Sigrid pisze:Anja, przyznam, że przydałby mi się sposób Twojego weta. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jak jedna osoba może jednocześnie trzymać wszystkie cztery łapki i unieruchomić kotu kark
Sigrid, w takim razie spuchlam z dumy, ze jestem taka skuteczna
Jest to mozliwe, zapewniam. Ja i TZ zostalismy przeszkoleni podczas pierwszej wizyty u p. Uli, kiedy stwierdzilismy, ze koty to my bedziemy trzymac sami. Glownie z tego powodu, ze jak my trzymamy np. Hrupke to ona sie owszem diabelsko wyrywa, ale jest znacznie spokojniejsza niz wtedy kiedy trzyma ja ktos obcy. Tak wiec oszczedzamy kotom wiele stresow.
Sprobuje opisac jak sie kota unieruchamia jednoosobowo:
Przewraca sie kota na bok, tak zeby jego grzbiet byl skierowny w kierunku naszego brzucha. Glowa kota znajduje sie blizej prawej reki.
Prawa reka lapiemy przednie lapki kota i krzyzujemy je jak u sarenki, powyzej kostek (zeby nas nie podrapal) mocno zaciskajac palce. To samo robimy prawie rownoczesnie z tylnymi lapkami.
Nastepnie lekko uginamy (nasze
) nogi w kolanach i blokujemy szyje i bark kota obciazajac go nasza prawa reka (reka - czescia miedzy nadgarstkiem a lokciem), to samo robimy z lewa reka, tylko ze opuszczamy ja mniej wiecej na boku blizej tylnej lapy.
Efekt powinien byc taki, kot lezy na boku ze skrzyzowanymi lapkami, pare przednich i tylnych lapke obejmujemy reka lewa i prawa. Pacjent jest przycisniety lekko do stolu naszymi lokciami, nie moze sie ruszyc (chyba ze pomrugac oczami) i lekko glupieje
.
Podsumowujac: lezymy na swoim kocie w sposob bardziej skomplikowany niz zwykle, a kot wystaje tu i owdzie
. Pamietajcie, ze musi oddychac
Dzieki temu wet, moze mu dawac zastrzyki w tylek (bo wystaje za naszym lokciem) tudziez wykonywac inne niemile kotu zabiegi.