Witam, też jestem alergiczką.
Wszystko zaczęło się jakieś 3 lata temu - w domu remont (dużo kurzu i pyłu) i nowy kot (wczesniej był już jeden i ani śladu alergii). Rozpętalo sie piekło: duszności, kaszel, katar łzawienie oczu, świszczenie w oskrzelach. Było bardzo źle. Ataki kaszlu i duszności mnie wykańczały - ból w oskrzelach, ech...
Obecnie mam dwa koty, u moich rodziców kolejny jeden, a w domu rodzinnym TŻ-ta następne dwa. Alergia nadal jest. Największa na roztocza później na koty a później długo, długo nic i pleśnie, drzewa.
Koty oczywiście zostają
Jestem pod stałą opieką alergologa. Leki rano i wieczorem (również wziewne), do tego areozol doraźnie. Żadnych sterydów.
Nadal nie moge sobie pozwolić na zamiatanie (powracaja duszności i astma) ale z kotami jakoś funkcjonuję, jasne katar lekki jest, kichanie, swędzące oczy, czasem lekkie duszności. Jednak nie wyobrażam sobie nie mieć moich futrzaków. Mam nadzieję, ze nigdy nie bedę zmuszana do oddania moich kotów.
Obecnie walczę w pokrzywką przewlekłą (od marca już trwa). Nie wiadomo niestety na co tak reaguję.
Jeśli znacie jakieś metody na pokrzywkę - chętnie wypróbuję. Mam już dość ciągłego swędzenia i bąbli
Pozdrawiam alergików - pozbycie się zwierzaka to nie rozwiązanie (przynajmniej w większości przypadków).
Raport o alergii:
http://www.rp.pl/artykul/9138,209306.html