Dzień dobry.
4 miesiące temu zmarł nasz kocur. I jak to w wszechświecie bywa - po tygodniu koło życia wykonało obrót. Pojawił się na naszym osiedlu koci przybłęda. Wyglądał tragicznie. Umaszczenie jego było kremowe - nienaturalne, ale zwracało na siebie uwagę - był pomimo tego bardzo ładny. Na początku dokarmiali go sąsiedzi, ale w końcu coś w domu pękło i przygarnęliśmy tego kota. Weterynarz stwierdził, że to umaszczenie jest wynikiem niedożywienia i wycieńczenia. Dostał pakiet witamin i baaardzo dużo jedzenia. Przez pierwsze 3 tygodnie kot nie wychodził z domu - tylko spał i jadł. Wrócił do zdrowia. Jest sporym, burem kocurem. Został wykastrowany około miesiąca po przygarnięciu. Kot w domu jest miły i cudowny. Ma syndrom sieroty - ssie kocyk albo, jak jest na kolanach, ubrania - problem behawioralny.
Rozmawialiśmy dzisiaj z sąsiadami. Oni też mają dwa koty. No i jest zgrzyt. Bo nasz kocur bije te dwa koty. Wszystkie koty są wychodzące. Nasz kocur ma klapkę w drzwiach na obrożę. Więc wychodzi, kiedy mu się chce, ale inny kot nie wejdzie.
Czy są jakieś środki zaradcze? Kwestia nie wypuszczania kotów jest dla mnie dyskusyjna i wolałbym w tym wątku nie poruszać tej całej burzy.
Prosiłbym, aby skupić się na tym, że są trzy koty wychodzące i ich terytoria się pokrywają.
Na chwilę obecną jedyne kompromisowe rozwiązanie to podział. Mój wychodzi w dni parzyste, a koty sąsiadów w nieparzyste. Bo skoro one mogą hasać po łąkach, to dlaczego nasz nie może...
Czy ktoś miał podobny problem i znalazł rozwiązanie?