moje pytanie dotyczy tak naprawde przypadku psa, ale właściwie równie dobrze mogłoby dotyczyć jakiegokolwiek innego zwierzęcia. Co zrobić -realnie-w przypadku gdy podpadnie mi sposób w jaki moi sąsiedzi z bloku traktują swoje zwierzę? Nie katują go. Ale...
KIlka dni temu--była straszliwa wichura, lało, snieżyło i wszystko co najgorsze-temperatura minus 2---w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że od około godziny z góry dochodzi żałosne skomlenie psa. Znam tego psa--śmiejemy się z TŻ, że nasze koty sie w nim kochaja i żartobilwie nazywamy go jamnikiem chociaż jest nieco sfilcowanym wilczurkiem.
Pomyślałam, że jest sam w domu. Nagle walnęła mnie myśl, że on jest na balkonie. A balkony w bloku naszym są strasznie wystawione na koszmar pogodowy.
No i był tam. Szlag mnie trafił, poleciałam na góre tak jak stalam--sasiadow w bloku nie znam (taka specyfika), wyliczylam ktore to musza byc drzwi i pukam. Wreszcie otworzyla jakas lala. Strasznie sie balam ze mnie wykpi i zatrzasnie drzwi, ale mowie jej ze bardzo przepraszam ale sprawa dziwna-chyba zapomniala, że jej pies wyje na balkonie tak ze niesie sie po calym osiedlu, a troszku zimno jest i w ogole. Usmiechnela sie debilnie i zamknela drzwi. Skomlenie sie nasililo i wypuscila go.
A gdyby nie wypuscila? Co robic? Czy jest jakis sposob zeby kogos o polnocy zmusic zeby nie wystawial psa na balkon--za kare, dla zabawy, dla efektow dzwiekowych, no nie wiem dlaczego wlasciwie.