Jaka sterylka lepsza?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 27, 2004 16:25 Jaka sterylka lepsza?

Na bazie waszego doświadczenia a może i wiedzy medycznej (są tu weci?) powiedzcie jakiej sterylce poddajecie kotki: jajniki czy z macicą?
Z mojego punktu widzenia ciachanie jajników jest mniej ingerujące w organizm kotki, ale ... No właśnie to "ale" przedstawię może na bazie mojego traumatycznego doświadczenia. Moja Niunia, gdy była jeszcze kotem wychodzącym zaszła w ciążę, urodziła ale że nie miała instynktu macierzyńskiego porzuciła po dwóch dniach swoje młode, gdzie je miała- do dziś nie wiem, choć się naszukałam po piwnicach. Zapadła więc decyzja, że sterylizujemy i na trzeci dzień bezowocnych poszukiwań biednych maleństw vet ciachnął jajniki, twierdząc, że teraz tak się robi, odchodzi się od usuwania całych narządów. Byłam pod wrażeniem. Kotka obudziła się z narkozy sprawnie, nawet się nie zsiusiała pod siebie, na drugi dzień była już gotowa do hasania na podwórku. Minął tydzień i kotka dostała krwotoku. W nocy taksówką jechałam na drugi koniec miasta do całodobowej, wielce szanowanej lecznicy, tam takim okropnym wziernikiem zaglądali jej w wiadome miejsce a ona strasznie krzyczała, w dodatku wisząc głową w dół. Decyzja: do rana dostanie zastrzyk a w dzień ma być operowana, bo to rak macicy. Po operacji powiedziel, że nie żaden rak a... martwa ciąża, stąd krwotok. Albo nie urodziła jednego z kociąt, albo zaszła w następną w międzyczasie. Zszokowana nawet nie zapytałam jak zaawansowana była ta ciąża. Po tej operacji wybudzała się strasznie, robiła pod siebie, przeraźliwie miauczała, No i potem zaczął się bal, z wdziankiem, których nikt nie szyje a z moich kocica rozbierała się w minutę,strup jej wieczne pękał a ja myślałam, że puściły szwy, kolejne usypianie do ściągnięcia szwów, bo na żywca sobie nie dała, chlaszcząc pazurami i zębami mnie, veta i moją koeżankę. Ją to po prostu chyba strasznie bolało, bo wcześniej tak się nie zachowywała. Cały tydzień trwała trauma postoperacyjna, nawet wtedy na zaplanowane wakacje nie pojechałam. Do dziś mam mieszane uczucia co do sterylizacji, bo kastracja moich kocurów o dziwo przebiegała bezproblemowo. Jakie jest wasze zdanie w tej kwestii?

Marzanna

 
Posty: 258
Od: Czw paź 07, 2004 14:34

Post » Śro paź 27, 2004 18:38

ufff straszna ta twoja sterylka

u mnie sterylka była dwa tygodnie temu
byłam przy podaniu zastrzyku usypiajacym , zasypiały na moich rekach
sam zabieg trwał ok 30 minut u jednej
wybudzanie trwało ok 10 minut
naciecie ok 2 cm
maluchy były troche spokojne i powolne przez dwa dni
z sikaniem bez problemu , z jedzeniem bez problemu i piciem tez
teraz poza łysym brzuchem w zasadzie mozna powiedziec ze jakby jej nie było
dziewczyny są w swietnej formie
acha sterylka była przed ich pierwszą rujką
opisana jest tutaj www.wet.pl

NattyG

 
Posty: 2843
Od: Nie cze 20, 2004 15:20

Post » Śro paź 27, 2004 19:49

O sterylizacji poczytaj sobie tutaj:
http://www.vetserwis.pl/sterylizacja_kot.html

W skrocie: wyciecie (podwiazanie) jedynie jajowodow/jajnikow niewiele daje, bo nadal jest mozliwosc ropomacicza. Dlatego powinno sie wykonywac sterylizacje pelna...

A kastracja u kocurkow to zupelnie inny temat - lzejsza narkoza, mniej ingerujacy w organizm zabieg - zwykle kocurki juz na drugi dzien skacza i nie pamietaja, ze cokolwiek sie z nimi dzialo.

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro paź 27, 2004 22:42

Beata pisze:O sterylizacji poczytaj sobie tutaj:
http://www.vetserwis.pl/sterylizacja_kot.html

W skrocie: wyciecie (podwiazanie) jedynie jajowodow/jajnikow niewiele daje, bo nadal jest mozliwosc ropomacicza. Dlatego powinno sie wykonywac sterylizacje pelna...

Wszystko zostało napisane. :D
Jeżeli sterylizować to całkowicie, jajniki i macica.
Tak jak napisała Beata jeżeli zostawisz macicę to istnieje ryzyko ropomacicza.

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 28, 2004 12:21

Witam!
No i proszę ... następny kwiatek do mojej kolekcji. Kiedyś pisałem tutaj dosyć obszernie na temat komplikacji możliwych po sterylizacji tzw. metodą >oszczędzajacą< , tzn. przez stosunkowo małe nacięcie. Z powodu tych komplikacji byłem jej przeciwny, wybierając tradycyną operację o cięciu trochę dłuższym, ale dającym możliwość wglądu we wnętrze jamy brzusznej. Dostałem tutaj po uszach, za to, że >zwalczam< tę nowoczesną metodę.
Ale do rzeczy. Operacja, o której tu mowa, była najprawdopodobniej robiona właśnie przez małe nacięcie, chociaż nie jest to wyraźnie napisane. Lekarz był leniwy i niefrasobliwy do tego stopnia, że nie dość, że nie usunął macicy, nie pofatygował się nawet, żeby zobaczyć, jak ona wygląda, no bo właściwie po co?
A potem już następna operacja, tym razem tradycyjna, tym razem bardzo skomplikowana, bo w stanie zapalnym. Martwa ciąża, ropomacicze, czy zapalenie otrzewnej z innego powodu. To nie jest takie rzadkie, żeby o tym nie mówić. A jeśli to będzie kotka bezdomna, wypuszczona za namową lekarza na następny dzień po zabiegu? Przeżyje albo i nie, ale to już nie będzie w lecznicy.
I druga sprawa. Sterylizacja tuż po porodzie. Jaki lekarz tak robi?

To tyle. Wiecej pisałem poprzednio, nie wiem właściwie po co. Metodę, o której mowa propaguje również vetserwis, pokazuje, jak to wszystko ładnie się dzieje. A weterynarze? Tu już jest mniej ładnie. Ja mogę napisać jeszcze tylko jedno: rozmawiajcie z lekarzem PRZED operacją, bądźcie świadomi tego, co się będzie działo z Waszym zwierzęciem.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 28, 2004 12:32

jul-kot pisze:Witam!
No i proszę ... następny kwiatek do mojej kolekcji. Kiedyś pisałem tutaj dosyć obszernie na temat komplikacji możliwych po sterylizacji tzw. metodą >oszczędzajacą< , tzn. przez stosunkowo małe nacięcie. Z powodu tych komplikacji byłem jej przeciwny, wybierając tradycyną operację o cięciu trochę dłuższym, ale dającym możliwość wglądu we wnętrze jamy brzusznej. Dostałem tutaj po uszach, za to, że >zwalczam< tę nowoczesną metodę.
Ale do rzeczy. Operacja, o której tu mowa, była najprawdopodobniej robiona właśnie przez małe nacięcie, chociaż nie jest to wyraźnie napisane. Lekarz był leniwy i niefrasobliwy do tego stopnia, że nie dość, że nie usunął macicy, nie pofatygował się nawet, żeby zobaczyć, jak ona wygląda, no bo właściwie po co?
A potem już następna operacja, tym razem tradycyjna, tym razem bardzo skomplikowana, bo w stanie zapalnym. Martwa ciąża, ropomacicze, czy zapalenie otrzewnej z innego powodu. To nie jest takie rzadkie, żeby o tym nie mówić. A jeśli to będzie kotka bezdomna, wypuszczona za namową lekarza na następny dzień po zabiegu? Przeżyje albo i nie, ale to już nie będzie w lecznicy.
I druga sprawa. Sterylizacja tuż po porodzie. Jaki lekarz tak robi?

To tyle. Wiecej pisałem poprzednio, nie wiem właściwie po co. Metodę, o której mowa propaguje również vetserwis, pokazuje, jak to wszystko ładnie się dzieje. A weterynarze? Tu już jest mniej ładnie. Ja mogę napisać jeszcze tylko jedno: rozmawiajcie z lekarzem PRZED operacją, bądźcie świadomi tego, co się będzie działo z Waszym zwierzęciem.
Pozdrawiam, Juliusz.


ja w kwestii poczatku tej wypowiedzi

moja Czesia miała dwucentymetrowe cięcie na boku kota i ma wycięte wszyściutko :roll:
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Czw paź 28, 2004 12:39

Keti pisze: moja Czesia miała dwucentymetrowe cięcie na boku kota i ma wycięte wszyściutko :roll:


Jakoż i moja kota.

eela

 
Posty: 1535
Od: Wto lip 13, 2004 10:47
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 28, 2004 13:52

mnie sie wydaje ze to wszystko zalezy od kometencji weterynarza
konował potrafi i ta przez większe cięcie sp...ć

NattyG

 
Posty: 2843
Od: Nie cze 20, 2004 15:20

Post » Czw paź 28, 2004 13:56

o boże,
a ja ciągle przed sterylką :strach:
a tak pytanie do bardziej doświadczonych
czy ja powinnam ją po ... w np wystawowej klatce trzymać
(dodam, że mam dwóch rozbrykanych chłopaków, a ona też z nimi szaleje, no i jeden pokój i niezamykana kuchnię)
Merlinek; Morganka i Gofrey-Ferguson

pivonka

 
Posty: 443
Od: Śro sie 18, 2004 18:30
Lokalizacja: Warszawa-Trójkąt Bermudzki

Post » Czw paź 28, 2004 13:58

piwonko moje nie miąły siły i ochoty biegac , po trzech dniach zaczęły

NattyG

 
Posty: 2843
Od: Nie cze 20, 2004 15:20

Post » Czw paź 28, 2004 14:04

Obrazek

Szelmaa

 
Posty: 15821
Od: Pon maja 24, 2004 10:59
Lokalizacja: Warszawa - Tarchomin

Post » Czw paź 28, 2004 14:11

a moja maupa to bardzo biegac chciała i skakać, a pies koniecznie chciał ją jęzorem pocieszac więc spała na dolnej półce w szafie przez kilka dni - to jak bylismy w domu a jak wychodziliśmy to wykaładalismy całą łązienke kołdrami, kocami, poduszkami - do wanny też wrzucaliśmy takie rzeczy, zeby cześka nie musiała sakać z niczego na nic :)

bo to ja taka panikara jestem :roll:
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Czw paź 28, 2004 14:52

Jul-kot, wielkie dzięki, chociaż to co napisałeś nie pocieszyło mnie wcale. I nawet nie dziwię się, że swego czasu mogłeś dostać cięgi, że jesteś przeciwny nowoczesnej metodzie, bo gdyby tak moja Ninia spokojnie ją przeszła to moje wyobrażenie jako laika byłoby całkiem inne i tylką taką metodę sterylki bym kociarzom polecała. Bo ta metoda ma wszelkie zewnętrzne zalety: szybka, najmniej ingerencji w organizm, szybkie gojenie, bez potrzeby ochronnego wdzianka, bez ściągania szwów (no, tutaj to Niunia sama sobie szwy wyjęła, dlatego bez, normalnie chyba się ściąga). A ta druga cóż... patrząc na to jako kobieta, aż dostaję dreszczy, że wycina się kotce macicę, no i ta inwazja dość mocna we wnętrze, to musi boleć jak znieczulenie przestanie działać, potem męczenie zwierzaka w ubranku, martwienie się czy się ładnie goi czy nie (a pod wdziankiem nie widać!). Cóż łudziłam się, że może "mój" vet coś schrzanił przy wycinaniu jajników, ale wynika z tego, że nie jest to rewelacyjna metoda. Szkoda...
A pytam, bo weci różnie 'reklamują' obydwie metody, zależy jaka szkoła...

Marzanna

 
Posty: 258
Od: Czw paź 07, 2004 14:34

Post » Wto lis 02, 2004 9:59

Witaj Marzanno!
Ja nie piszę, że takie lub inne komplikacje zdarzają się zawsze. Piszę tylko, że przy tej metodzie są bardziej prawdopodobne, bo nie ma dobrej widoczności pola operacyjnego. I zdarzają się, nie tylko Ty odczułaś to na własnej skórze, znam i inne przypadki.
Co do gojenia, to jest mit, że goi się lepiej. Czy dwa razy dłuższa rana ma się goić dwa razy wolniej? Konieczność ochrony rany to jest też mit. Sterylizuję zwykle po kilkadziesiąt kotek bezdomnych rocznie. Lekarze, którzy mi to robią metodą tradycyjną stosują szew śródskórny, przy którym rany prawie nie widać. Kotki nie noszą ubranek ani kołnierzy, po dziesieciu dniach rana jest zagojona, wyciągam nitkę i koniec. Można też nie wyciągać, to są nici rozpuszczalne i po dłuższym czasie rozpadają się, tak jak szwy wewnętrzne. Po dalszych kilku dniach wypuszczam kotkę lub pozostawiam do adopcji, jeśli kotka nie jest dzika. Nigdy nie miałem komplikacji po zabiegu.
To prawda, że wiele zależy od weterynarza. W tym roku dwie kotki operowane metodą tradycyjną rozpruły się mojej znajomej. Lekarz sugerował jak najszybsze wypuszczenie pierwszej, ona jej nie wypuściła i tylko dlatego kotka żyje. Puściły szwy wewnętrzne, wszystkie wnętrzności miała pod skórą, konieczna była druga operacja. Ale przeżyła.
Druga została wypuszczona i znaleziona po kilku dniach konająca, z wnętrznościami rozciągniętymi po ziemi, wykrwawiła się i lekarz musiał ją uśpić. Dlaczego szwy puściły? Może lekarz miał słabe (przeterminowane) nici, w każdym razie to, że namawiał do niezwłoczneego wypuszczenia było mocno podejrzane, bo zwykle koty są przetrzymywane.
Są i takie fakty, ja ich nie ukrywam, ale mimo wszystko wolę metodę tradycjną. Nikogo jednak nie zmuszam żeby się ze mną zgadzał.
Pozdrawiam, Juliusz.

p.s.
Kobietom też się wycina, jeśli trzeba. Bez tego też można żyć.
Pozdrawiam.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 02, 2004 11:08

moj wet tez generalnie wykonuje taka sterylke czesciowa. twierdzi, ze ropomacicze po sterylce takiej czesciowej jest bardzo rzadkie u kotek, ze on sie spotkal tylko z czyms takim u suczek. ale ja go poprosilam o calkowita kastracje. kotka miala naciecie ok 3-4 cm, nie dostala kolnierza ani kubraczka, bo wet twierdzil ze nic nie bedzie jej. ja na kicie uwazalam i rzeczywiscie, mimo mojej paniki, kicia dosyc szybko doszla do siebie.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, misiulka i 541 gości