Wielki powrót na Forum!!! Jesteśmy znowu podłączeni do netu i możemy ponownie zanudzać innych Forumowiczów naszymi kocimi i ludzkimi historiami !!!
A odkąd pisałam ostatni wątek ("Perypetie jedynaka") – kiedy to Lucy pojawiła się w naszym domu i wprowadziła sporo zamieszania – wiele się wydarzyło.
We wrześniu na przykład Pan i Pańcia wyrzekli się uroków życia „na kocią łapę”, aby wstąpić w sakramentalny związek małżeński. Co prawda na kotach nie zrobiło to specjalnego wrażenia… chyba nawet nie zauważyły, że zmieniły nazwisko. Ale w lecznicy już figurują pod nowym!
Kolejną zmianą – powolną lecz systematyczną i nieubłaganą – jest dorastanie Lucy. Nie, nie – nie żeby przestała harcować i stała się stateczną, spokojną koteczką. Wręcz przeciwnie – dokazuje jak szalona !!! Wyrosła już z fazy „kota naziemnego”, który potrafił spaść nawet z krzesła. Obecnie, jako „kot wysokościowy” upodobała sobie siedzenie na skrzydle drzwi (czasem w połączeniu z futryną) oraz na najwyższych półkach. Trochę się obawiamy, że kiedyś zleci, jako że efekt jej dorastania, to nie stateczność, ale tłuściutki tyłeczek, który ma potencjał, aby pociągnąć ją w dół .
Timon nie rośnie już, nie tyje… Można by ulec wrażeniu, że wcale się nie zmienił. Nic bardziej błędnego! Nasz koteczek zmienił diametralnie swoje podejście do… zabawek. Kompletnie przestały interesować go kuleczki, piłeczki, wędki, a nawet (!!!) piórka!!! Ze stoickim spokojem przygląda się, jak Luśka szaleje z tym całym asortymentem. Nie odwraca nawet głowy za przelatującą piłeczką. Ale… przelatująca za piłeczką czarna koteczka, to już jest coś, co warto gonić !!! Tak oto nasz Timonek bawi się już tylko jedną, ulubioną „zabawką” – naszą Lusieńką! „Zabawka” nie ma nic przeciwko temu, więc bitwy i gonitwy odbywają się nieustannie. Towarzyszy temu akompaniament odgłosów spadających przedmiotów, wywracających się mebli, kota wpadającego na drzwi oraz głośne miauuuuuki. Obawiam się trochę, co na to nasza nowa sąsiadka … Pewnie myśli, że mamy w domu stado koni… Ale jeszcze się nie skarżyła!
Kiedy patrzę moje koty, bawiące się razem, albo jedzące z jednej miski, aż trudno uwierzyć, że nie zawsze tak było i że Timon wcale nie pokochał Lucy od pierwszego wejrzenia. Teraz traktuje ją jak starszy brat – mądrzejszy, ale wyrozumiały… no, może nie zawsze cierpliwy, bo czasem już nie może się powstrzymać, żeby nie przedstawić jej siłowych argumentów na poparcie swoich racji .
Kontynuując o sąsiadach – mamy nową sąsiadkę, a oprócz niej jeszcze całe mnóstwo innych sąsiadów. Niektórzy też mają koty !!! Taka ilość nowych są siadów jest konsekwencją zmiany miejsca zamieszkania. Na początku października byliśmy zmuszeni opuścić ukochane wynajęte mieszkanko w powiślańskiej kamienicy (jak koty przeprowadzkę przetrwały – to już temat na osobny wątek – dość powiedzieć, że to koty przywiązane do ludzi, a nie do miejsca). Dwoje ludzi i dwa koty chwilowo „zakotwiczyli” w dwóch maleńkich pokoikach na Jelonkach. I od tego czasu SZUKAMY DOMU!!!
ZNALEŹLIŚMY!!!
Pozdrawiam,
Alex