Mysiu, ja to doskonale rozumiem. Ja studiuje i jestem na utrzymaniu rodzicow, mam dwa koty w tym jednego chorowitego wiec troche kasy idzie na leczenie i tez nie jest mi latwo.
Nie zamierzam na nikogo najezdzac ze nie ma kasy za kazdym kichnieciem z kotem do weta leciec, bo ja tez nie mam, znam z autopsji. Nie jestem z tych co to beda skakac na czlowieka ze nie odejmie sobie od ust... To co chcialam tylko powiedziec... tu tyle bylo wypowiedzi typu "do weta natychmiast" i "nad czym ty sie zastanawiasz". Ja bym sie poczula urazona w imieniu autorki tematu, bo widac ze dziewczyna sie martwi a wszyscy jej zarzucaja nie wiadomo co. Ja mialam taka sama sytuacje. Wzielam w piatek Hienke ze schroniska, w sobote sie pochorowala, przeczekalam do poniedzialku, kota grzalam butla z woda i dawalam witamine C bo jak zadzwonilam do lecznicy weekendowej to mi powiedzieli ze 70-80 zl mi policza... Nie bylo mnie na to stac. Ja mam miesiecznie do dyspozycji okolo 500zl z czego place komorke, internet i materialy do nauki oraz jedzenie. Hienka pojechala do schroniska gdzie leczenie mialam za darmo. Wiec jak widzisz, ja bardzo dobrze rozumiem.
Jednak jedno juz wiem na pewno, mimo ze na poczatku uwazalam ze na kota nie powinno sie tyle wydawac... Jakby teraz moim kotom cos sie stalo, jakis wypadek, nagla silna choroba taka ze naprawde byloby zle i do rana czy poniedzialku czekac to by sie nie dalo, to polecialabym nawet taksowka nawet w srodku nocy i nawet jakbym miala po polnocy dzwonic do sasiada i prosic o pozyczke.
Trzeba jedynie umiec oceniac zagrozenie i nie dac sie czasami zakrzyczec,, bo moze wszyscy chca dobrze ale moze nie wszycy wiedza jak sie czuje taka bezsilnosc gdy ktos ci wyrzuca ze zle zwierzaka traktujesz bo nie wydajesz na niego kilkaset zl miesiecznie na wetow,a ty zwyczajnie nie masz...
Ja wierze ze ludzie tu na forum dobrze opiekuja sie zwierzetami, ze to ich hobby pielegnacja ich, ze chca jak najlepiej, bo inaczej by nie czytali tego wszystkiego w necie , ale kazdy opiekuje sie na miare swoich mozliwosci. Czy komus z was przyszloby do glowy zeby najezdzac na karmicielke kotow co ma ich okolo 15 w domu i drugie tyle na podworzu ze ze skromnej renty nie jest w stanie leczyc ich non stop i najlepszymi lekami? Moze przejaskrawilam, ale ja tez pare razy zostalam zakrzyczana, mimo ze uwazam sie za osobe bardzo odpowiedzialna i uwazam ze moje koty maja naprawde dobrze u mnie. Oskarzano mnie za pierdoly zupelne, moze dlatego ze przez siec trudno wlasciwie ocenic sytuacje
To w ramach wytlumaczenia mojej wypowiedzi, ktora widac oburzyla bardziej niz ostre riposty o natychmiastowej wizycie u lekarza...