Witam Wszystkich w Nowym Roku!
Wszystkiego Naljelpszego Wam i Waszym Pociechom
A po miłych noworocznych życzeniach mniej przyjemny post...
Od 2 miesięcy jestem szczęśliwym gospodarzem dla 2-ki maluchów (za Waszą radą zdecydowaliśmy się na rodzeństwo, co by maluchy nie nudziły się same w domu).
Kociaki są piękne i kochane. Jak dotąd mamy z nimi tylko jeden (opróćz zniszzonych kwiatków i poszarpanego obicia mevbli oczywiście ) ale za to irytujący problem: sikanie.
Oczywiście zdarzały się "usprawiedliwione" wpadki - kiedy wyjeżdżaliśmy na kilka dni a nasza lubiąca koty sąsiadka, która zobowiązała się nimi opiekować, niezbyt często i niezbyt dokładnie czyściła kuwety.
Jednak najbardziej martwi nas to, że Esme (nasza kicia) ma zwyczaj siusiania na nasze łóżko (Greebo czyli naszego kocurka jeszcze na tym nie przyłapaliśmy, chociaż to nie oznacze, że jest niewinny -większość "wypadków" odkrywamy po fakcie co nawet uniemozliwia nam reakcję, która mogła by kociaki czegośnauczyć) - zawsze ta sama połówka łóżka, "w nogach" i zawsze na kołdrze (niezaleznie od tego jakiej kołdry używamy).
"Wypadki" zdarzają się mniej więcej raz na tydzień, wieczorem lub nad ranem (kiedy łóżko już lub jeszcze jest rozłożone).
Nasza puchowa kołdra czeka na pranie, kupiliśmy nową, którą można prać w pralce ale po 2 wypadkach z rzędu (rano i wieczorem) spędziłem ostatnią noc pod kocem i zaczynam się łamać. Pomimo szczerych chęci zaczynam ukradkiem przemyśliwać nad wieczorną eksmisją kociaków do łazienki (mieszkamy w kawalerce z aneksem kuchennym).
Nie pomaga karcenie, umieszczanie papierków z "próbką" w kuwecie itp. (kociaki normalnie korzystają z kuwet)...
Początkowo myśleliśmy, że kociaki siusiaja w tym samym miejscu, gdzie raz jeden zrobiła to inna kotka, jednak to było dawno temu, tamtej kołdry już nie używamy a poszewki były pranie wiele razy.
Przyznaję, że nie badaliśmy jeszcze Esme u weta w "tej sprawie" ale fakt, że robi to zawsze w tym samym miejscu, kiedy ma dosłownie 2 metry do każdej z 2 regularnie czyszczonych kuwet zdaje się zaprzeczać możliwości choroby.
Ten post jest w sumie wyrazem naszej bezsilności - muszę w końcu zdradzić tę straszną tajemnicę...
Jednak jeśli ktoś miał by jakiś pomysł i sugestie o co może chodzić naszej Esme - będę wdzięczny za podpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie z Krakowa