Moja Piro od samego poczatku dostaje jedzenie w 3 partiach i to z duza przerwa, gdy jestem w pracy. Kompletnie nie widac, by byla zaglodzona, a nawet zastanawiam sie czy nie ograniczyc jej jedzonka, bo zaczyna wygladac jak jednooczny, maly zawodnik sumo. No, do sumo jej jeszcze daleko, ale milo widziec jak rosnie!
Oczywiscie przy podawaniu jedzenia odbywa sie serenada placzu i zalosci, jaka to ona biedna i niedozywiona. Musialam sie do tego po prostu przyzwyczaic. W jej przypadku to tylko szantaze, gdyz mniej wiecej w polowie (15g na porcje) przestaje jesc.
Moja pani wet rowniez twierdzi, ze kotki nie powinny miec ciaglego dostepu do jedzenia, bo to nie jest zgodne z ich naturalnym rytmem, gdyz kot to bestia lowna, polujaca. Po pewnym czasie okazuje sie, ze koteczek jest rozregulowany, wiec je wtedy gdy mu sie zachce, a chce mu sie coraz czesciej i spaslaczek gotowy. A skoro grubasek, to i choroby...
Pelna miska to mniej wiecej ten sam mechanizm, co swiateczny stol, zastawiony od rana do nocy.
A ze u mnie to sie sprawdza, wiec ufam mojej pani wet.