Rozmawiałam dziś w zaprzyjaźnionym sklepie zoologicznym z kobietą dokarmiającą koty na Warszawskiej starówce. Mówi, że obecnie do kilku miejsc karmienia przychodzi około 60 kotów, a ona już sobie nie radzi.
Jest chora, ma coś z kręgosłupem i kolanami i ma problemy nawet z rozniesieniem karmy, a co dopiero z przewiezieniem z hurtowni do siebie.
Na koty wydają praktycznie wszystko co zarabia, nie pomaga jej żadna fundacja, żaden sąsiad ani nawet żaden wolontariusz. Jest sama ze stadem głodnych kotków do wykarmienia. Kotki nie są wysterylizowane, bo nie ma pieniędzy, a nie wie czy i skąd można załatwić na ten cel talony. Bezdomnych kociaków więc przybywa i przybywa. Wczoraj ktoś podrzucił kolejne trzy koty...
Próbowała już część kotów wyadoptować albo oddać gdzieś do schroniska, ale nigdzie nie ma miejsc. Nie ma dostępu do internetu więc ja zamieszczam jej apel z prośbą o pomoc.
Gdyby więc znalazł się ktoś kto może pomóc jej :
- przygotowywać i roznosić jedzenie dla kotów po starym mieście
lub
- pomóc przywieźć worki z karmą z hurtowni (najlepiej samochodem)
- pomóc w zdobyciu żywności dla kotów- może jakaś fundacja pomaga dokarmiaczom finansowo lub rzeczowo? Może ktoś ma namiary na tanią żywność dla dziczków?
-pomóc załatwić gdzieś bezpłatną sterylizację i odłapać w tym celu dzikie(!!!) kotki
niech się skontaktuje z: p. Elżbieta Gocikowska
(22) 635- 44- 38
Ja mieszkam poza warszawą i od grudnia zaczynam nową pracę, na razie krucho u mnie zarówno z finansami jak i z czasem i niestety nie mogę pomóc. Gdyby ktoś mogł wspomoc ją choćby doświadczeniem i informacjami, gdzie szukać konkretnej pomocy...