AnielkaG pisze:Agal, a wiesz jakie działania uboczne ma Flukonazol? Mowy nie ma...
A wiesz, jakie ma gryzeofulwina? A jednak polecany przez wszystkich i noszony na rękach zwięrzęcy dermatolog dr Dembele ten własnie specyfik daje leczonym przez siebie kotom. Wyciąga go z szafy i nie wiem skąd go ma, skoro w Polsce od lat jest już wycofana z użycia...
Wątroba ma to do siebie, że się regeneruje, to po pierwsze. Oczywiście możesz nie podawać leków doustnych, możesz wydawać setki złotych na lamisil, chociażby, ja jednak uważam, że fluconazol jest rewelacyjny. Łączy w sobie małą toksyczność i rewelacyjną skuteczność. Podawałam go także dwumiesięcznym kociakom - było to ponad półtora roku temu, żyją i mają się świetnie. Podczas leczenia nie było biegunek, po leczeniu także. Każdy kot po zakończeniu leczenia przez miesiąc dostawał hepatil.
Tak, jak powiedziałam, niech każdy robi, jak uważa. Ja takim sposobem leczenia i odkażania mieszkania, pozbyłam się grzyba definitywnie (choć każdy strupek na kocie sprawia, że serce zaczyna mi bić szybciej).
Chcę Wam wszystkim powiedzieć, że leczenie zewnętrzne sprawia tylko, że pozbywamy się zmiany ze skóry, kot natomiast cały czas jest nosicielem grzybicy i niestety zaraża (to po pierwsze) oraz przy każdym spadku odporności grzybica znowu mu się ujawni (to po drugie).
Acha - powiem Wam jeszcze, jak fiński związek hodowców kotów zrzeszony w FIFe sprawił, że grzybica w hodowlach rpzestała być problemem. Na każdej wystawie 10 losowo wybranych kotów miało pobieraną sierść do badania. Po wykryciu grzyba hodowla miała na pół roku zakaz wystawiania kotów i nakaz doustnego leczenia całego stada. Po upływie tego czasu badano wszystkie koty - jeśli którykolwiek nadal był nosicielem, procedurę powtarzano i tak do momentu, kiedy stado było wolne od zarodników grzyba. O ile na początku wprowadzenia tej procedury przypadków grzybicy było mnóstwo, o tyle teraz właściwie się nie zdarza.
A.