No cóż, ja czychałam przy kuwecie z pojemniczkiem w łapie i starałam się uchwycić właściwy moment
Inka ma tę miłą cechę, że kiedy wchodzi do kuwety w poważnych zamiarach, najpierw wykopuje sobie mega-dołek. Więc jak słyszałam jakieś straszne drapanie z kuwety, od razu leciałam sprawdzić, który z kotów jest jego autorem.
W ten sposób wyczaiłam moment, kiedy Inka zabierała się do sprawy. Odczekałam, aż dołek wykopie i przystąpi do rzeczy i podetknęłam jej pod zadek pojemniczek na próbkę...
Zbyt sympatyczna czynność to to nie jest

Ale dzięki temu złapałam czyściutką próbkę bez odrobiny żwirku.