BĘDZIE KOTEK DO ADOPCJI W POZNANIU - NIE ŻYJE

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 09, 2004 10:07

wacka pisze:
Tika pisze:Zawsze myślałam, że weterynarze mają serce dla zwierzaków, dlatego wybrali taki zawód i ratują ich życie w każdy możliwy sposób :evil: !quote]

Tika kiedy ostatnio byłaś u lekarza? albo w szpitalu choćby w odwiedzinach? A co tam szpital. A w sklepie z niegrzeczną lub opryskliwą ekspedientką?
Zakładamy, że jeśli ktoś wybiera taki a nie inny zawód to powinien posiadać takie a nie inne cechy charakteru. Niestety.


No niby prawda :roll: , ale baaaaaardzo smutna prawda
:( . Zawód weterynarza powinien być "zarezerwowany" dla miłośników zwierząt, a nie takich, którzy lekką ręką potrafią je uśmiercić, ewentualnie zabić tym, że nie zrobią nic :( .

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Czw gru 09, 2004 10:07

Biedny kotek... :(
W sumie nie wiadomo co mu się wcześniej przytrafiło, mógł mieć np. jakieś obrażenia wewnętrzne.
Miał być poddany "obserwacji". No to pewnie odstawili go gdzieś do kąta i nawet nikt do niego nie zajrzał. Jestem uprzedzona do lecznicy na Grunwaldzkiej, do, może nie powinnam uogólniać, bo różni weci tam pracują, niefachowości i przede wszystkim bezduszności tamtejszych wetów.
Kiedyś pojechałam tam z dzikim kotem potrąconym na ulicy przed naszym domem. Wet przyjął nas bardzo opornie, twierdząc, że powinnam jechać do schroniska, w końcu przyjął, kot został na "obserwacji"... i ciąg dalszy ten sam.

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 10:36

Ania z Poznania pisze:Kiedyś pojechałam tam z dzikim kotem potrąconym na ulicy przed naszym domem. Wet przyjął nas bardzo opornie, twierdząc, że powinnam jechać do schroniska, w końcu przyjął, kot został na "obserwacji"... i ciąg dalszy ten sam.


8O No jak dla mnie, to trochę to jakby podejrzane :evil: , że wszystkie te zwierzaczki nie przeżyły :( .

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Czw gru 09, 2004 11:08

To prawda, że często się zdarza, że weci serca nie mają. Kiedyś moi rodzice ze swoim poprzednim psem na ostry dyżur na Książęcą jechali z Bródna, bo ich ukochana sunia goniąc za przechodzącymi krowami poślizgnęła się na mokrej trawie i sobie nogę wyłamała ze stawu biodrowego :9. Psina strasznie cierpiała a rodzice wraz z nią. Nastawili niby jej tam nogę, zrobili prześwietlenie i miała tam dwa dni zostać na jakiejś obserwacji, policzyli sobie jak za hotel *****, a okazało się że pies cały ten czas przesiedział w pustej piętrowo ustawionej klatce, fekalia lały się z samej góry po wszystkich zwierzętach (o zapachu nie wspomnę) i przez całty ten czas pies nie dostał nawet kropli wody :evil: Była tak spragniona, że nie mogła napić się przez dłuższy czas :!: Wyraziwszy dosadnie swoje zdanie rodzice oczywiście nigdy wiecej tam nie poszli!!! Przestrzegam warszawiaków :!: KOSZMAR
Obrazek
:-) Nasza "Mała" Paskuda :-)
<a href="http://upload.miau.pl/22958.jpg">:-) a tu w POWIĘKSZENIU :-)</a>

raxneta

 
Posty: 172
Od: Śro mar 17, 2004 10:56
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw gru 09, 2004 11:32

:evil:
Obrazek
__________
One czekają ...

Janka

 
Posty: 2750
Od: Nie gru 01, 2002 1:49
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 12:06 Re: BĘDZIE KOTEK DO ADOPCJI W POZNANIU - NIE ŻYJE

nongie pisze:
Olinka pisze:Mimo tego kotek został złapany i przewieziony do lecznicy na Grunwaldziej, gdzie przez dwa tygodnie poddawany będzie obserwacji.


Po co ten kotek miał być 2 tygodnie na obserwacji, skoro nie sprawiał wrażenia chorego?


Ponieważ osoba, która go złapała bała się wścieklizny.
Zawiozła go na Grunwaldzką, pokazała pogryzioną rękę i tamtejsi ludzie zadecydowali o dwutygodniowej obserwacji.
Niestety, finał jest tragiczny.
Nadal nie mogę w to uwierzyć. Tymbardziej, że od pracowników lecznicy uzyskałam dwa razy bardzo lakoniczną informację, na temat tego co stało się z koteczkiem.

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 12:19

W moim przypadku było dokładnie to samo - ten dziki kot ugryzł mojego męża.
Jak tak dalej pójdzie, to może więcej takich przypadków uzbieramy :evil: :evil: :evil:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 12:23

A w ogóle samo stwierdzenie weta "ten kot już nie istnieje" chyba już świadczy o jego podejściu do zwierząt...

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 12:27

Jeśli zwierzę w trakcie obserwacji na okoliczność wścieklizny padło to teoretycznie pogryziony powinien się zgłosić na zastrzyki bo należy domniemywać chorobę. Niech ten facet, co zawiózł tam kotka domaga się sekcji - powodu śmierci. Jeśli natomiast uśpili kotka to chyba naruszone zostały przepisy dotyczące postępowania w takich sytuacjach. Prosi sie wtedy skarga do woj.lek wet na takie zachowanie i info do sanepidu.
Gracka + Kichulka i Bubulek :) oraz Mała Czarna

Gracka

 
Posty: 719
Od: Wto wrz 09, 2003 9:31
Lokalizacja: Warszawa (Bemowo+Ursus)

Post » Czw gru 09, 2004 13:22

Gracka pisze:Jeśli zwierzę w trakcie obserwacji na okoliczność wścieklizny padło

Z tego, co pamiętam, zwierzęta przyniesione na obserwację w ogóle nie były leczone a często nie były też badane. Zostawiano je raczej samym sobie, chyba że udało się umówić z kimś, żeby stworzenia doglądał.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw gru 09, 2004 13:30

Szkoda, że to wszystko poszło tak szybko.
Ja mogłabym często go odwiedzać w tej "lecznicy" mogłabym nawet wziąć go i przechować na czas szukania domu. Mogłam wiele, w końcu od lecznicy na Grunwaldziej dzieli mnie 5 przystanków tramwajowych!
Ale kiedy się dowiedziałam, że kotek jest i dodzwoniłam się na Grunwaldzką to mały już nie żył.

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob gru 11, 2004 0:09

:evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Sob gru 11, 2004 2:46

Moim zdaniem czesc tych "zlotych" weterynarzy to niedoszli studenci medycyny... Na Akademie Medyczna sie nie udalo, to poszli na weterynarie.. To i to medycyna... Gorzej z podejsciem :/

Yzalbe

 
Posty: 929
Od: Wto lis 18, 2003 16:12

Post » Sob gru 11, 2004 8:01

Zawód weterynarza staje się coraz bardziej opłacalny.Dawniej trafiali tam ludzie, którzy naprawdę kochali zwierzęta. Dzisiaj coraz częściej ci, którzy chcą się dobrze ustawić.

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Sob gru 11, 2004 8:30

tangerine1 pisze:Zawód weterynarza staje się coraz bardziej opłacalny.Dawniej trafiali tam ludzie, którzy naprawdę kochali zwierzęta. Dzisiaj coraz częściej ci, którzy chcą się dobrze ustawić.


byc moze tak jest, jednak nie wydaje mi sie, aby takim postepowaniem daleko zajechali, bo ludzie najczesciej kieruja sie opiniami znajomych itd szukajac kliniki , weterynarza a jezeli krazy klinika ma zla renome...(ja do tej na Grunwaldzkiej z pewnoscia bym nie poszla po tym co tu przeczytalam) wiec, chyba na dluzsza mete to nie poplaca...no, ale moze moje myslenie jest zbyt naiwne.
Obrazek
Obrazek

ranocchia

 
Posty: 622
Od: Śro wrz 29, 2004 6:49
Lokalizacja: Bolonia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: florka, Google [Bot] i 478 gości