Witamy wszystkich, którzy pamiętają Cyrylka, który w lipcu 2004 przyjechał do nas do Łodzi z Warszawy. A pomogły nam w tym Graga, Mysza i AGA-cka - za co jeszcze raz bardzo dziękujemy.
Mieliśmy od września bardzo trudny okres w pracy i dopiero teraz znaleźliśmy trochę czasu aby podzielić się z Wami wrażeniami z życia pod jednym dachem z Cyrylkiem.
Cyrylek rozwija się dobrze, jest już kotkiem prawie siedmiomiesięcznym (kiedy przyjechał do nas miał 4 tygodnie).
Cyrylek dostarcza nam wiele powodów do radości, kochamy go bardzo , ale trzeba przyznać, że ma charakter dosyć trudny. Otóż uwielbia polować na nasze nogi i ręce. Jest to właściwie jedyna - choć dosyć poważna - jego wada. Poza tym - za co jesteśmy mu wdzięczni - nie robi wielu innych rzeczy, które robią koty wszystkich naszych znajomych doprowadzając ich do furii: nie zjada nam jedzenia z talerzy, nie obgryza kwiatków, nie grzebie w śmietniku i do tej pory potłukł tylko jedną doniczkę.
Cyrylek bywa ogromnym pieszczochem. Jeśli tylko ma ochotę lubi przyjść na nasze kolana, przebierać w miejscu nóżkami (macie jakieś określenie na to zjawisko?) i głośno mruczeć (ssając przy tym nasze ubranie).
Poza tym Cyryl bardzo lubi jeździć samochodem - chodzi sobie wtedy po półeczce z tyłu samochodu i rozbawia kierowców jadących za nami.
No i lubi też wchodzić do wszelkiego rodzaju pudełek, misek, garnków i koszyczków, nawet jeśli wiadomo, że się do nich nie zmieści. Na załączonym zdjęciu Cyryl wypoczywa w kobiałce...
Niestety już niedługo będziemy musieli pójść z Cyrylkiem do weterynarza na zabieg. Bardzo nam z tego powodu przykro, ale biorąc kocura pod swój dach mieliśmy tego świadomość.
Pozdrawiamy wszystkich Kociarzy i życzymy w Nowym Roku wszystkiego naj... Wam i Waszym zwierzakom.
Dorota i Rafał i Cyrylek