Historia bez szczęśliwego zakończenia....

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 03, 2004 9:35 Historia bez szczęśliwego zakończenia....

Witam Wszystkich. Przeglądałam tematy na forum: smutne i te wesołe i dorosłam do tego, żeby opowiedzieć pewną historię. Pewnie dlatego, że czuję się winna... Ale od początku. Moi rodzice mają za Łodzią restaurację i gdzieś tak od października ubiegłego roku, na tarasie zaczęła pojawiać się Kotka: ładna, dostojna, biało-czarno-szara. Nieufna. Ponieważ ze względu na pracę spędzałam u rodzinki dużo czasu, zaczęłam ją dokarmiać. I głaskać. To był poważny błąd z mojej strony. W każdym razie Kota się zadomowiła - nadal była "dzikim" kotem, ale nas (a szczególnie mnie) traktowała jak własnych. Spała na sali, albo w piwnicy, albo szwendała się nie wiadomo gdzie - w końcu była niezależna. Moje psy ją w pełni zaakceptowały, a George i Zuzia na wszelki wypadek schodziły z drogi, jeśli akurat przyjeżdżały do rodziców ze mną. Sielanka wręcz. I tak minęła zima, przyszła wiosna. Kocica zaczęła znikać na dłużej... I gdzieś tak od kwietnia tego roku zaczęła się zaokrąglać. Zrobiła się spokojniejsza, złagodniała. Jednym słowem: miała zostać Mamą. Któregoś majowego popołudnia weszła do mnie na salę w resturacji i z całym zaufaniem przygotowała się do rodzenia. Nie mogłam tego Jej zaufania zawieść - wymościłam duże pudło ręcznikami, schowałam w choinach w ogrodzie i zaniosłam tam Kotkę. Podstawiłam miseczki z wodą i jedzonkiem. I niestety musiałam wracać do Łodzi. Rano, z bijącym sercem jechałam do rodziców. Na tarasie powitała mnie Kotka i dumnie zaprowadziła w choinki. A w pudle leżały cztery, śliczne, puchate Kociaczki... Coś przepięknego!!! I popełniłam drugi błąd. Fatalny w skutkach. Doszliśmy z bratem do wniosku, że Kotka nie powinna zostawać w ogrodzie, ale zaniesiemy Ją i Maluchy do drewutni przy naszym domku letniskowym - tam będzie im lepiej. I bezpieczniej. O naiwności! Zrobiliśmy jak uradziliśmy. Cała rodzina się zeszła, żeby zobaczyć "nowinę". Dla Kociaczków od drugiego dnia ich życia mieliśmy domy i zakochanych "przyszłych rodziców". Wszystko układało się pięknie. Rodzice postanowili, że Kotka zostanie w zakładzie "na stałe", Kociaki rosły a my patrzyliśmy jak rosną. Dokładnie tydzień później było juz po wszystkim. Przyjechałam rano do rodziców a brat ze łzami w oczch (25 letni chłop), mówi do mnie, że w nocy do drewutni "włamały" się psy sąsiadów.. i że nie ma już Kotków. Kotka z niepokojem zaglądała mi w oczy, jakby chciała potwierdzenia, że to nieprawda, że już nie ma Jej dzieci... A ja płakałam z tą świadomością, że zawiedliśmy Jej zaufanie.... Po tej tragedii lgnęła do mnie i mojej mamy jeszcze bardziej. Zaczęła dostawać tabletki antykoncepcyjne i stawała się zdecydowanie udomowionym kotem. W drugiej połowie czerwca zniknęła. Nie było Jej tydzień. Znalazłam Ją w lasku jakieś 200 metrów od restauracji. Nie żyła, miała skręcony kark... Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego tak się stało. I pewnie nie zrozumiem, ale zastanawiam się, co mogłam jeszcze zrobić, żeby wszystko zakończyło się szczęśliwie. ..
W sierpniu br. do restauracji znowu zaczęła przychodzić Kotka: bliźniaczo podobna do "naszej", tylko młodziutka. Jest do dzisiaj, pieszczotliwie nazywana Niunią.... ale to już zupełnie inna historia.

Dominika, George i Zuzia

dominika

 
Posty: 56
Od: Pt kwi 26, 2002 15:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 03, 2004 9:51

........................................ / tu byly poprzednio same bluzgi . /
To nie Twoja wina . Nie wiedzialas .
Ostatnio edytowano Pt gru 03, 2004 10:25 przez Bomba, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazekObrazek

Bomba

 
Posty: 7167
Od: Czw sty 31, 2002 23:09
Lokalizacja: Kielce

Post » Pt gru 03, 2004 9:59

Biedna kocia rodzinka :cry: Fajnie, ze im pomoglas, szkoda wielka, ze sie tak skonczylo :cry:

Moze uda sie koteczke wysterylizowac, by uniknac przykrych zdarzen w przyszlosci :)
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

Obrazek

jojo

 
Posty: 11799
Od: Pon kwi 26, 2004 19:52
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt gru 03, 2004 10:02

Historia bardzo smutna. Nie ma tu Twojej winy, raczej powiedziałabym, że dałaś tej biednej kotce choć przez jakis czas poczucie, że jest kochana, ze ktoś się o nia troszczy. Pozwoliłaś urodzić jej dzieci w normalnych warunkach a nie gdzieś pod krzakiem. A że stało się nieszczęście? Cóż, wydaje mi się, że dorosłego dzikiego kota trudno byłoby zamknąć w domu na stałe, ograniczyć jego wolność.
Może moznaby uniknąć powtórki z tą nową koteczką. Piszesz, że jest młoda, może możesz ją zabrać do domu?

Kretka

 
Posty: 614
Od: Śro paź 15, 2003 14:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt gru 03, 2004 10:03

Bomba pisze:........................................ / tu byly poprzednio same bluzgi . /
To nie Twoja wina .


Bomba - :lol: :wink:

Kretka

 
Posty: 614
Od: Śro paź 15, 2003 14:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt gru 03, 2004 10:30

"Nowej" Niuni nie bardzo mogę zabrać :( Wynajmujemy 30 metrową kawalerkę, w niej panoszy się George i Zuzia i czasami jeszcze my jak wracamy z pracy. Niunia jest u rodziców w zakładzie, śpi (zupełnie jak Kotka) w piwnicy albo kamufluje się na sali. Albo przeszkadza mamie w kuchni. Dostaje antykoncepcję i goni obce koty. Myślę, że jest szczęśliwa. Będę miała chwilkę czasu to opiszę i Jej historię. A, uwierzcie, jest ciekawa.


Dominika, George i Zuzia

dominika

 
Posty: 56
Od: Pt kwi 26, 2002 15:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 03, 2004 12:26

Dominika- wiesz, wazne bardzo byłoby, zeby wysterylizowac Niunię :roll:
Tabletka są zawodne i bardzo szkodliwe dla zdrowia koteczki :roll:
Cieszę się, ze ta koteczka znalazła Was sobie :D

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39245
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pt gru 03, 2004 13:02

nie masz sie co obwiniac, zrobilas wszystko dla tamtej kociczki, dalas jej milosc i dom
bardzo mi przykro ze tak smutno zakonczyla sie tahistoria :cry:
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt gru 03, 2004 13:07

Bidulki :(
Nie jesteś niczemu winna. Szkoda kici i malutkich kociątek ale to nie Twoja wina.
Teraz najważniejsze to dbać o nową kicę. Zwłaszcza wiedząc do czego sa zdolne psy sąsiada .... :?

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Sob gru 04, 2004 19:06

Biedactwa :cry:

Nie za bardzo rozumiem gdzie tu szukasz swojej winy? Stało się i tyle...

Agia

 
Posty: 1093
Od: Pon paź 11, 2004 20:00
Lokalizacja: Liverpool

Post » Sob gru 04, 2004 23:07

I smutna i nie jest ta historia. Smutna, ze nie zyja koty, ktorymi sie opiekowaliscie, Smutna, ze znalezli sie tacy zli ludzie, ktorzy zabili i nauczyli swoje psy zabijac. Szczesliwa, ze kicia choc jakis czas miala w miare bezproblemowe zycie.
A rozgladaliscie sie wsrod sasiadow, kto jest zdolny do takich strasznych rzeczy? Nie ma gdzies blisko golebiarzy?

Lidka

 
Posty: 16219
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob gru 04, 2004 23:25

:( Biedne kociaki :( . Ale to nie Twoja wina - skąd mogłaś wiedzieć. Niestety czasami tak jest, że po fakcie okazuje się, że mimo dobrych intencji coś wyszło nie tak i potem żałujemy, ale Ty chciałaś dobrze i nie możesz się za to obwiniać!

A tą nową koteczkę warto by było wysterylizować - przeczytaj sobie o tabletkach - to nie jest dla niej obojętne.

Bomba - bomba :D !!!

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie gru 05, 2004 9:28

Pamiętam jak na innym forum kiedyś (o psach) ktos pisał że jego psy wciąż zagryzają koty. Jak napisałem co o tym myślę, co powinien z tym zrobić, że to debilizm że sie temu tylko przyglądać to spotkałem sie ze zmasowanym atakiem psiarzy i repliką że przecież TAKA TO PSIA NATURA i jak śmiem się czepiać ! Ktoś napisał że koty nie powinny przechodzić przez ich teren (tam gdzie pies rządzi) ! Tysiące argumentów że w naturze psa leży zabijanie kotów. Nikt nie mógł zrozumieć że szkoda mi kotów i że można temu zardzić. NIKT ! Po tym naprawde chyba uprzedziłem sie do "psiarzy" !

thor

 
Posty: 1241
Od: Czw paź 28, 2004 20:51
Lokalizacja: Tarnów

Post » Nie gru 05, 2004 10:39

Dominiko, to jest historia o tym, ze są LUDZIE i ludzie - właśnie tacy - wielcy oraz mali i podli. Ci którzy robią wszystko, by uratować inne istnienia, i tacy, którzy kochają niszczyć. I niestety taka jest prawda świata, nie jest to żadną Twoją winą.

A psiarze też dzielą się na takich i takich. Sama jestem kociaro-psiarą lub psiaro-kociarą (nie stawiam jednego z tych gatunków na pierwszym miejscu) i uważam, że najcudniejszy dom to dom, gdzie są jedne i drugie. I znam sporo takich jak ja.
A opowieści o naturze psa to wierutna bzdura. Wystarczy poczytać jakiegokolwiek specjalistę od zwierzęcych zachowań. Jedyna prawda jest taka, że pies faktycznie goni to co ucieka - wcale nie w morderczych zamiarach, chyba, że jest tego uczony (no, trochę problematyczne jest to u psów bojowych, one mają genetyczne predyspozycje do walki na śmierć i życie, tu trzeba szczególnie uważać). Moja Kajtka, o wstydzie, też czasem pogoni, ale TYLKO uciekającego. I kończy się to niczym. Raz dogoniła maleńkie kaczusie na łące. Tak była zaaferowana, że nie mogłam jej odwołać. Strasznie żal mi było przerażonej mamy-kaczki. I trochę bałam się, że jednak taką maleńką kaczusię to chwyci na ząb. Gdzie tam - ona goniła WYŁĄCZNIE w celach poznawczych:lol: . Obwąchała i poszła.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 05, 2004 17:38

To bardzo przykre... Ale to nie twoja wina! Psy sąsiada są bezczelne i źle wychowane (jeśli można tak to ująć). A kto mógł kotce skręcić kark? Pewnie zły człowiek... Współczuję Ci bardo. I koniecznie wysterylizuj nową kotkę. I jeżeli kotka była czarna, a restauracja blisko ruchliwej ulicy to widziałam kotkę... Gdy tak myślę chce mi się płakać... :placz:
Obrazek
9 żyć x 20 lat życia kota = toważyszysz kotu przez 180 lat :)

http://www.freeyabb.com/phpbb/index.php?mforum=coolcats

Kitka

 
Posty: 451
Od: Pt lut 06, 2004 11:37
Lokalizacja: Kraków (Krowodrza Górka)

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 511 gości