Ja też bardzo współczuję - wiem, co przeżywasz, bo dwa lata temu z powodu nowotworu pożegnałam zaledwie trzyletnią koteczkę
Ona też nie miała żadnych konkretnych objawów - jednego dnia zwymiotowała i zaczęła jęczeć z bólu, więc natychmiast zabrałam ją do weterynarza, ale ten stwierdził, że to zatrucie pokarmowe. Podał leki i wszystko wróciło do normy. Miesiąc później Misha zaczęła bardzo dużo pić i bardzo często oddawać mocz, więc znów trafiła do weterynarza, ale w innym mieście, z lepiej wyposażonym gabinetem - USG i RTG wykazało mnóstwo guzów w całym ciele. Długo gryzłam się tym, że nie zadbałam o odpowiednią diagnostykę i zaufałam temu pierwszemu weterynarzowi, ale nowotwory potrafią być naprawdę podstępne i bywa, że rozwijają się bardzo szybko.
Myślę, że Twój kot mógł chorować wcześniej i dziwię się, że nie zrobiono mu porządnych badań, ale to raczej nie przedłużyłoby mu życia