Marcel jest w dobrym domu. Siedzi najczęściej w swoim schowku, za szafka, ale coraz częściej wychodzi. po pierwszych kłopotach z kuwetką, jest OK. On po prostu potrzebuje miec non stop czysto, bez sioo, nie mówiąc o qpie. Bo dwa razy do tej samej kuwety nie zrobi, tylko obok. Je dobre miesko i bawi się piłeczką.
Trochę dzieci narazie bucza, bo on w trakcie zabawy wali pazurami na całego, nie chowa ich. Wręcz przeciwnie, łapa mu się rozszerza jak grabki i ciach
Ale ciagle mówię o czasie, który mu jest potrzebny. U nas już tak nie dziargał, chociaż na poczatku rece miałam jak po starciu z drutem kolczastym.
Pan siedzi w domu cały tydzień i pilnuje.
Nie tryskał entuzjazmem, ale faceci tak mają.
Moje koty po pobycie u nas Marcela, Barniego, się zsolidaryzowały. Rano patrzę, a Wacek zamiast syczeć na Jasia, bawi się z nim wojnę. Oczy mi wyszły na wierzch
Wczoraj wróciłam z pracy, wchodzę a chłopaki siedzą w kuchni koło siebie blisko, łeb w łeb
i patrzą upierdliwie na moja siateczkę. Potem obaj wstali, podeszli do misek i patrzą w miski..... i na mnie. Głowy razem, ogony w górę. Wackowi już się zagoiło i teraz ma tylko brak włosów na częsci szyi, wygląda jajowo
Aż mój TZ się usmiechnął do nich, a to juz świadczy o zupełnym jego rozklejeniu ( jeżlei chodzi o koty, oczywiście)