Jak Wasze koty zachowują się u weta?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 15, 2005 14:34

U mnie jest dośc histerycznie ale bez agresji.
Pelasia już w drodze ma rozszerzone źrenice, drży, mlaska (takie nerwowe oblizywanie), sierść z niej leci...u weta jest grzeczna ale potwornie zestresowana (kiedyś trzeba ją było wyciagać spod szafki)...wet zadowolony bo obywa sie bez uspokajaczy. Czasem zabuczy lub hyknie.
Herman - kiedyś dośc swobodnie...po badaniu/zastrzyku zawsze łaził po biurku weta i zwiedzał...teraz tez bardzo się boi i chce schować. Do tego trezba go mocno trzymać przy jakichkolwiek zabiegach - raz użarł mnie w rękę przy zastrzyku - jak wrzasnęłam :lol: - ale mi wstyd było :oops:

wizyty są dla mnie męczące - nie lubię stresować swoich kitów...i martwię się o nie jeszcze bardziej...
Kontakt ze mną - mail lub telefon. Na miau mnie już nie ma.

Sin

 
Posty: 4216
Od: Czw sie 19, 2004 17:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto mar 15, 2005 14:34

Diesel jest przerazony i spokojny.
przy szczepieniach nawet go nie musze mocno trzymac.
ciezko go wyjac z transporterka chociarz normalnie to z niego zwiewa ;)
I sam u weta do transporterka wchodzi - z wyrazem oczu : "Do Domu"...
Obrazek

Kichol

 
Posty: 583
Od: Pon lis 08, 2004 19:42

Post » Wto mar 15, 2005 15:31

Każdą wizytę u weta odchorowuję i ja i kot. Mój kotek u weta przeistacza się w krwożerczą bestię :twisted: Ryczy, warczy jak ranny tygrys, zęby i pazury na wierzchu :twisted:
Każde badanie to horror. Nie daje się dotknąć inaczej niż opancerzonej ręce w grubej rękawicy :twisted: Podczas drogi do i od weta ryczy w transporterku :strach: , ostatnio ze strachu zsusiał się biedaczek w drodze :(

A w domu jest milusim, grzecznym koteckiem :mrgreen:

smilla

 
Posty: 2837
Od: Sob lut 14, 2004 19:52
Lokalizacja: trójmiasto

Post » Wto mar 15, 2005 21:10

Gracka pisze:Kicha po prostu udaje, że jej nie ma. Widać, że za wszlką cenę stara się zniknąć :lol: Dzięki temu wet ma bardzo łatwe zadanie - kot jest bezwładny i zupełnie bezwolny: można z nią zrobić wszystko.
Ale zestresowana jest bardzo...


Gutek jest dokładnie taki sam :D Ostatnio to nawet miał cały czas zamknięte oczy. Tak jakby to że on nas nie widzi oznaczało, że my jego też :lol:
Maja1 + Gutek Obrazek

Obrazek

Maja1

 
Posty: 34
Od: Nie lut 06, 2005 17:39
Lokalizacja: Sieradz

Post » Wto mar 15, 2005 21:16

smilla pisze:Każdą wizytę u weta odchorowuję i ja i kot. Mój kotek u weta przeistacza się w krwożerczą bestię :twisted: Ryczy, warczy jak ranny tygrys, zęby i pazury na wierzchu :twisted:
Każde badanie to horror. Nie daje się dotknąć inaczej niż opancerzonej ręce w grubej rękawicy :twisted: Podczas drogi do i od weta ryczy w transporterku :strach: , ostatnio ze strachu zsusiał się biedaczek w drodze :(

A w domu jest milusim, grzecznym koteckiem :mrgreen:


Jakbym czytala o swojej Kici. Tyle, ze ona taka tylko w lecznicy. W czasie drogi to aniolek :D
Chociaz Kicia mnie ostatnio zszokowala swoim zachowaniem. Bylam z nia u nowego weta. Nawet dala sie dotknac i zbadac, tyle ze bylo widac po niej ze strasznie zestresowana. Ale nie rzucala sie z wsciekloscia na wszystko co sie rusza.
Kicia, Milki, Max i Ares (za TM)

agis

 
Posty: 968
Od: Pon gru 13, 2004 12:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 15, 2005 21:29

Moja Luneczka jest b. spokojnym kotkiem, przy kontrolnej wizycie u wetki tak głośno i długo mruczała że nie można jej było osłuchać zatok. W końcu wetka straciła cierpliwość i podała do powąchania jakiś specyfik (chyba alkochol) pod nos Lunie co odrazu ją wybiło z dobrego nastroju.
Natomiast Pinta..... z tą jest gorzej. Przy ostatniej wizycie tak mocno się zestresowała że weterynarz dziwił się iż kot może przyjąć tak mocno poskręcaną pozycję. Poprostu kot z gumy. Dostała zastrzyk uspokajający i w domu dopiero doszła do siebie.
Pozatym niemam z nimi żadnych problemów.
Obrazek Luna Obrazek Pinta Obrazek Tofik Obrazek Irys Obrazek Mruczek

Mops

 
Posty: 680
Od: Wto paź 26, 2004 7:28
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 15, 2005 22:35

U mnie każdy zachowuje się inaczej:
1. Fidel dostaje obłędu jak wyciagam transporter. Wiadomo, że dla nie niego bo reszta "chodzi" w torbie. Włożenie go do środka graniczy z cudem, bo nagle wyrastają mu łapy ze wszystkich stron i chłopak dzielnie walczy. W drodze drze się tak jakby ktoś go ze skóry obdzierał. Drze się nadal po przyjściu do weta i wyjęciu. Od razu sierść robi mu się taka sucha i nastroszona. Usiłuje wchodzić mi na głowę, byle jak najdalej od oprawcy :lol: Nigdy nie był agresywny ani w stosunku do mnie ani weta ale myślę, że to kwestia czasu 8)
2. Sasza ideał do niesienia. Siedzi spokojnie w torbie, wystawia sobie główkę i rozgląda się ciekawie. U weta dopóki jest oglądany też ok, no ale jak przychodzi do zastrzyku to wstępuje w niego lew. Syk wydobywa się aż z trzewi, przechodzi w gniewny pomruk aż do warczenia, szybki obrót i może uda się dziabnąć tego wstrętnego faceta w rękę. Po wszystkim siedzi cichutko w torbie z miną niewiniątką.
3. Emil. Ideał nie kot. grzecznie całą drogę w torbie, grzecznie w poczekalni, grzecznie na stole. Wystarczy, że położę mu rękę na głowie a wet może z nim robić co chce. Ostatnio, jak juz czekaliśmy na wpis do książeczki, wyszedł z torby i poszedł po stole strzelać baranki i ocierać się, słodko mrucząc do weta. :lol:

wacka

 
Posty: 2028
Od: Pt sie 20, 2004 9:06
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto mar 15, 2005 22:39

Moje oba koty to naprawde grzeczni pacjenci :) oczywiscie widac ze sa zestresowane - ale zachowuja sie bardzo porzadnie
Czara nawet pozwala do pyszczka zajrzec - co jest nie do pomyslenia w domu
Czara (kociara :) ) i jej szczescia - syneczek Orlando - najpiekniejszy i najmadrzejszy chlopczyk na świecie i Penelopa (zwana Zlodziejem) - wiecznie glodna, ale przekochana!!!

Czara

 
Posty: 282
Od: Pon lut 10, 2003 15:12
Lokalizacja: okolice Wroclawia

Post » Wto mar 15, 2005 22:52

Moje koty różnią sie w zachowaniach
Rufinek 10 mcy właściwie jest pokojowo nastawiony do wizyt i nie robi mu żadnej rónicy czy to szczepienie czy mierzenie temp .Nie specjalnie lubi wracać do transporterka po wizycie bo to ciekawski kot jest i chciałby cały gabinet zwiedzić i już.
Natomiast Grubcio to 1.5 roczny histeryk , którego na ostatnie szczepienia nie mogłam w żaden sposób zapakować do transporterka .Kiedy już mi się to udało to dostał takiego szału , że o mało nie wyrwał drzwiczek :evil:
W efekcie musiałam prosić weta na wizytę domową ale i tak najpierw wiał po całym domu , a póżniej zdemolował pół pokoju ( nie mówiąc już o wyrwach jakie zrobił mi na rękach).To było tylko coroczne szczepienie :evil:
Wet z uśmichem stwierdził , że kot dorósł i zmądrzał 8O ( cokolwiek by to miało w tym wypadku znaczyć :roll: )

solaris

 
Posty: 3679
Od: Nie lis 21, 2004 23:07

Post » Wto mar 15, 2005 23:07

Ja mam ten komfort, że wet przyjeżdża do nas do domu :wink:
Forumowy Zalatany ma tego pecha, że jest moim bratem, więc w naturalny sposób stał się naszym nadwornym wetem. Kiedy koty widza, ze Zalatany przynosi ze sobą jakieś podejrzane sprzęty od razu orientują się, że nie przyszedł ze zwykłą wizytą towarzyską i próbują się ukryć. Teofil reaguje dość histerycznie, Leon jest przerażony, a Tosia oburzona.
Teoś i Leon wybaczyli Zalatanemu, ze ich wykastrował, ale Tosia dopiero niedawno, trzy lata po zabiegu przy którym Zalatany asystował jako student, wybaczyła mu. Do niedawna uwielbiała siadać na szafie nad jego głową i patrzeć na niego z takim wyrazem oczu, jakby zastanawiała się czy skoczyć mu na kark, czy nie.

Izolda

 
Posty: 1793
Od: Czw gru 09, 2004 20:55
Lokalizacja: GrodziskMazowiecki

Post » Śro mar 16, 2005 7:28

Izolda pisze:Ja mam ten komfort, że wet przyjeżdża do nas do domu :wink:
Forumowy Zalatany ma tego pecha, że jest moim bratem, więc w naturalny sposób stał się naszym nadwornym wetem. Kiedy koty widza, ze Zalatany przynosi ze sobą jakieś podejrzane sprzęty od razu orientują się, że nie przyszedł ze zwykłą wizytą towarzyską i próbują się ukryć. Teofil reaguje dość histerycznie, Leon jest przerażony, a Tosia oburzona.
Teoś i Leon wybaczyli Zalatanemu, ze ich wykastrował, ale Tosia dopiero niedawno, trzy lata po zabiegu przy którym Zalatany asystował jako student, wybaczyła mu. Do niedawna uwielbiała siadać na szafie nad jego głową i patrzeć na niego z takim wyrazem oczu, jakby zastanawiała się czy skoczyć mu na kark, czy nie.


:ryk: taaak, kotek to pamiętliwe zwierzątko :D
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Śro mar 16, 2005 8:23

Z moich obserwacji (cudzych kotów) jest tak:
- gro kotów walczy jak tygrys, zrywa świetlówki z sufitu, zagryza własciciela i nas, nieszczęsny personel :)
- część kotów reprezentuje postawę "przerażonego misia", czyli wutula się we właściela i udaje że ich nie ma, generalnie pozwalają ze sobą zrobić prawie wszystko
- najmniejsza część pacjentów to koty zadowolone, spokojne, wręcz stoickie. Można ich dotknąć :!: omacać :!: zmierzyć temperaturę :!: a nawet, o zgrozo, zajrzeć do gardła :piwa:
Takie małe (spóźnione) życzenie noworoczne - jak najwięcej kotów z tej trzeciej grupy :D
Pozdrawiam
Kot to groźny przeciwnik;)
Obrazek

zalatany

 
Posty: 711
Od: Śro sie 11, 2004 8:16
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 16, 2005 8:42

Z moich doświadczeń wynika, że z wiekiem i doświadczeniem koty coraz gorzej znoszą wizyty u weta :roll: Zuza kiedyś zawsze udawała, że jej nie ma. Można z nią było wszystko zrobić. Ostatnio się troszkę rozpyskowała u weta, ale do rękoczynów nie dochodzi. Aton na początku rwnież był pokorny jak ciele, ale po ostatnio częstych wizytach już nie jest taki spokojny ... Klnie jak szewc, trzęsie jak osika i zaczyna stosować przemoc .... :roll:

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Śro mar 16, 2005 9:33

Moja jest nie do zniesienia-wyrywa sie i za cholere nie da umiescic spowrotem w transporterze.No i pazurki oczywiscie na wierzchu :roll:
:>
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Ank_a

 
Posty: 323
Od: Czw lut 10, 2005 15:16
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 16, 2005 20:13

Moja pierwsza kotka należała do tych, które w czasie wizyt udają, że ich nie ma - czyli ideał. Wtulała się w rękaw i chowała łepek, można było ją badać i szczepić do woli. Za to teraz mam wcieloną diablicę, która zdemolowała sklep w lecznicy, kiedy przywieźliśmy ją na kolejną z serii wizytę (była już trzema łapami za Tęczowym Mostem). Dodam tylko, że to dorosła dzikuska, która urodziła się i wyrastała w piwnicy (u mnie od listopada, strzela już nawet baranki, chociaż pazurków i zębów od czasu do czasu też używa). Teraz jest w trakcie leczenie (grzybica) i kiedy pomyślę o wizycie w lecznicy po zaprzestaniu smarowania lekiem, włosy mi się jeżą... Spodziewam się kolejnej akcji i będę się modlić, by nie było ofiar i większych strat.
Myszka i Toner
Obrazek Obrazek

AniaK

 
Posty: 179
Od: Wto lis 16, 2004 10:44
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 300 gości