Jak Wasze koty zachowują się u weta?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 18, 2005 0:08

MariaD pisze:Sońka, no ta to ma temperament :roll: , więc na stole lekarskim rzuca mięsem od samego początku wizyty. Nie ma mowy o pazurach, czy zębach, jednak słownictwo ma bogate i soczyste. Od cichego pomruku: "mnie się to coraz mniej podoba" :( do głośnego wrzasku: "#$%! zabierz ten termometr z mojego tyłka!" :evil: .


:ryk: Najwyraźniej rude mają takie zachowania wpisane w kod genetyczny ;) Kitkowi też zdarza się weta obsobaczyć ;) A wtedy wizytę uznajemy za udaną :roll: . Gorzej, kiedy dochodzi do łapoczynów :roll: (ale to już zależy od weta, niektórzy pana Kitka wyraźnie denerwują).
Anja, przyznam, że przydałby mi się sposób Twojego weta. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jak jedna osoba może jednocześnie trzymać wszystkie cztery łapki i unieruchomić kotu kark 8O

Z Alienem nie ma takich problemów. Wystarczy włożyć sobie korki do uszu i po sprawie ;)

Sigrid

 
Posty: 5171
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Pt mar 18, 2005 0:53

Moja Xena ma w lecznicy drugie imie ktore brzmi "Pirania"... reszte sobie dopowiedzcie ;-)

Hiena za to z przerazeniem i wielgachnymi oczami usilyje sie do mnie jak najmocniej przytulic stojac na stole, lub najlepiej wdrapac na ramie i wtulic nos w szyje - slodkie to strasznie, to takie jej zaufanie :-)

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 18, 2005 8:33

Koty, jak koty ale ciekawa jestem jak my zachowujemy sie u weta :wink: Ja byłam wczoraj na pobieraniu krwi z kicią (nie pierwszym), stwierdziłam, że lepiej będzie jak ja ją przytrzymam, bo kiedy robił to ostatnio pielęgniarz pzrerażona kota darła sie jakby ja żywcem obdzierał ze skóry. No wiec trzymam, trzymam, kot spokojny, nawet nie miauknął, operacja skończona, kot zapakowany do transportera.... a ja trzymam sie kzresła , nic nie widzę i mamrotam do wetki, ze mi słabo :oops: :oops: :oops:

eela

 
Posty: 1535
Od: Wto lip 13, 2004 10:47
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 18, 2005 9:03

eela pisze:Koty, jak koty ale ciekawa jestem jak my zachowujemy sie u weta :wink: Ja byłam wczoraj na pobieraniu krwi z kicią (nie pierwszym), stwierdziłam, że lepiej będzie jak ja ją przytrzymam, bo kiedy robił to ostatnio pielęgniarz pzrerażona kota darła sie jakby ja żywcem obdzierał ze skóry. No wiec trzymam, trzymam, kot spokojny, nawet nie miauknął, operacja skończona, kot zapakowany do transportera.... a ja trzymam sie kzresła , nic nie widzę i mamrotam do wetki, ze mi słabo :oops: :oops: :oops:

:lol: :wink: Ja jestem dzielna, ale po każdej wizycie czuję się tak, jakbym tonę węgla przesypała. :lol: :wink: Ale TZ przy kocim zastrzyku blednie jak ściana, odwraca się tyłem, albo zamyka oczy. :lol: :wink:

A wracając jeszcze do zachowań kocich.... Wcześniej pisałam:
Lilo to pełna histeria - wrzaski, wyrywanie się... nawet nie ma mowy o postawieniu jej na stole - wet musi badać ją bezpośrednio na mnie. Na szczęście jest to tylko protest słowno-ruchowy; jeszcze nie zdarzyło się, aby ugryzła czy podrapała...
No i wyobraźcie sobie, że wczoraj stał się cud. :D Poszliśmy z Lilo na zastrzyk. Okazało się, że naszego stałego weta nie było; zastępowała go młodziutka pani doktor. Wyciągnęłam Lilo z transprterka, uprzedzając, że zaraz zacznie się występ. A pani doktor cichutkim głosikiem pochwaliła, jaka dziewczynka jest sliczna i jakie ma cudne plamki, pogłaskała delikatnie po główce, no i stał sie cud :!: :D Lilo dała się posadzić na stole, pozwoliła się obadać bez zbytniego wyrywania, przy zastrzyku tylko leciutko pisnęła. :D Czyli...jednak wiele zależy od podejścia weterynarza. :)

Wawe

 
Posty: 9314
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt mar 18, 2005 9:59

Moja Psonia... na poczatku jak byłyśmy na szczepieniach i odrobacznku to nie było żadnego problemu...
Po chorobie pęcherza i sterylce zmieniłąs ie w diablice :twisted:
Transporter lubi jak leży on sobie spokojnie w szafie... jak go tylko wyciągne to i kota trzeba szukać :?
Jak ide do weta to leży zchowana pod kocykiem (kota wogole nie widac 8O )
U weta... to normalnie rzeźnia :evil: :evil:
Pyskuje, warczy, pluje, gryzie, drapie....
na śiaganiu szwów wet musiał ja uśpic 8O
po ogledzinach rany pooperacyjnej do tej pory mam na ręce blizny 8O
Jednym słowem masakra 8O
A ja wychodzę mokra jakbym pod prysznicem stała :( Stres dla mnie i koty...
Ja i moje stwory kotka Psotka (3 lata) i sunia Kajunia (17lat) :)
:cat3:

migotka

 
Posty: 117
Od: Wto paź 05, 2004 10:15
Lokalizacja: Lubin

Post » Pt mar 18, 2005 11:04

Sigrid pisze:Anja, przyznam, że przydałby mi się sposób Twojego weta. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jak jedna osoba może jednocześnie trzymać wszystkie cztery łapki i unieruchomić kotu kark 8O

Sigrid, w takim razie spuchlam z dumy, ze jestem taka skuteczna :) Jest to mozliwe, zapewniam. Ja i TZ zostalismy przeszkoleni podczas pierwszej wizyty u p. Uli, kiedy stwierdzilismy, ze koty to my bedziemy trzymac sami. Glownie z tego powodu, ze jak my trzymamy np. Hrupke to ona sie owszem diabelsko wyrywa, ale jest znacznie spokojniejsza niz wtedy kiedy trzyma ja ktos obcy. Tak wiec oszczedzamy kotom wiele stresow.

Sprobuje opisac jak sie kota unieruchamia jednoosobowo:

Przewraca sie kota na bok, tak zeby jego grzbiet byl skierowny w kierunku naszego brzucha. Glowa kota znajduje sie blizej prawej reki.
Prawa reka lapiemy przednie lapki kota i krzyzujemy je jak u sarenki, powyzej kostek (zeby nas nie podrapal) mocno zaciskajac palce. To samo robimy prawie rownoczesnie z tylnymi lapkami.
Nastepnie lekko uginamy (nasze :wink: ) nogi w kolanach i blokujemy szyje i bark kota obciazajac go nasza prawa reka (reka - czescia miedzy nadgarstkiem a lokciem), to samo robimy z lewa reka, tylko ze opuszczamy ja mniej wiecej na boku blizej tylnej lapy.
Efekt powinien byc taki, kot lezy na boku ze skrzyzowanymi lapkami, pare przednich i tylnych lapke obejmujemy reka lewa i prawa. Pacjent jest przycisniety lekko do stolu naszymi lokciami, nie moze sie ruszyc (chyba ze pomrugac oczami) i lekko glupieje :).

Podsumowujac: lezymy na swoim kocie w sposob bardziej skomplikowany niz zwykle, a kot wystaje tu i owdzie :mrgreen:. Pamietajcie, ze musi oddychac :wink:

Dzieki temu wet, moze mu dawac zastrzyki w tylek (bo wystaje za naszym lokciem) tudziez wykonywac inne niemile kotu zabiegi.
Ostatnio edytowano Pt mar 18, 2005 15:01 przez Anja, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek
Pirackie Trio [']:
Brucek 20.10.2001-09.04.2015 / Hrupka 20.10.2001-23.07.2016 / Rysio 20.05.2002-23.06.2018
oraz Wiórka 20.04.2016-26.11.2018

PiNeski: Pirat Lotka i Neska

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25600
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pt mar 18, 2005 14:38

Będę musiała wypróbowac patent Anji przy następnej wizycie. Bo wczoraj to był koniec świata - Sonia u weta. Mial tylko popatrzeć a dotknąć ewentualnie uszu (bo na kryształy leczymy sie zaocznie) no i się działo! Wrzask na całe SGGW, ale taki jakby go wydawał tygrys. Nie wolno dotykać ani nawet spoglądać, udało mi sie wyjść bez szwanku i wetce też nic się nie stało ale za karę zostałyśmy posikane! Za to ja w domu mogę wszystko, z czyszczeniem uszu włącznie.
Kuba - idealny pacjent, miły, grzeczny, bezstresowy, przy pobraniu krwi prawie sam daje łapę. I w kogo on się wrodził?
Whisky niestety bliżej do Soni - przy pobieraniu krwi kot pokancerowany, jedna wetka we krwi własnej a druga w kociej. Horror po prostu!
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pt mar 18, 2005 14:48

Wawe pisze:No i wyobraźcie sobie, że wczoraj stał się cud. :D Poszliśmy z Lilo na zastrzyk. Okazało się, że naszego stałego weta nie było; zastępowała go młodziutka pani doktor. Wyciągnęłam Lilo z transprterka, uprzedzając, że zaraz zacznie się występ. A pani doktor cichutkim głosikiem pochwaliła, jaka dziewczynka jest sliczna i jakie ma cudne plamki, pogłaskała delikatnie po główce, no i stał sie cud :!: :D Lilo dała się posadzić na stole, pozwoliła się obadać bez zbytniego wyrywania, przy zastrzyku tylko leciutko pisnęła. :D Czyli...jednak wiele zależy od podejścia weterynarza. :)


może ona woli kobiety... ;)
U mnie norma, czyli wrzaski w samochodzie (o boże, wioooozą do tego sadyyysty!). Potem wytrząsanie danego kota z kontenerka, ale dalej to już z góry. Oczywyście męska godność Newtona podczas wsadzania termometra w d... zostaje mocno nadszarpnięta, co oznajmia całemu światu dzikim wyciem. Ale on jak większość naszych panów jest mocniejszy w gębie niż w czynie, więc do łapoczynów nie dochodzi. Balbina jest tak przerażona, że tylko usiłuje mi wepchnąć łebek pod pachę. Migdał zawsze broni się tak samo: zaczyna iść tyłem. Jak po drodze jest ściana, włazi zadem na ścianę. Ale ogólnie są grzeczne i nie drapią jakoś szczególnie.
A podejście weta jest ważne, no i niektórzy do pewnych rzeczy mają po prostu talent - jeden z naszych stałych (mamy kilku) robi zastrzyki tak subtelnie, ze nawet nie zdażą się zorientować...
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 18, 2005 18:56

Ja w sprawie zachowania własnego. Ręce trzęsą mi się już w domu, kiedy trzeba kotka do koszyczka, więc od razu udaję, ze nie potrafię i obiążam męża. Następnie siadam z tym koszykiem na tylnym siedzeniu i zaczynam wydawać dyspozycje samochodowe: jedź ostrożniej, ścisz radio, zamknij okno, samochód naprzeciwko idt. W tym samym czasie daję kotce obgryzać własne ręce i drapać się do woli przez kratki, bo ona łapki do mnie wyciąga. U weterynarza tracę rozum już w poczekalni i bredzę, najlepiej, gdy mąż wejdzie tam z kotkiem sam, bo prawie mdleję, nawet przy zakraplaniu oka. Mnie już na klinikach znają i prawie szykują relanium. Znoszę to wszystko na granicy zycia i śmierci, w przeciwieństwie do całkiem spokojnej kici. Miau!

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17831
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt mar 18, 2005 19:17

Sigrid pisze:
MariaD pisze:Sońka, no ta to ma temperament :roll: , więc na stole lekarskim rzuca mięsem od samego początku wizyty. Nie ma mowy o pazurach, czy zębach, jednak słownictwo ma bogate i soczyste. Od cichego pomruku: "mnie się to coraz mniej podoba" :( do głośnego wrzasku: "#$%! zabierz ten termometr z mojego tyłka!" :evil: .


:ryk: Najwyraźniej rude mają takie zachowania wpisane w kod genetyczny ;) Kitkowi też zdarza się weta obsobaczyć ;) A wtedy wizytę uznajemy za udaną :roll: . Gorzej, kiedy dochodzi do łapoczynów :roll: (ale to już zależy od weta, niektórzy pana Kitka wyraźnie denerwują).
Anja, przyznam, że przydałby mi się sposób Twojego weta. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jak jedna osoba może jednocześnie trzymać wszystkie cztery łapki i unieruchomić kotu kark 8O

Z Alienem nie ma takich problemów. Wystarczy włożyć sobie korki do uszu i po sprawie ;)


Muszę się pod tym podpisać. Tylko rudy kurdupel nie traci czasu na inwektywy (może jeszcze nie umie?), tylko od razu startuje z zębami i pazurami :twisted: .
Obrazek Przestępcy iSiedzieć

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30198
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Pt mar 18, 2005 20:49 nasza niunia to jet psotnik

mimo ze w domu jest jak diabeł wrodzony to o idziwo u veta jest spokojna. moze to zapach w sali albo ogolna atmosfera powoduje brak "psotnictwa" i zywiołowości u naszej niuni
Obrazek

fazy

 
Posty: 20
Od: Sob lut 05, 2005 17:46
Lokalizacja: łódź

Post » Pt mar 18, 2005 23:04

Anja :ryk:. dzięki. Będę trenować ;)
Zwykle do weta wybieramy się razem z TŻtem. Trzymamy wtedy Kita we dwójkę, a i tak czasem wetowi się obrywa. Może Twój sposób okaże się zbawieniem ;)
Chociaż... muszę powiedzieć, że wet do którego ostatnio chodzimy, przypadł Kitowi do gustu. Na wstępie mówi mu, że jest śliczny, potem przez cały czas trzymania termometru w kocim zadku wpiera maltretowanemu zwierzęciu, że w pełni rozumie jego cierpienie i wybacza mu próby odgryzienia palców, prawie płacze wbijając kotu zastrzyk ;), a tabletkę wrzuca tak sprytnie, że kocur tylko robi okrągłe oczy ze zdziwienia: naprawdę? przełknąłem to świństwo? :ryk:
No zobaczymy, jak długo będzie trwać ta idylla. Podejrzewam, że sposób się kiedyś przyda ;)

Sigrid

 
Posty: 5171
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Sob mar 19, 2005 0:10

Matti już kiedy wsiada razem ze mną do samochodu trzęsie się ze strachu, bo to kojarzy się z kłuciem. Kiedy siadam z nim w poczekalni w lecznicy trzęsie się ze strachu, przerażony wsuwa swoją główkę pod moją pachę :( U weta w gabinecie najpierw wspina się przerażony po moim ramieniu i próbuje dostać się na plecy, a gdy go przytrzymuję to wtula łepek w moją szyję :( Zmienia się całkowicie kiedy zauważa w końcu igłę - zaczyna warczeć, syczeć i rzucać groźne spojrzenia w kierunku weta. Później to istny cyrk - ostre "psie" warknięcia, gryzienie, drapanie.
Ja u weta jestem grzeczna :roll:

Agia

 
Posty: 1093
Od: Pon paź 11, 2004 20:00
Lokalizacja: Liverpool

Post » Sob lip 09, 2005 9:26

bylysmy do tej pory u weterynarza kilka razy:
na odrobaczaniu
na czyszczeniu uszu i obcinaniu paznokci
na szczepieniu

najwiekszy problem to podroz - kicia bardzo nie lubi byc zamknieta w transporterku i urzadza miauczenie na caly autobus
u weterynarza (w poczekalni) jest spokojna nawet pomimo takiej ogromnej ilosci psiakow, bardzo lubi wychodzic z transporterka i lazic po mnie

u weterynarza w gabinecie pomimo ogromnej niecheci do transporterka od razu do niego wskakuje :lol:
ale dosc latwo daje sie wyciagnac,z tym, ze od razu sie rozplaszcza na stole weterynaryjnym

wszelkie zabiegi nie sprawiaja jakichs wiekszych problemow i mam nadzieje ze tak pozostanie.
Po kazdym szczepieniu czy innym zabiegu dzielnie zniesionym kicia dostaje przysmak :)

Zecia

 
Posty: 221
Od: Pt lip 08, 2005 20:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lip 09, 2005 11:09

Kulfon u weta zachowuje sie wzorowo, zadnych drapan, gryzien, ucieczek. Przy szczepieniu ani mru mru, wszystko znosi z pokora i spokojem. Ale wiem ze jest zestresowany, bo ma zawsze gorace uszy i nosek, wiec od razu po takich wizytach odwoze go do domu, i kot dopiero tam dochodzi do siebie.

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], jacek1982 i 250 gości