Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 05, 2005 21:17

A może spróbujesz się pobawić z obydwoma naraz? Dwa sznurki w dwóch rękach, jeden dla dużego kota, drugi dla małego i każdy będzie "polował" osobno? Zobaczą wyedy, że da się współistnieć, robić różne rzeczy i nie pozabijać się wzajemnie?

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Wto lip 05, 2005 23:06

Spróbuję...

Teraz syczą i prychają oba kitki. Mały w niczym nie ustępuje Tygrysi. Nawet jak ona pokojowo nastawiona podchodzi, to on zaczyna prychać, no i się zaczyna...

Maluch się niczego nie boi 8O Walczy jak moze i czasem przegoni Tygrysię. Nazwalam go MOrfeuszem czyli Morfim, a powinnam Walecznym Sercem :lol:

I noc z głowy :?
Obrazek

watra

 
Posty: 658
Od: Sob maja 14, 2005 19:58
Lokalizacja: Wrocław - Krzyki

Post » Śro lip 06, 2005 21:37

moja Lala sie zrobila troche agresywna, proboje atakowac Milke a wczoraj, mam wrazenie, ze chciala zaatakowac mnie... :(
Blondi (Beruška), Lara (Lala) i Milla (Milka)
Obrazek

zgaga

 
Posty: 135
Od: Pt paź 29, 2004 9:58
Lokalizacja: Praha, Czechy

Post » Wto lip 12, 2005 21:20

Masza przypłaciła dokocenie chorobą.
Wczoraj cały dzieć przeleżała w jednym miejscu. Poruszała się tak jakby coś ją bolało. Dzisiaj byliśmy u weta. Ma jakąś tajemniczą infekcje oka, podwyższoną temperaturę. Praktycznie się nie rusza, cały czas śpi.

Pocieszcie mnie, ze to minie, bo jestem załamana. Zastanawiam się, czy nie powinnam szukać Duszkowi nowego domu, ale bardzo tego nie chce :cry: .
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Wto lip 12, 2005 21:42

Figa po początkowej fazie fukania i syczenia na Tośkę zrobiła się osowiała i jakby nieobecna. Ciągle spała, nic jej nie cieszyło, ożywiała się odrobinkę przy karmieniu, ale po jedzeniu wracała do przedpokoju, pod wieszak i znów spała. Na siłę brałam ją na ręce, przynosiłam do pokoju, kładłam koło siebie na kanapie, głaskałam... a ona jakby mówiąc: "przepraszam, ale ja już pójdę, przecież widzę, że mnie już nie kochasz..." schodziła z kanapy i wolnym krokiem szła pod wieszak. I tak ze trzy tygodnie... Płakać mi się chciało... zrobiliśmy badania, nic nie wykazały poza lekkimi odchyłami w badaniach moczu (które wyleczyliśmy w kilka dni uroseptem). I nagle z dnia na dzień, jak gdyby nigdy nic Figunia wróciła do normalnego stanu, czyli znów zaczęła rozrabiać jak pijany zając :lol: Kwestia czasu, Twojej Maszy też minie, tak myślę :D
ObrazekObrazek Tosia(*) Figusia (*), Lubo i... mała Figurka :)

kasik30

 
Posty: 16485
Od: Pt lut 18, 2005 16:32
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 13, 2005 8:31

Dziękuję kasik. Troche mnie pocieszyłaś. Może Maszeńce rzeczywiście przejdzie. Bo na razie to aż zal na nią patrzeć.
Smutna, zgaszona z zapuchniętym, mętnym okiem.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Śro lip 13, 2005 9:16

To i ja się wtrącę, choć nie mam wielkiego odświadczenia- Inka u nas dopiero od 1,5 tyg. Ale za to mam świeże obserwacje. :) Po przeczytaniu tych wszystkich odpowiedzi, dochodze do wniosku,ze Ambrożek tez ma lekka depresję, choć zdaje się ze juz mija. Bardzo duzo śpi i nie bardzo chce sie bawic. Staram sie ,żeby kazdy miał swoja zabawke i bawię się z nimi jednoczesnie. Inka bardzo chetnie biega za myszami, a Ambroż czasem tak, a czasem tylko pacnie lapa,zebym mu przed nosem niczym nie machała albo sobie pojdzie. Pierwsze parę dni, laził za malą i non stop warczał.Noce mialam nieprzespane. Jest miedzy nimi ponad rok róznicy.
Przez tydzien byly ostrożne podchody, choć musze przyznac,że to Inka z reguły robiła pierwszy krok, zachęcala go do zabawy itd. Teraz sa gonitwy i zapasy- sama nie wiem czy to zabawy, czy walki. W kazdym razie futro nie lata na szczescie, wiec chyba nie jest źle. Dzis w nocy siedzialy razem na parapecie- w pewnej odleglości coprawda ale zawsze ;)
Nie wiem od czego to zależy ale czasem sie stykają noskami, lezą kolo siebie itd, a czasem przy podejsciu pacają się łapami. Ja myślę, że na wszystko trzeba czasu. Ważny jest tez charakter obu kotkow. Na pewno niektórym łatwiej się dogadać a innym trudniej. Ale pociszające jest to,że w wiekszosci przypadków w których nie ma miłosci jest poprostu wzajemna tolerancja podszyta ignorowaniem :roll:
Dobre i to :wink:
a tu pierwsze wrażenia z dokocenia: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=28597&start=45 może się komuś przydadzą?

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lip 13, 2005 9:35

Tangerine1, na wszelki wypadek zrobiłabym kocie badania, tak żeby siebie uspokoić, ale naprawdę, moja Figa też wpadła w depresję po dokoceniu, a potem z niej wyszła, sama z siebie :D
Azis, zapasy u nas też są, z przerzutami :D A innym razem wylizywanie sobie łebków :D O ile futro nie lata i krew się nie leje - tak ma być, bawią się :D
ObrazekObrazek Tosia(*) Figusia (*), Lubo i... mała Figurka :)

kasik30

 
Posty: 16485
Od: Pt lut 18, 2005 16:32
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 13, 2005 12:38

Ku podtrzymaniu na duchu wszystkih, którzy chcą sie dokocić i już
zaczynają tracić nadzieję na zgodę w domu opisuje moje dokacanie.

Wygładało to mniej więcej tak:

Pusiunia jest moim pierwszym w dorosłym życiu kotem, przyszła jako prawie roczna koteczka na przechowanie wiosną 2001 i została. Szarotka została wzięta z podwórza jesienią 2001 z ciężką infekcją oczu - prawie nie widziała. Zamieszkała u sąsiadów mojej mamy, razem (koszty) leczyliśmy ją dwa lata - widzi, chociaż oczka ma trochę mętne. Problemy zaczęły się na przełomie 2003/2004, kiedy sąsiadom urodziło się dziecko – nie znam przyczyn, ale kotka zaczęła robić pani domu „na złość” - czyli siusiu i kupki na kwiatki, firanki itp. Zdecydowałam się wziąć ją do siebie, przewidując jakiś konflikt z Pusią, która ma charakter wielkiej rozkapryszonej i apodyktycznej gwiazdy, nie boi się niczego i potrafi bardzo dokładnie wytłumaczyć, co chce, nawet obcym, i wyegzekwować. Szarotka to raczej spokojna i nieśmiała ciapa-przylepa. Pusia była wtedy niesterylizowana, waga ok.3kg przy zaokrąglonych boczkach, Szarotka po sterylizacji 4,5kg jw.
I w sierpniu zaczęło się – pierwszy tydzień Szarotka w nocy spała na moim łóżku, żebym mogła ją chronić przed atakami Pusiunia. Ta obraziła się kompletnie, ignorowała mnie, nie przychodziła poleżeć na monitorku ani spać na moja poduszkę, tylko rozkazującym tonem meldowała o swoich życzeniach - np. pusta miska, nałożyć mi natychmiast! Sprzątnąć kuwetę, Na dzień zamykałam koty oddzielnie barykadując drzwi – Pusia skacze na klamki i otwiera. Po tygodniu sytuacja unormowała się w ten sposób, że Szarotka zamieszkała na dość szerokim parapecie, jadła pod moją ochroną, i była noszona do kuwetki rano, po pracy, wieczorkiem i ok.1-2 w nocy – jeśli nie, siusiała na parapet, a stamtąd kapało mi na wykładzinę. Pusiunia-jędzunia nie pozwalała jej zejść z parapetu. Trwało to bite dwa miesiące. Wstawanie w nocy na siusianie kota weszło mi wtedy w nawyk…..
Potem już było nieco spokojniej, Pusia rządziła, spała na honorowym miejscu (moja poduszka i monitor), Szarotka dostawała łapką za nadmierne pieszczoty ze mną - a Szarotka chyba niespecjalnie nauczona przytulanek, bardzo nieśmiało o nie prosiła, mruczeć też jakby na początku nie umiała lub nie chciała. Ganiały się po mieszkaniu, ogony w ruch, trochę kotłowania, ale bez krwi, więc nie reagowałam. O jedzenie nie ma żadnych sporów, o kuwetki również – ogólnie jedna na siusiu, druga na kupki. Śpią obie przy mnie na łóżku.
Problem zrobił się a marcu, gdy zachorowała moja mama i musiałam wziąć do siebie ją + dwa koty 3,5roczne – stoika kastrata Gavroche’a (6kg) i delikatną, nieśmiałą Lalunię (rozmiar pośredni między Pusią a Szarotką) Przez pierwszy tydzień w zasadzie był spokój, oprócz demonstrowania przez Pusię, kto tu rządzi. Wielki Gavroche obchodził ją łukiem na paluszkach (dosłownie), Lalunia spała w szafie lub na parapecie. A po tygodniu w nocy koty się pobiły - podejrzewam, że Pusiunia zaczęła - Gavroche kreska na nosie i większa krecha na uchu, Pusiunia mocno rozdarta skórka na boku w dwóch miejscach, na sygnale do weta, szycie. Nie pomogło na charakterek, pod dwóch dniach znów warczała na kocura, tyle że gdy ten się zbliżał, machała mu łapką przed nosem i z wielkim krzykiem uciekała. Po miesiącu mama wyzdrowiała i wrócili do siebie. Z Szarotką i nowymi nie było żadnego problemu, trochę psykania, obwąchali się i każde w swoją stronę.
Teraz Pusiunia jest trzy tygodnie po sterylizacji, przechodzi okres demonstracji - nie śpi na poduszce ze mną, rzadko chce głaskania, ale gwiazdorski charakterek pozostał. Myślę, że i inne zachowania (lubię z nią spać, ślicznie mruczy) powrócą. Szarotka to wykorzystuje - przychodzi się przytulać, próbuje robić baranki, ale wyraźnie nie ma wprawy, rano budzę się z Szarotką na poduszce - chyba wyszła na prowadzenie w stadzie.
Od 10 dni mam w domu dziką kotkę przygotowywaną do sterylki – rezyduje w kuchni, zamknięta przed moimi, pozwala się głaskać, ale widać, ze bardzo się boi. Moje przez kilka dni bardzo chciały wejśc do kuchni, trochę tam posykiwały, teraz kiedy jestem w domu zostawiam drzwi otwarte - dzikusia mieszka na okapie, ale syków i prób włażenia tam nie ma.
I pomyśleć, że różni doświadczeni kociarze i weci mówili, że góra po dwóch tygodniach koty powinny się dogadać …. Dobrze, że nie miałam gdzie oddać Szarotki, bo pewnie bym zrezygnowała.

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 24, 2005 14:55

Hmmm ja "dokończę" moją historię, chociaż mam nadzieję, że to nie będzie koniec :/ Fryga jednak nie lubi mojej małej Gwiazdki (przypomnę: Fryga, lat już 6, rezydent i Gwiazdka, teraz 11 miesięcy, doszła na stałe na pocz. stycznia) - ciągle ją gania, raczej nie pozwala spać u mnie w pokoju, fuka na nią, etc. Sytuacja ustabilizowała się. Nie ma walk, czasem nawet razem biegają po podwórku, ale w domu zazwyczaj się ignorują (tzn. jeśli Gwiazdka kręci się koło Frygi dłużej niż 5 minut, ta ją goni). Na szczęście żadna nie jest już na mnie obrażona :roll:

I cieszę się, że tak wielu osobom udało się połączyć koty bez "przejść" :wink: . Chyba rzeczywiście moja Frygunia jest za stara - ale mojej malutkiej słodkiej Gwiazdki nikomu już nie oddam ;) Obie pogodziły się ze swoim towarzystwem.
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Pon lip 25, 2005 10:13

Witam... dziś nareszcie jadę po kicie - przyjaciółke dla mojego kocura. Z racji tego, że chłopak, jak jesteśmy w pracy, siedzi w domu sam i się nudzi chcemy mu zrobić niespodzianke (a tym samym zatroszczyć się o drugą istotke) i przywieśc małą... trochę się obawiam jak zareagują na siebie, ale znając przynajmniej Tymka i jego ciekawośc chyba nie będzie najgorzej :) oby... dam znać...

Teso

 
Posty: 32
Od: Śro lip 20, 2005 7:40
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lip 25, 2005 10:43

Powodzenia!

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lip 25, 2005 11:06

Ja też chcę napisać, ja też!
jak przyszedl maluch (maleńka miała 2 miesiące i byla u nas tydzień sama), myslelismy że go zabije. Poważnie, wiadomo bylo ż emuszą sobie same hierarchię ustalic itd, ale nie wyglądało to ciekawie. Mała zamiast uznać postawę poddańczą (a była taka, była) i własną wyższość, ganiała malucha po całym domu, warczała, fukała, syczała i biła, biła, biła. On ją głównie olewał, co musiało ja nieźle wkurzyć :D Chwili spokoju mu nie dala. Rano my patrzymy, a kotki śpią w jednym domku - czarna liże buraskowi uszy. Potem już była milosć : )
Obrazek

Shunia

 
Posty: 17373
Od: Wto lip 19, 2005 10:55

Post » Wto lip 26, 2005 11:40

u mnie niestety tak słodko nie jest... od wczoraj, gdy przywieźlismy małą, nasz kocur ciągle za nią łazi, fuka, warczy, i próbuje capnac łapą... mała sobie nic z tego nie robi, tez od czasu do czasu odfuka, ale Tymon gania ją cały czas... w nocy kicia, żeby mieć chwile spokoju i pospać to przyszła do nas do łózka .. a Tymek, nie poznaję go, jakby się wściekł.. jest bardzo jej ciekawy, chce powąchać, ale że mała się rusza to on odskakuje, boi sie jej i warczy.. czy to normalne? jak długo jeszcze? dogadą się?

Teso

 
Posty: 32
Od: Śro lip 20, 2005 7:40
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 26, 2005 12:02

Teso pisze:u mnie niestety tak słodko nie jest... od wczoraj, gdy przywieźlismy małą, nasz kocur ciągle za nią łazi, fuka, warczy, i próbuje capnac łapą... mała sobie nic z tego nie robi, tez od czasu do czasu odfuka, ale Tymon gania ją cały czas... w nocy kicia, żeby mieć chwile spokoju i pospać to przyszła do nas do łózka .. a Tymek, nie poznaję go, jakby się wściekł.. jest bardzo jej ciekawy, chce powąchać, ale że mała się rusza to on odskakuje, boi sie jej i warczy.. czy to normalne? jak długo jeszcze? dogadą się?

Gdzies mi zeżarło poprzedniego posta :twisted:
Spokojnie Teso. U nas bylo dokaldnie tak samo. Chodzenie i wraczenie przez 3 dni. Pierwszą nic w ogole nie spalam. Zrobilismy Ince schowanko za kanapą,zeby miala gdzie sie schowac w razie co. Ambrozy się tam nie miescił,wiec miała spokój. Trochę ze schowanka korzystała ale nie za duzo. PO paru dniach warki zaczeły słabnąc. Ale czasem trwa to dłuzej. Jesli nie rzuca sie na nią z zębami, tylko warczy. fuka albo nawet pacnie lapą, to nie interweniuj. Jakby sie rzucił, to miej pod ręką spryskiwacz do kwiatków- koty go nie cierpią. Powodzenia!

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 122 gości