Jeśli tabletka jest bardzo gorzka np leki kardiologiczne na bazie naparstnicy, metronidazol i różne inne różności, i jeśli kotu da się włożyć "coś" do pyszczka, to ja odzyskuję kapsułkę po trilaku (zawartość zjadam sama albo daję zwierzakom do jedzenia) i wkładam do niej kawałki tabletek. Taka lekko umorusana w maśle kapsułka SAMA się połyka. Kapsułka jest dość duża ale ma kształt sprzyjający połykaniu i nie ma smaku.
Ostatnio wobec Fredka, któremu nie można podać nawet kapsułki stosuję metodę "przez strzykawkę" ale rozgniecione kawałki tabletek nie mogą być rozpaczliwie gorzkie a poza tym mieszam je z kefirem. Kefir, albo coś w tym typie jest gęsty i leki słabo się w nim rozpuszczają. Jeśli więc poda się je do pyszczka zaraz po wymieszaniu, to nawet gorzki lek da się połknąć. Warto też pytać weta o mniej gorzkie odmiany tego samego leku, jeśli oczywiście takowe istnieją albo o coś podobnie działającego. Mój Fredu miał zalecony ranigast, który okazał się bardzo
gorzki, jak zamieniłam go na polprazol, mam większą szansę na wygranie krótkiej i zaciętej walki o podanie leku i z reguły wygrywam.
Kiedyś w przypadku dzikiej-dziczy, do której nie było absolutnie dostępu a koniecznie trzeba ją było leczyć zastosowałam paten ze starego dowcipu:
"Stalin, Churchil i Brandt rozmawiają o motywowaniu.
Brandt: "Niemcom wystarczy rozkaz",
Churchill: "Z Anglikami należy rozmawiać a jeśli to nie pomoże zawsze można im zaproponować pieniądze"
Na to Stalin: "A ja mam metodę bardzo skuteczną - dobrowoly przymus"
Co to jest?
- "Panowie - kontynuuje Stalin - jak zmusić kota żeby jadł musztardę? Rozkażecie mu? Będziecie negocjować? Zapłacicie? Ja kota wysmaruję musztardą. I to jest właśnie dobrowolny przymus" I ja właśnie stosowałam dobrowolny przymus - rozrabiałam lek z odrobiną masła i smarowałam jej futro w miejscu, które mogła bez trudu wylizać. Jeśli lek był w płynie dobierała do niego odrobinę sosiku z kociej puszki Działało bez zarzutu