Witam wszystkich i piszę z prośba o radę.
Mam wysterylizowaną kotkę z którą mieszkam u kogoś. Właściele domu bardzo mojego kota lubią i chętnie się nim opiekują, tylko... nie przestrzegają zasad diety. Bezustannie dokarmiają ją: wędliną, konserwami i w ogóle "ludzkim" jedzeniem (konserwowanym, przyprawianym itd). Ja karmię kota 2 razy na dobę suchą karmą i mięsem. Nie podoba mi się, że jest oprócz tego faszerowany innymi - nie zawsze zdrowymi "daniami". Poza tym nie jestem w takich okolicznościach skontrolować ilości jedzenia spożywanego przez mojego pupilka, który wygląda dość obficie (ale mieści się w granicach normy: waży 4,5 kg).
Pytanie do Was: może ktoś podpowie mi argumenty, które wreszcie przekonałyby moich znajomych, że robią kotu krzywdę? Wszelkie moje prośby o niekarmienie kota są ignorowane ("przecież taka ilość jej nie zaszkodzi"; "zobacz, jak się cieszy").
Problem nawet nie w tym, że mój kot zaczął żebrać o jedzenie, ale w tym, że tyje. Poza tym boję się, że w końcu zapłaci kłopotami zdrowotnymi za jedzenie tych "frykasów", którymi jest karmiony.
A może ja przesadzam? Może to wcale jej nie zaszkodzi?
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie, rady i opinie na temat odżywiania kotów
Pozdrawiam przedświątecznie,