więc od wczoraj mam własnego kota-albo on ma mnie, zalezy jak na to patrzec:)
Kotka na wejsciu uciekla mi do dziury pod regalem, siedziala tam 3 godziny, potem pojawiala sie na chwilke i znikala jak mnie widziala
wreszcie wyszla całkiem, usiadla i gapila sie z 10 min na mnie, sprawdzając chyba czy nie mam zamiaru jej udusić albo co
potem zjadała poł miseczki suchej karmy,popila wodą,obwąchala kuwete,wlazła do niej po czym bardzo elegancko wysiusiala sie zasypując na koniec to co zrobila:)
później łaziła sobie po pokoju,zaglądała w rózne miejsca ale nadal nie przekraczala lini wroga jaką był próg pokoju (wróg:czytaj JA)
do dziury juz nie uciekała
rano znalazłam ją śpiącą pod tapczanem, ale jak suszyłam włosy i prasowałam spodnie to znów czułam na sobie to przenikliwe kocie spojrzenie
ładnie zjadła,wypiła itd. teraz jest sama - pewnie poznaje teren
zobaczymy jak sie ułozy ale ja juz sie zakochalam:)
pozdrowienia dla dobrych ludzi z Katowic którzy tłukli się do Płocka 5 godzin i nawet obiadu nie dostali oraz dla Maryli i czarnej Kotki która miala być u mnie ale sie nie udalo ....choć chyba efekt jest ten sam - kolejny kot znalazł swojego człowieka