wiem wiem, zaniedbuje troche ten watek
tymczasem wydaje sie ze wszystkie, okropnie ciagnace sie (prawie dwa miesiace
) problemy z uszami sa juz za nami. Po tygodniach wytrwalego kroplenia uszu, po paskudnej kuracji antybiotykami doustnymi (to było bardzo niefajne, bo i kupka nam zrzedla i było niedobrze w brzuszku, tak az do wymiotowania
) , chyba pozbylismy sie zapalenia ucha na dlugo (oby na zawsze). Majeczek nie bedzie milo wspominal tego czasu, bo kroplenie uszu to, zdaniem kota, najgorsza tortura
Na poczatku nie dawalam rady sobie sama, musialam prosic o pomoc wspolokatorow. Potem opracowalam system kladzenia sie na kota i kroplenia
Jedno jest pewne: i ja i Maja nie cierpimy zakraplania uszu!!!!!!!!!
No, ale juz mamy spokoj i mozemy cieszyc sie zyciem
No bo od razu lepszy humor z rana mamy, jak żadnych operacji z uszami nie robia. Z rana to najlepiej pobrykac. A wiec gdy pisze ta relacje to mam za soba już półtorej godziny biegania z myszami na patyku... Ona może tak bez konca... Jest nie do zdarcia.... Ledwo usiade to już slysze „miau” bardzo proszace i znowu trzeba „pogonic” kota
;. Tak to jest, jak sie ciagle nowe zabawki kotu sprawia. Ostatni hit to szelszczacy tunel. O rany! Nie spodziwalam sie, ze to może być az taka frajda dla kota. Nie tyle szeleszczenie jest fajne, ile sama tunelowatosc tunelu. Jest sie gdzie schowac przed atakiem na mysze, można sie w nim skradac i przebiegac z jednej strony na druga... Kupa radosci
Wibrujacy chomik to tez udany zakup. To taka pluszowa mysza, ktora sie nakreca ciagnac za sznureczek i ona wtedy lekko sie porusza. Najfajniejsze jest to, ze Maja nauczyla sie sama nakrecac zabawke. Miętosi ja miętosi a potem chwyta zabkami za sznureczek i wyciąga. Mysza wibruje, jest super, fajnie się miętosi. I znowu wyciąga sznurek. I znowu miętosi. Fajnie jest…. No, oczywiście nic nie przebije myszy na wedce , za która się swietnie biega. To wymaga ode mnie aktywnego współuczestnictwa. I fajnie, bo jak pisza na animalii – zaciesnia to wiezy miedzy zwierzeciem a opiekunem. Ale półtorej godziny latania? Nic innego mi nie pozostaje jak tylko cieszyc się z kondycji kota (ja naprawde staram się ja zmęczyć, żeby już stracila ochote na bieganie).
Oczywiscie zartuje, bo kocham ta moja slodka maskoteczke, i moge tak za nia ganiac godzinami
No i tak nam teraz slodko zycie uplywa - na zabawie. No to wracam troche jeszcze pobiegac z Maja !