» Czw paź 23, 2014 12:55
Re: Grzybica
Potrzebuję porady grzybnej, albo grzybowej ;P – przepraszam że to takie długie, ale historia jest długa, a wolę podać wszystkie szczegóły, bo może się okazać że coś jest ważne…
Niedawno znalazłam kotkę (z zapaleniem gruczołów mlecznych, po niedawnym porodzie) w pociągu, wzięłam to do domu i okazała się puszką Pandory - całe moje stadko domowe mi się pochorowało w krótkim czasie od jej przybycia (w sumie 3 rezydentów).
W tej chwili dwa koty są izolowane w mieszkaniu rodziców, (bo miały kk) u mnie jest ta właśnie znaleziona kotka - zwie się Łachu i Pako mój rezydent (który też ostatnio choruje, ale nie na kk, a nie wiadomo na co - jest w trakcie diagnozowania – długa historia, jest na innym wątku).
Pako w drugim tygodniu podawania metacamu zaczął trząść łebkiem, zajrzałam do uszu, w środku była brązowa maź – ze względu na ciężką naturę Paka (i konieczność poddawania narkozie u weta), sprawa uszu została zdiagnozowana przez zdjęcia (obfotografowałam moim wetkom, delikwenta, jego uszy, przed czyszczeniem, po czyszczeniu, patyczki z wydzieliną). Powiedziały że zapalenie i dały aurizon. Po dwóch dniach zakraplania pakowych uszu, coś mnie tknęło i zajrzałam do uszu kotki i - zobaczyłam to samo – czyli te brązową maź! Ona jednak nie trzęsła łebkiem, chyba przez to że miała na pewno do tej pory dość ciężkie życie i jest bardzo dzielna i na nic się nigdy nie skarży. Bardzo prawdopodobne jest to że ona miała ten syf w uszach pierwsza tylko się nie skarżyła, a Pako jak to złapał (pewnie od niej) – od razu zaczął się trząść głową i pokazywać że cos jest nie tak. Zadzwoniłam do vetek i dostałam aurizon również dla Łacha.
Zakraplaliśmy tym specyfikiem wszystkie 4 uszy 10 dni. Po tym czasie wszystko ładnie zeszło. Uszy w środku ładne, czyste. Nikt się nie drapie.
Po dwóch dniach wracam sobie z pracy biorę Łacha na ręce, głaszczę i co? Za uszami łupież ;/ zaczęłam tam gmerać żeby sprawdzić jak wygląda skóra i w palcach zostało mi futerko – efekt łyse placki za uszami Łacha. Zadzwoniłam do vetek – diagnoza, pewnie grzyb – przemywać nizoralem, obserwować. No i tak przemywałam aż do Soboty, łupież zniknął, łysienie się nie powiększało, ale tez nie obrastało futerkiem. Do vetek z telefonu mam daleko (trzeba samochodem jechać), ale bliżej domu mam innego veta, myślę sobie z Pakiem nie dali rady mi pomóc, ale Łacha z zapalenie gruczołów mlecznych wyleczyli, to może i z grzybem sobie poradzą). Wzięłam Łacha do transportera, i na rower (mam taki specjalny koszyk, Pako jest za duży, ale Łachu idealnie pasuje). Pojechałyśmy, Pan doktor ją obejrzał, powiedział że przez to że smarowałam nizoralem to nie ma sensu pobierać próbki na posiew. W uszach jest ładnie, a do zewnątrz dostałam imaverol. Na pewno wszystko tu o nim wiecie. Zrobiłam jak jest na ulotce i jak kazał lekarz. Wykąpałam towarzystwo (Paka też, bo wiadomo to zaraza) – spryskałam zawiesiną. A teraz co drugi dzień smaruje uszy. U Łacha super poprawa, zaczęło pięknie zarastać futerkiem.
Gorzej z Pakiem – przed imaverolem, nie miał ani łysiny ani łupieżu, jedynie lekkie zaczerwienienie (on jako rudy, zawsze jest bardziej czerwony i różowy niż taka np. bura Łachu - no ale tu było widać to zaczerwienienie tylko wyraźnie w okolicy uszu). Wczoraj te uszy miał jeszcze bardziej czerwone i takie ciepłe, za ciepłe ;/
Nie drapie się, nie trzęsie łebkiem, ale ma czerwone ciepłe uszy… czy to normalna reakcja na ten imaverol, czy powinnam się zacząć niepokoić?