzie coraz lepiej, i w koncu jakos sie zaprzyjaznia.
Misza najpierw sie uspokoil, a teraz sciga Kamyka. Mlody dostaje lapa, ale broni sie dzielnie. Kamyk pozwiedzal by sobie mieszkanie, ale Misza go sciga. Czy powinnam teraz zamknac Misze i niech ten sobie zwiedza, czy poczekac az sie lepiej beda dogadywac? Na razie Kamyka wynosze np. do sypialni i sobie razem lezymy, nawet zainteresowal sie mysza. A za pare chwil przychodzi Misza, kladzie sie na lozku w pewnej odleglosci i patrzy. Potem robi wyskok w kierunku mlodego, ale bez lap. Obwachuja sie i jest ok. Ale jak mlody sam wraca do lazienki, to ten go sciga i wyskakuje juz z lapami. Prychaja na siebie i Kamyk siedzi na swoim poslanku w lazience, a Misza sobie gdzies idzie. Lazienka nie jest zamknieta, drzwi sa uchylone. Kamyk moze wyjsc, a Misza moze wejsc.
Wieczorem tak kolo 20, mlody stwierdzil, ze ma dosc siedzenia w lazience i wyruszyl na wycieczke krajoznawcza. Misza biegal za nim i cos tam mamrotal, ale Kamyk odpyskowywal mu spokojnie i szedl dalej. Potem na troche wrocil do lazienki, zjadl, zalatwil sie i polezal. Ja kolo 22 poszlam spac, jednak poprzednia noc mnie wykonczyla. Ale koty oczywiscie nie. Obydwa przywedrowaly do sypialni. Kamyk siedzial pod lozkiem, a Misza go obserwowal. Troche tam prychaly, ale generalnie byl spokoj. Potem to w koncu ja przysnelam ;-). O 1.30 obudzily mnie wrzaski mlodego. Wlazl w kuchni za lodowke, a Misza nie pozwalal mu wyjsc. Na moj widok sie odsunal. Zgarnelam Kamyka i zanioslam do sypialni. Poszlam spac. Jak sie obudzialm o 4 rano, to sie okazalo, ze jeden kot spi po mojej lewej stronie, a drugi po prawej. I tak sobie spalismy do 6.30. O tej porze moj Pawel zaczyna sie szykowac do pracy. Koty sie przebudzily, cos tam poburczaly i znowu poszlismy spac. Obudzilam sie kolo 9, one tez. I tutaj nastapila delikatna zmiana zachowania. Misza obwachuje Kamyka, wyciaga lapie w jego kierunku i tak traca, ale bez wyciagania pazurow. Mlody zero reakcji, widocznie przyzwyczajony (mieszkal z 11 kotami). Potem Misza nawet liznal go po uchu i po lapce, ale za chwile zlapal zebami za kark. Nie mocno, tak chwycil puscil, nie wiem co to znaczy. A jak w koncu wstalam to znowu zaczely sie ganiac. Misza go sciga, atakuje, mlody prycha i warczy i sie broni. Ale znowu siedzi w lazience. Do tego ma problem z zoladkiem, dostal rozwolnienia. Jadl wczoraj bielucha, troche suchego RC. Ale popija to wszystko rozwodnionym mlekiem. Ale pani od ktorej bralismy kota, mowila ze on tak dostaje. Nie wiem czy to rozwolnienie to nie ze stresu.
Najgorsze jest jedno. Ja jutro musze wyjsc na kilka godzin, co powinnam zrobic? Odizolowac je? Czy wyluzowac i zostawic je nie zamkniete? Zalatwiaja sie do jednej kuwety, jezeli odizolowac to co z kuweta? Kupic druga?
Prosze o rady i komentarze, pozdrawiam
Agata
Ps. wiem ze to strasznie dlugi post, ale moze go ktos przeczyta?
Nastepne beda krotsze, po prostu wylalam caly stres tutaj.
Ostatnio edytowano Pon paź 24, 2005 17:45 przez z_agatka, łącznie edytowano 4 razy

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 10, 2005 9:34

Wygląda na to, że jest lepiej niż ci się wydaje. Skoro korzystają z jednej kuwety i mimo, że poszłaś na żywioł - nie polała się krew, to moim skromnym zdaniem możesz je zostawić bez izolowania. A jeśli będziesz się czuła bezpieczniej to zrób jakąś prowizorkę - kartonik ze żwirkiem, bo kupowanie kuwety w twoim przypadku jest bezcelowe. Ja dokociłam się 5 tygodni temu i nie nastąpiło jeszcze zapoznanie, nie mówiąc o tym, żeby spały po moich dwóch stronach :) Ona fuka i prycha a on ją leje, jak ona ucieka, a ona ucieka, bo z natury jest płochliwa. Błędne koło, ale od kiedy wprowadziłam moją tajną broń w postaci spryskiwacza, sytuacja uległa poprawie - ona ucieka a on jej NIE goni - chociaż ma straaaaaaaaaszną ochotę. Pozdusmowując - spontan, zostaw je same, jak wrócisz będą ze sobą spały :D czego Ci ogromnie życzę! TAK po cichutku Ci zazdroszczę, żę idzie tak mało opornie :wink:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon paź 10, 2005 10:14 a mnie sie wydawalo ze to dramat

ja myslalam ze to idzie strasznie, bo w dzien jak mlody chce zwiedzac. To starszy go goni i tlucze. Maly sie broni, ale ja sie oczywiscie martwie. No to sie troche mniej bede martwic, ale jutrzejszy dzien uwazam za wyzwanie... Bede myslec jeszcze jutro rano, zobacze co sie dzis wydarzy. Dzieki za slowa otuchy, mam nadzieje, ze u Ciebie tez sie polepszy
pozdrawiam,
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 10, 2005 10:29

Z tego co piszesz, to dokocenie u Ciebie przebiega prawie bezproblemowo. Oby bylo coraz lepiej :D

Moze jednak mu tego mleka nie dawaj. Po woli sprobuj go przestawic na wode :roll:
Kicia, Milki, Max i Ares (za TM)

agis

 
Posty: 968
Od: Pon gru 13, 2004 12:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 10, 2005 11:38 wlasnie tak sie staram

Powoli mu rozwadniam to mleko, teraz dostal 0,5% na pol z woda. Mleko jest coraz bardziej przezroczyste ;-). Nie dam mu dzisiaj bielucha. Dostanie same chrupki. Moze to pomoze.
Dziekuje i pozdrawiam
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 8:38 jest gorzej

moim zdaniem od rana jest gorzej. Starszy ciagle z wrzaskiem atakuje mlodego. Czasami lapie go zebami za kark. Kamyk piszczy straszliwie. A po pol godziny siedza razem w wannie, i Misza mlodego wacha i lize mu uszy. Potem znowu jest walka. Misza jest jakis dzisiaj pobudzony, wrzeszczy, chodzi zjezony i strasznie gada. Mlody jest coraz bardziej ciekawski. Lazi po mieszkaniu, a ten go goni. Jeden wielki pisk i wrzask. Czy ja powinnam je rozdzielac jak sie tluka, czy zostawiac i niech sobie same radza? Chyba po poludniu je rozdziele, musze wyjsc i boje sie je zostawic razem. Co radzicie?
pozdrawiam
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 8:57

Moze poki jestes w domu z nimi, to ich nie rozdzielaj. W koncu az takiej krzywdy sobie nie robia, a Ty zawsze mozesz zareagowac. A jak wyjdziesz, to moze je rozdziel.

Moze ktos jeszcze Ci cos podpowie, bo ja to sie z moimi kotami strasznie cackalam :twisted:
Kicia, Milki, Max i Ares (za TM)

agis

 
Posty: 968
Od: Pon gru 13, 2004 12:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 9:35

Dla swojego spokoju rozdziel ich przed wyjściem, bo będziesz ciągle o nich myślała. Chociaż - skoro liżą sobie uszka, to wszystko na najlepszej drodze. Moje czpioty ani razu nie zbliżyły się do siebie, żeby się powąchać, nie mówiąc o lizaniu. Dlaczego akurat mnie to spotkało? Takie już moje szczęście :cry: Dziś znów biegalam za nimi...chociaz teraz zostaly same w domu, ale o tej porze one śpią i już, oczywiście na dwóch różnych kondygnacjach, najmniejsza bezpieczna odległość do spania to jakieś 6 metrów :lol:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto paź 11, 2005 9:44

Z opisu wcale tak źle nie wygląda. :wink: Ale jeśli masz obawy i miałabyś przez kilka godzin denerwować się myśleniem co porabiają koty, to odizoluj je na czas Twojej nieobecności. :wink:

Aha, jesli mogę dać Ci jedna radę - staraj się teraz duzo czasu, uwagi i pieszczot przeznaczać dla rezydenta. On może czuć się zagrożony przybiciem nowego. Musisz upewniać go, że nic sie nie zmieniło i że nadal jest Twoim ukochanym koteczkiem. :)

Wawe

 
Posty: 9319
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto paź 11, 2005 10:31 ale Misza ucieka

Misza nigdy w dzien nie byl przytulny. Odsuwal sie jak go glaskalam, dopiero jak idziemy spac, albo rano to mruczy i chce zeby go glaskac i drapac. I tak dalej jest. Misza spi ze mna, i rano po mnie lazi i udeptuje zeby go glaskac. Maly jedna noc po mojej drugiej stronie, a dzisiaj spal sam w lazience. Nie przyszedl.
Dlatego nie staram sie na sile glaskac Miszy, bo go to denerwuje. Raczej z nim rozmawiam. Tak zawsze bylo. Bo Misza to straszna gadula i caly czas cos opowiada, i jak do niego mowi to odpowiada ;-). Ale teraz troche mniej bo zajety jest pilnowaniem mlodego. Sledzi kazdy jego ruch. A teraz spia razem, kolo siebie. Nie to ze przytuleni, ale bardzo blisko siebie. Ja juz od tego swiruje, raz jeden wielki wrzask, a potem wspolne spanko. Czyste wariactwo.

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 10:47

Koci świat. :) :wink: Moje panienki też albo 'zagryzają się na śmierć', albo kochają, albo wogóle nie zauważają. :) :wink: Ale zawsze doskonale współpracują gdy trzeba zapolować na muchę, albo... coś narozrabiać. :wink:

A tak jak Ty z Miszą to ja miałam z Lilo; ona też należy do kocich indywidualistek i na pieszczoty przychodzi tylko do Pani i to tylko gdy ma ochotę. :wink: Po przyniesieniu do domu mlodszej koteczki starałam się więc w inny sposób dać jej do zrozumienia, że nadal ją kocham i że nic się w tym zakresie nie zmieniło. :) Np. po przyjściu do domu z nią pierwszą się witałam, to ona pierwsza dostawała jedzonko, no i cały czas tłumaczyłam jej, że jest i zostanie moim Kochanym Słoneczkiem. :)

Wawe

 
Posty: 9319
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto paź 11, 2005 10:51

No widzisz, widocznie budują bardzo zawiły rodzaj relacji. Obserwuj i się ucz, że z wrogiem można spać :? Ty już masz dokocenie za sobą - moja droga. Ależ ja wam wszystkim zazdroszczę, chyba zamiast litować się nad wielkim niepozbieranym syjamem - powinnam była dać dom jakiemuś małemu kłębuszkowi :cry: Żartuję teraz, ale naprawdę szkoda mi ich trochę, tak się ze sobą męczą, a oddzielnie takie cudowne futra...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto paź 11, 2005 11:13 no to pierwsza proba

ide do sklepu, zostawiam koty same. Chyba bede biegiem robila zakupy ;-). Zobacze co sie wydarzy, ale teraz to jest pora spania, gorzej bedzie pod wieczor. Musze wyjsc kolo 17 a wroce kolo 22. Moj TŻ twierdzi ze powinnam je zostawic razem. Ze za bardzo sie przejmuje. Koty same sie dogadaja. Nie moge przeciez ciagle tego malucha nosic na rekach. Ma troche racji, dzisiaj staram sie z nimi nie siedziec. Obserwuje je z daleka ;-). Co ma byc to bedzie. I tym optymistycznym akcentem koncze, i ide do sklepu.
pozdrawiam
z_agatka
ps. ciekawe co bedzie jak wroce

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 14:33 ja juz glupieje

nie pozabijaly sie, wstaly jak przyszlam. i wtedy to wygladalo jakby mialy ochote sie zabic. szczegolnie misza usiluje zamordowac tego malego.
Jak Kamyk wstanie i usiluje sie przemieszczac po mieszkaniu Misza go straszliwie goni. Jest wrzask, prychanie. Misza usiluje go przygniesc do podlogi i zlapac za kark. Ale Kamyk znalazl sobie skryjowke gdzie Misza nie wejdzie i teraz tam ucieka. Poza tym wyzarl Miszy mieso z miski, a ten nie protestowal tylko patrzyl, dlaczego wtedy go nie goni? A teraz spia. Jak tak lezeli na naszym lozku to poszlam i wyglaskalam Misze. Nie odsuwal sie tylko spokojnie lezal. Kamyk jak to zobaczyl to stwierdzil chyba ze Misza to fajny chlopak i sie do niego przysunal. A misza najpierw udawal ze myje swoj ogon, potem umyl mlodemu ucho, potem go chwycil za szyje, ale potem umyl mu grzbiet. Robi to troche nie poradnie, wiec udalo mu sie mlodego przygniesc. Ten troche narobil wrzasku. Teraz dalej spia w odleglosci 20 cm od siebie. Boje sie ze jak teraz wyjde i je zostawie to znowu Misza bedzie gonil malego. Pocieszam sie tym, ze maly ma skrytke i tam sie schowa jak bedzie groznie. Myslicie ze one kiedys sie polubia? Bo raz mi sie wydaje ze tak, a jak tak sie gonia to jestem zalamana. I wtedy mam tyle watpliwosci, zastanawiam sie czy to byl dobry pomysl... Znowu nachodza mnie czarne mysli...
pozdrawiam
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 14:56

U mnie było kilkanaście dni fukania i prychania, okładania łapą, etc. Po ok. dwóch tygodniach wszystko się unormowało. Koty się gonią po domu i urządzają kocie zapasy (takie gryzienie, tarzanie po podłodze, etc to są ich zabawy), to może groźnie wygląda, ale raczej nie zrobią sobie krzywdy. Będzie dobrze!

gosiak

 
Posty: 2832
Od: Nie kwi 03, 2005 13:25
Lokalizacja: Poznań

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Wojtek i 509 gości