Słuchajcie, to jest niewyobrażalny bòl, nie mogę się pozbierać… szlocham 3ci dzień, jestem już spuchnięta, a wczoraj położyło mnie o 19:00 na 12h. Spałam z małymi przebudzeniami i w tych momentach ciągle ta sama myśl… że zawiodłam
Wiem, że nie odwrócę już czasu (i ciężko się z tym pogodzić), dziura w sercu pozostanie już na zawsze. Ale proszę Was o ostatnią analizę (ja już do swoich wniosków doszłam, ale chcę jeszcze raz to zweryfikować). przeanalizujmy proszę jeszcze raz najważniejsze punkty:
1) Kot w styczniu NAGLE przestał jeść i pić. Picie wrocilo, apetyt okropnie słaby. Biochemiaze stycznia:
https://upload.miau.pl/show.php?u=5/6610f0a2198(Wniosek wetow: organy wszystkie ok)
2) brak poprawy z apetytem, wykluczenie wielu innych czynnikow, w lutym usg jamy brzusznej - opis badania poniżej.
Przy badaniu dr zwróciła uwagę, że nerki nieładne (nie pamiętam jakich dokładnie słów używała, ale puls wzrósł mi nagle do 120 w spoczynku - o czym zatarabanił zegarek…)
Po opisie to ja nie wiem, czy tam jest z nimi coś źle, mogę się jedynie domyślać, że juz nie tak drastycznie opisane? Bo nikt juz pozniej za bardzo nie zwracal uwagi na te nerki)
https://upload.miau.pl/show.php?u=5/6610f0a21643) w kolejnych miesiącach pytałam 2 wetow na miejscu, czy moze jednak cos z tymi nerkami? To oni, ze nie, bo biochemia czysta, a suplementow “na wszelki” (bo zapytalam, czy mozemy mimo wszystko na wszelki podac cos na nerki), nie mozna, bo mozna zaszkodzic jesli one sa ok…
(Za to ktorys inny powiedzial, ze jak w biochemii jest juz zle, to nerko naprawde sa w fatalnym stanie… i mimo tego dalej ku. nie ruszylismy tego tematu
(((((((( )
4) wszyscy czepiaja sie gastro, zolodek, trzustka - tu sprawdzac, tu leczyc. Przegladnelam caly nasz watek tutaj i to samo.
Wiec wnosze z domyslow, ze ten opis usg nerek jednak za malo obrazowy
5) kot calh czas stabilny, apetyt bez zmian, ale walczymy, waga w koncu stanela, zaczelosmh nawet powolutku cos tam przybierac. Wymiotu z woda z piana rzadko, raz na klika dni pojedyncze lub zdarzaly sie i ponad tygodniowe przerwy)
6)z braku opcji uzycia miratazu (uczulil bardzo) i mirtagenu (dostawal dreszczy) mjeszcze inny wet doradzil
Mianseryne (oczywiscie nie bral pewnie pdo uwage, ze nerki…)
Kot dostawal przez prawie 3 tyg,czasami troszke bardziej senny, ale apetyt troche ruszylo. Humor i samopoczucie ogolnie ok, bawil sie itd.)
Po fakcie czytam ulotke, a tam ze absolutnie przy chorobach watroby, ale “zachowaj koniecznie szczególną ostryjeśli u pacjeta wystepuja choroby nerek).
7) w niedzielę 05.05. Podaję ostatni raz wieczorem mianserynę (kot juz troche zrobil sie mniej ruchliwy tego dnia, a po tabletce tym bardziej go zmulilo i przysypial sobie)
poniedziałek 6.05. Kot w dobrym stanie, cos tam sobie zjada, aktywny, zapamietalam ze bez zazuty wszystko.
O 18:00 pierwszy raz nie podaje juz mianseryny (z max 3 tyg zalecanego podawania skracam o 2 dni po niedzielnhm przysypianiu, bo stwierdzilam, ze nie bede go juz zmulac a i tak musimy z tym konczyc).
21:20 nagrywam filmik jak sie bawimy paskiem papieru. Jak zdrowe, młode kocie.
23:00 proba karmienia i pierwsza salwa wiotna
23:30 kolejna
I tak co 1 - 1,5h przez cala noc i ranek
9) wtorek 7.05.
Na 9:30 lecimy do weta. Leki przeciwwymiotne, badanie krwi, usg jamy brzusznej (dzwonilam do niej 2 tyg szybciej i chcialam zrobic wszystko to kontrolnie, ale wyjezdzala na urlop i dopiero po majowce, wiec stwiedzilam ze poczekam, kot w dobrym stanie, a akurat skonczymy jeszcze mianseryne to zobacze jak bedzie dzialac bez tego
)
Morfologia nagle cud, wszystko w normie, anemia tez zniknela
Badamy usg, nerka nieladna, druga troche lepsza.
Podpinamy kroplowke z Ringerem, schodza badania biochemiczne:
https://upload.miau.pl/show.php?u=5/663f17941ecNormy nerkowe przekroczone kilkukrotnie. Pada haslo, ze zostaje nam tylko leczenie paliatywne: czeste kroplowki
I leki.
Kot wraca do domu, chwiejny na nogach, wskakuje na swoje poslanie (ostatnio na sofie spal w takim “domku” zrobionym z poduszek i koca na wierzchu. Kroplowka domowa. Odstawiam do kuwety, bo wiem ze ma malo sily, ale dwie proby nie przynosza wysikania sie. Wieczorem pojawiaja sie pierwsze pojedyncze wzdrgniecia (czyli chyba padaczkowe przy mocznicy)
10) Sroda
Kito lezy, wzdryga. Ale przytomny. Kolejny dzien kroplowek plus furosemid na popchanie tego moczu. W domu kolejna kroplowka. W usg pecherza - mocz jest ale nie maks. Bez sikania. Kot lezy polprzytomny, wydaje sie byc bardzoej puchaty (ogon tez spuszony)
11) czwartek
Cewnikujemy, moczu malutko. Wydusza ten mocz i dalej malo. Usg mowi ze zbiera sie plyn poza pecherzem. Jest, ale nie jakos duzo. Widze, ze wet nie wie co poradzic. Mozemy nakluwac. Ale jest jeszcze jakis lek, tylko poczyta i daje sie go na produkcje moczu. Ale cos zwleka. Przygotowuje preparaty, wychodzi do kolejnych pacjentow, znowu cos przygotowuje. Dzis wiem, ze sie wahala do konca czy to podac. Zadzwonila do innego starszego weta, mowi, ze jedyne co mozemy jeszcze zrobic, to walic te kroplowki i furosemid zeby spronowac go przeplukac.
Dzwonimy do kolejneho, bo mowie, ze najwyzej pojade do innego miasta i tamten moze cos poradzi, bo tez doswiadczonny. Wyszla rozmawiac sama i wrocila pyta czy ma byc szczera. I mowi, ze dobrze ze zadzwonila jeszcze do tego bo sie upewnila. Dr powiedzial, ze kot powoli umiera i nie ma dla niego ratunku. Ze to prawdopodobnie jakas choroba autoimmunologiczna.
Podjelam najtrudniejsza decyzje. Bede ten ciezar dzwigac jeszvze dlugo.
Ale dobija mnie, ze wyszly gdzies po drodze nerki, nikt sie nimi nie zajal (lacznie z moim zbyt malym naciskiem na to), ja dodatkowo dowalilam im pewnie ta miasnwryna.
Czuje, ze gdybysmy w lutym, anwet moze w kwieyniu zaczeli go leczyc we wlasciwym kierunku, to mialby duze szanse.
Nigdy nie mierzylam sie z takimi schorzeniami. Czy myslicie, ze to bylo do zrobienia? Ale szczerze, bez pocieszania.
I czy zaszkodzilam mianseryna?
I czy ten opis usg tak bardzo zamydlil nam droge? Nie szukam winnych, szukam racjinalnych odpowiedzi na wszystkie pytania jakie mnie teraz bombarduja. I musze odpowiedziec, zeby moc kiedys zamknac ten temat. Choc nie wiem czy to wykonalne..
Nie moge sie pogodzic z tym ze sprawnego kotka tak szybko zabralo, ze to jest niemozliwe, ze jest i nie ma.
Przypominaja mi sie wszystkie ostatnie kadry, momenty. Jak lezal i patrzyl
Kohalam go najmocniej na swiecie. Nadal kocham. I wiem, ze mielismy ze soba dobrze itd, i ze walczylam. Ale walczylam nieudolnie i za malo