Nic nie chce jeść :( - okropna mocznica

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lis 01, 2004 22:26

Dawałam dziś masło, troszke polizał, a potem juz było odwracanie lepka, znaczy sie niedobre. No podtykamy Mu co tam tylko wymyślimy, jedyna rzecz która jest akceptowana to sosik od mieska w puszkach i saszetkach. Mamy góre mięsa bez sosiku, bo wylizany, ale niech tam ważne że choć to chce.

Bedę oczywiście pisała na bieżąco co i jak.

unadonna

 
Posty: 32
Od: Pon lis 01, 2004 19:01
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 02, 2004 14:43

Skorko wylizuje sosik to spróbuj mu to mięsko zmiksować i dodać troszkę wody przegotowanej. Może będzie myślał, że to sosik i wyliże?
Lucynka+ Lisek, Prozac, Rysiek, Kitka, Misia oraz za TM: Kota, Ptyś, Czika, Fredzio, Piracik, Imbir,Pysia, i Borysek/jedyny mój piesek/

Lucynka

 
Posty: 3376
Od: Czw sie 05, 2004 21:21
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Wto lis 02, 2004 15:00

Jedz kotku, jedz! I walcz!
Trzymam kciuki :ok:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto lis 02, 2004 17:27

no to ja chociaz kciuki potrzymam :ok:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Czw lis 11, 2004 20:27

Nie wolno sie poddawac. Kazde zwierze chce zyc i trzeba mu pomoc. Pomagaj kotkowi. Powodzenia.

Pedro

 
Posty: 1890
Od: Nie lut 15, 2004 20:42
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lis 11, 2004 20:29

Czasem zwiezrak sie poddaje i juz nie chce. Ale mam nadzieje, ze to jeszcze nie ten moment. Kciuki trzymam!
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84530
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw lis 11, 2004 23:23

Ja mysle, ze to, ze on nie je sam - to jeszcze nie sygnal, ze to juz koniec i nie ma sily wiecej walczyc. Koty czesto przestaja jesc - i wtedy jedynym wyjsciem jesr karmienie ich na sile :!: Powtarzam sie, wiem, ale z Twoich postow nie wynika, ze to robicie, a to jest naprawde podstawa...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pt lis 12, 2004 15:01

Bardzo Ci współczuję.Dokładnie rok temu mój 7 letni ukochany Kubuś przegrał walkę -niewydolność nerek.Walczyłam o niego półtora miesiąca od chwili zdjagnozowania.Niestety podjęłam w pewnym momencie decyzję o przerwaniu mu cierpień.Może to być odebrane,że przestałam o niego walczyć-czy niewystarczająco go kochałam.Ale nie mogłam patrzeć jak się męczy,chudnie w oczach.Z pieknego dorodnego kocura zostały skóra i kości.Też karmiłam go na siłę ,podawałam leki,były kroplówki,płukania -bez rezutatu.Na poprawę apetytu dostawał relanium -pól tabletki najsłabszej dawki.Trochę po tym jadł sam.Bardzo przeżyłam rozstanie z Kubą ale z perspektywy czasu juz nie ganię siebie za to ,że zdecydowałam się na uśpienie.Miał u mnie godne życie-przygarnęłam go z ulicy zimą jako małego kociaka.Był pełnoprawnym członkiem rodziny i godnie bez bólu i strachu zasnął.
Trzymaj się . :(
pozdrowienia-Werka


Obrazek

Werka1

 
Posty: 839
Od: Nie sie 01, 2004 13:49
Lokalizacja: trójmiasto

Post » Wto lis 16, 2004 10:34

Unadonna-jak tam wasze zmagania?

Veronica

 
Posty: 5
Od: Wto lis 16, 2004 10:29

Post » Wto lis 16, 2004 11:09

Walcz o kota, ale tylko do momentu, dopóki ON chce żyć. Wiem co piszę, bo w lipcu też uśpiłam mojego 10-letniego kota z powodu niewydolności nerek. Wyniki miała koszmarne: mocznik - 49,6 mmol/l (norma 4,15 - 11,62), kreatynina - 13,8 mg% (norma 1,0 - 1,80). Wtedy jeszcze tu nie zaglądałm i zareagowałam, gdy zauważyłam, że kotek posmutniał, ale okazało się, że to było już bardzo późno. Po tygodniu codziennych kroplówek z furosemidem i antybiotykiem wszystko podskoczyło jeszcze wyżej (znalazłam, podaję): mocznik do 72,14, kreatynina do 22,0. Jednocześnie kot siedział cały czas w jednym miejscu, sikał tylko wtedy gdy zaniosłam go do kuwety, zupełnie odmówił jedzenia, cokolwiek w niego wcisnęłam - gerberka czy nawet wodę ze strzykawki - to zwracał. Do tego doszło uszkodzenie śluzówki żołądka - brunatne wymioty. Schudł i zmarniał. Zrezygnowany czekał. Nie pozwoliłam mu się męczyć dalej. Konsultowałam wyniki ze wszystkimi możliwymi polecanymi wetami. Żaden nie dawał mu szans, a ja nie odważyłam się dalej go męczyć. Nie wiem, może udałoby sie go utrzymać jeszcze jakiś czas przy życiu. Nie wiem. Podawane tutaj są różne czasy przeżycia kota z niewydolnością nerek - do 8 miesięcy. Tylko co to byłoby za życie. Codzienna ciężka walka o jeszcze jeden dzień. Nie podjęłam jej.

Weci mówili, że ten mocznik to nie tragedia, ale to kreatynina przesądza sprawę :( Nerki po prostu przestały działać :(
Ostatnio edytowano Śro lis 17, 2004 9:56 przez @sica, łącznie edytowano 1 raz

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

Post » Wto lis 16, 2004 19:26

@sica pisze:Walcz o kota, ale tylko do momentu, dopóki ON chce żyć. Wiem co piszę, bo w lipcu też uśpiłam mojego 10-letniego kota z powodu niewydolności nerek. Wyniki miała koszmarne: mocznik - 49,6 mmol/l (norma 4,15 - 11,62), kreatynina - 13,8 mg% (norma 1,0 - 1,80). Wtedy jeszcze tu nie zaglądałm i zareagowałam, gdy zauważyłam, że kotek posmutniał, ale okazało się, że to było już bardzo późno. Po tygodniu codziennych kroplówek z furosemidem i antybiotykiem wszystko podskoczyło jeszcze wyżej (jak je znajdę, to podam). Jednocześnie kot siedział cały czas w jednym miejscu, sikał tylko wtedy gdy zaniosłam go do kuwety, zupełnie odmówił jedzenia, cokolwiek w niego wcisnęłam - gerberka czy nawet wodę ze strzykawki - to zwracał. Do tego doszło uszkodzenie śluzówki żołądka - brunatne wymioty. Schudł i zmarniał. Zrezygnowany czekał. Nie pozwoliłam mu się męczyć dalej. Konsultowałam wyniki ze wszystkimi możliwymi polecanymi wetami. Żaden nie dawał mu szans, a ja nie odważyłam się dalej go męczyć. Nie wiem, może udałoby sie go utrzymać jeszcze jakiś czas przy życiu. Nie wiem. Podawane tutaj są różne czasy przeżycia kota z niewydolnością nerek - do 8 miesięcy. Tylko co to byłoby za życie. Codzienna ciężka walka o jeszcze jeden dzień. Nie podjęłam jej.

Ja walczyłam o moje koty dlatego, ze one chciały żyć. Zaczynały od podobnych wyników, ale codzienne kroplówki przynosiły, przynajmniej z początku, poprawę. Koty jadły, może nie z takim apetytem jak przed chorobą, ale jadły. Pilnowały kuwety, reagowały .... Poddałam się tylko raz - gdy trzynastoletnia kotka zachowała się podobnie do twojego - czekała na smierć. :(
Unadonna - jak twój kotek ? Walczy ?

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lis 16, 2004 19:32

@sica pisze:Podawane tutaj są różne czasy przeżycia kota z niewydolnością nerek - do 8 miesięcy. .

Domyslam sie, ze chodzi o czas zycia kota z ciezka niewydolnoscia nerek. Uscislam, bo jak Czarna miala kiepskie nerkowe wyniki to wlasnie przeczytalam wyrok typu pol roku i wpadlam w rzetelna panike.
Tymczasem nerki Czarnej wrocily praktycznie do normy i zyje sobie z nami juz blisko trzy lata :D i jest OK.
Zatem nie kazda niewydolnosc nerek czy mocznica to wyrok. Trzeba o tym pamietac.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84530
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Śro lis 17, 2004 0:31

i co u kotki slychac? :ok:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro lis 17, 2004 10:50

zuza pisze:
@sica pisze:Podawane tutaj są różne czasy przeżycia kota z niewydolnością nerek - do 8 miesięcy. .

Domyslam sie, ze chodzi o czas zycia kota z ciezka niewydolnoscia nerek. Uscislam, bo jak Czarna miala kiepskie nerkowe wyniki to wlasnie przeczytalam wyrok typu pol roku i wpadlam w rzetelna panike.
Tymczasem nerki Czarnej wrocily praktycznie do normy i zyje sobie z nami juz blisko trzy lata :D i jest OK.
Zatem nie kazda niewydolnosc nerek czy mocznica to wyrok. Trzeba o tym pamietac.


Pamiętam o tym, ale zawsze pytam się czy postąpiłam słusznie, czy czegoś nie dopatrzyłam. Dzisiaj już wiem, że wiedza to skarb i gdybym wiedziała póltora roku temu to co wiem dzisiaj, prawdopodobnie Kotaczka jeszcze by tochę pożyła, ale nie wiem tego na pewno. Kotaczka była kotem "po przejściach". Wzięłam ją niecałe półtora roku wcześniej z zaprzyjażnionego ogródka. Pędem do weta, bo była w kiepskim stanie, chuda, straszne zapalenie dziąseł. Pyszczek został przeleczony, uszkodzone zęby usunięte, testy porobione. Kot przeszedł w zasadzie pełem serwis, włącznie z badaniami krwi i USG. W nerkach wyszły stare pozapalne zrosty/zwapnienia. Jednak wet powiedział, że lekko przekroczone normy kreatyniny to "w tym wieku i przy tym stanie nerek jest ok" i przestałam drążyć temat. Gdybym wtedy przestawiła ją na dietę dla nerkowców to prawdopodobnie, ale tego nie wiem na pewno, pożyłaby trochę dłużej. Była od początku kotem "stacjonarnym", być może nie wykryłam posmutnienia wcześniej. Zauważyłam też towarzyszące temu posmutnieniu osłąbienie apetytu i takie "tiki". Teraz już wiem co mogłabym zrobić. Jednak sądzę, że te półtora roku u mnie były dla niej dobrym czasem, być może mógł być on dłuższy, ale był dobry. I wyrobiłam sobie zasadę ograniczonego zaufania do weta. Ale z drugiej strony wet mógł wiedzieć ze swego doświadczenia że rzeczywiście przy takim wieku i przy takich wynikach, sprawy potoczą się tak a nie inaczej i jakaś dramatyczna walka i tak nie da większych rezultatów, a tylko i kot i ja się umęczymy. Tylko mi tego nie powidział. Nie wiem. Wiem tylko, ze wtedy zrobiłam wszystko co mogłam w świetle tego co wiedziałam i co mi powiedziano i postąpiłam (chyba) słusznie.

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

Post » Śro lis 17, 2004 15:16

Unadonna, co u Was słychać?? Pisz, pisz o dobrych rzeczach... :ok:

(trochę mnie poniosło z wywnętrzaniem się o moich własnych problemach, przepraszam :oops: )

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], skaz i 203 gości

cron