Walcz o kota, ale tylko do momentu, dopóki ON chce żyć. Wiem co piszę, bo w lipcu też uśpiłam mojego 10-letniego kota z powodu niewydolności nerek. Wyniki miała koszmarne: mocznik - 49,6 mmol/l (norma 4,15 - 11,62), kreatynina - 13,8 mg% (norma 1,0 - 1,80). Wtedy jeszcze tu nie zaglądałm i zareagowałam, gdy zauważyłam, że kotek posmutniał, ale okazało się, że to było już bardzo późno. Po tygodniu codziennych kroplówek z furosemidem i antybiotykiem wszystko podskoczyło jeszcze wyżej (znalazłam, podaję): mocznik do 72,14, kreatynina do 22,0. Jednocześnie kot siedział cały czas w jednym miejscu, sikał tylko wtedy gdy zaniosłam go do kuwety, zupełnie odmówił jedzenia, cokolwiek w niego wcisnęłam - gerberka czy nawet wodę ze strzykawki - to zwracał. Do tego doszło uszkodzenie śluzówki żołądka - brunatne wymioty. Schudł i zmarniał. Zrezygnowany czekał. Nie pozwoliłam mu się męczyć dalej. Konsultowałam wyniki ze wszystkimi możliwymi polecanymi wetami. Żaden nie dawał mu szans, a ja nie odważyłam się dalej go męczyć. Nie wiem, może udałoby sie go utrzymać jeszcze jakiś czas przy życiu. Nie wiem. Podawane tutaj są różne czasy przeżycia kota z niewydolnością nerek - do 8 miesięcy. Tylko co to byłoby za życie. Codzienna ciężka walka o jeszcze jeden dzień. Nie podjęłam jej.
Weci mówili, że ten mocznik to nie tragedia, ale to kreatynina przesądza sprawę
Nerki po prostu przestały działać