Witaj Zalatany, mój kłopot nie jest może tak poważny, jak większości pytających, ale po przeczytaniu kilku Twoich porad postanowiłam i ja spróbować szczęścia.
Około miesiąca temu udałam się z Zarazkiem do nowego weta na szczepienie. Podkusiło mnie, psia mać, żeby iść do dra Bakowskiego, bo mi go teściopwa poleciła (ale ona bywa u niego z psem i gryzoniami
). No i ten... (pii)... w ciągu 5 minut wizyty odrobaczył mi kota tabletką i zaszczepił w dupkę szczepionką na wszystko (czyli tez na białaczkę). Teraz mnie skręca z wściekłości, że wcześniej się nie dowiedziałam, że białaczka to bez sensu i w dodatku w nogę trzeba, a nie tyłek, no i poza tym to jednoczesne odrobaczenie...
Kot mi chorował tylko 1 dzień, potem odzyskał wigor i apetyt. A ja teraz dostaję mdłości na myśl o tym nowotworze, który może się zrobić w miejscu szczepienia...
Czy jest coś, co mogłoby mnie teraz uspokoić? Jakieś badania, oględziny miejsca wkłucia, cokolwiek? U Bakowskiego moja noga już nie postanie i odradze go każdemu, kto zapyta. I kto nie zapyta też...
Prosze cię, napisz co o tym sądzisz i co mogłabym ewentualnie zrobić...
Dodam, że za miesiąc dokacam się Maciupką, więc Zaraz musi być 100% zdrowy. Teraz chyba jest.